Polacy na wojnie minowej

Podczas I wojny poległo blisko 10 mln żołnierzy. Ponad 1200 spoczywa na Cmentarzu Wojennym w Monte Piana-Dobbiaco (Północne Włochy, Trydent). Wśród tabliczek znajomo brzmiące nazwiska: Malinowski, Piotrowski, Borowicz...

W Monte Piana-Dobbiaco pochowano 145 Polaków. Pobliska góra Monte Piana była jedną z aren Wielkiej Wojny. Stacjonował tu główny posterunek medyczny Austriaków. Znaczną część "białego frontu" o długości 775 km wyznaczały przełęcze i szczyty Dolomitów, sięgające średnio 3000 m n.p.m. Właśnie tam przebiegała wysokogórska wojna minowa 1915-1917.

Wielka Wojna

Królestwo Włoch jako członek Trójprzymierza wraz z Niemcami i Austrią, w chwili wybuchu I wojny światowej w 1914 r. zachowało neutralność. Jednak kuszone przez państwa Ententy perspektywą poszerzenia swoich granic o sporny region Trydentu (południowy Tyrol), Istrii i Dalmacji, w dniu 23 maja 1915 r. wypowiedziało wojnę Cesarstwu Austro-Węgier.

Korzystając z chwilowego osłabienia liczebnego armii wroga (wszystkie siły Cesarstwa skierowane zostały na front rosyjski), Włosi przystąpili do ataku na pozycje austriackie w Dolomitach. Jednak liczne forty oraz fortyfikacje polowe, położone na znacznych wysokościach, zapewniały obrońcom kontrolę nad drogami biegnącymi w dolinach. Zapowiadało to długotrwały konflikt.

Reklama

Wojna pozycyjna

Doświadczenia wyciągnięte z wojny burskiej czy też rosyjsko-japońskiej, zmieniły znacząco taktyki wojenne stosowane w Europie w trakcie Wielkiej Wojny. Zmianę wymogła przede wszystkim ekonomia. Przemarszom i ofensywie towarzyszył szybki rozwój uzbrojenia. Pola bitew wypełniały się stalą i ołowiem. Jeśli przeciwnik bronił się w miejscu, zbliżenie się do jego pozycji było wyjątkowo kosztowne. Bardzo szybko dowództwa wojsk zaakceptowały budowanie umocnień polowych.

W warunkach wysokogórskich otrzymały one dosyć osobliwą postać: linie okopów drążono w skałach, budowano prowizoryczne drewniane schrony i baraki, nierzadko na wysokości powyżej 2000 m n.p.m. Do systemu transzei dołączyły systemy tuneli wykutych wewnątrz skalistych gór, mierzące nawet po kilka kilometrów. Zdarzało się, że w wysokich górach drążono całe miasta wewnątrz lodowców (m.in. Góra Marmolada).

"Natarcie minowe"

Przełamanie solidnej obrony austriackiej okazało się niemożliwe. Włoska armia mimo przewagi liczebnej i sprzętowej nie mogła osiągnąć zamierzonych celów na górskiej granicy. Warunki klimatyczne i terenowe oraz poważne straty w ludziach zmusiły dowództwo armii do użycia zapomnianego już w początkach XX wieku "natarcia minowego", czyli ofensywnego wykorzystania podkopów. Wysadzanie szczytów i półek skalnych przy użyciu ładunków wybuchowych, umieszczanych w drążonych tunelach i wnękach okazało się w tych surowych warunkach jedyną skuteczną taktyką ofensywną. Wojna minerska stała się wojną technologii i wykwalifikowanych inżynierów.

Wykorzystywano specjalistyczny sprzęt górniczy - jak wiertarki napędzane silnikiem spalinowym. O umiejscawianiu ładunków i ich wielkości decydowali wybitni absolwenci szkół technicznych. Pokonywanie szczytów wiązało się dodatkowo z umiejętnościami alpinistycznymi. Obydwie armie do swoich specjalistycznych jednostek rekrutowały żołnierzy głównie wśród rodowitych górali, przewodników górskich i alpinistów. Włoscy strzelcy alpejscy - Alpini, austriackie kompanie wysokogórskie, pułki Kaiserjäger oraz niemieccy żołnierze z Alpen Korps (Korpusu Alpejskiego) zaopatrzeni w czekany, liny, narty, raki i rakiety śnieżne, pokonywali niedostępne ściany skalne i lodowce, które do jesieni 1918 r. stały się ich drugim domem.

Walka o każdą półkę skalną

Po wypowiedzeniu wojny przez Włochy, wojska austriackie opuściły Cortinę d'Ampezzo - należącą do Habsburgów od 1511 roku - i rozpoczęły odwrót do ufortyfikowanej linii obronnej wybudowanej pod koniec XIX wieku, której głównym punktem oporu był Fort Tre Sassi (Fort Trzy Kamienie), strzegący przełęczy Valparola.

Miejscem, które stało się najciekawszym teatrem wojny minowej, została w latach 1915-1917 góra Lagazuoi. U jej podnóża, na przełęczy Valparola, w pierwszych tygodniach wojny, w wyniku silnego bombardowania artyleryjskiego zniszczono austriacki fort Tre Sassi. Obie strony zainicjowały wyścig w poszukiwaniu najdogodniejszych pozycji obronnych na okolicznych szczytach. Ataki włoskie ponawiane przez całe lato 1915 roku, zmierzające do przełamania linii obronnej przeciwnika, okazały się bezskuteczne.

Dopiero jesienią, a dokładnie 20 października, jeden z plutonów włoskich strzelców alpejskich dotarł na półkę skalną na górze Lagazuoi - Cengia Martini. Półka skalna Martini, nazwana tak od imienia dowódcy batalionu, który ją zajął, stała się solą w oku dla oddziałów austriackich. Stąd bowiem Włosi mogli bezkarnie, przy użyciu jedynie karabinów i granatów ręcznych, ostrzeliwać z wysoka okopy austriackie na przełęczy Valparola.

Podziemna walka podkopowa

Dla obu stron oczywista stała się jednak daremność prowadzenia w tych warunkach tradycyjnych działań wojennych. W walce z nieprzyjacielem uzbrojonym w karabiny maszynowe i zajmującym pozycje bronione przez zasieki z drutu kolczastego, okazywały się one całkowicie bezskuteczne. W celu przetrwania konfliktu, oba wojska rozpoczęły wówczas drążenie góry, by wykorzystać jej wnętrze jako bezpieczne schronienie dla ludzi i amunicji. W ten sposób góra Lagazuoi przekształciła się w zamek obronny XX wieku. Wkrótce stało się oczywiste, że jedynym sposobem na zdobycie umocnionych pozycji przeciwnika było wykucie tunelu, który mógłby być podprowadzony na tyle blisko nieprzyjaciela, by po wypełnieniu go materiałem wybuchowym wysadzić stanowiska wroga w powietrze.

Wywiązała się w ten sposób podziemna walka podkopowa, podczas której zdetonowano pięć "min": cztery były austriackie i miały na celu zniszczenie skalnej półki Martini, jedna zaś włoska, miała wspomóc Włochów w zdobyciu Lagazuoi. Rezultatem tych eksplozji są do dzisiaj widoczne na zboczu góry wyłomy oraz dwie wielkie moreny u jej podnóża. W praktyce również i podkopy okazały się bronią mało skuteczną, umożliwiając obu stronom jedynie nieznaczne sukcesy taktyczne w zmaganiach z nieprzyjacielem.

Polskie ślady na dolomickim froncie

Wśród rekrutów wcielonych do armii habsburskiej na front alpejski wysłano wielu Polaków, wśród których wymienić można pisarza i znawcę huculszczyzny Stanisława Vincenza oraz późniejszego generała broni w II RP - Stanisława Maczka. Przeszkoleni na specjalistycznych kursach taktyki szturmowej, strzelania z broni maszynowej, narciarstwa i wspinaczki wysokogórskiej, trafiali do pułków tyrolskich, głównie w rejon rzeki Isonzo oraz w okolice Bozen (Bolzano) i Cortina d'Ampezzo.

Po wybuchu I wojny światowej Polacy byli powoływani do armii wszystkich państw zaborczych. Armia austro-węgierska zmobilizowała łącznie 1400 tysięcy poddanych polskiego pochodzenia. Pobór do wojska był przymusowy. Tylko stosunkowo nieliczni zdołali zaciągnąć się ochotniczo do Legionów pod polską komendę. Tyrolskie pułki Strzelców Cesarskich - Kaiserjäger były oddziałami przewidzianymi do walki w terenie górskim. Początkowo biły się na froncie galicyjskim. Latem 1915 r. przegrupowano je na południe - na front włoski.

11 bitew w wyniszczających warunkach

Stanisław Władysław Maczek został wcielony do armii austriackiej 26 VII 1914 r. w ramach tajnej mobilizacji. Jako oficer rezerwy skierowany został na kilkumiesięczne przeszkolenie w ośrodku zapasowym III Korpusu w Grazu. Po ukończeniu szkoły objął obowiązki dowódcy plutonu w batalionie 3. pułku obrony krajowej (Landwehr). Zimą i wczesną wiosną 1915 r. odbył szkolenie na kursach w Bruck an der Mur i w Enns w Alpach.

Jego rozwijający się zmysł taktyczny, umiejętność doskonałej jazdy na nartach i sprawność fizyczna zaważyły na nowym przydziale. Przełożeni skierowali go w kwietniu 1915 r. do służby w elitarnym 2. Pułku Tyrolskich Strzelców Cesarskich, walczącego w składzie austriackiego VIII Korpusu. Młody oficer objął obowiązki dowódcy plutonu 8. kompanii II. batalionu. W lipcu 1915 r. jego pułk został wysłany w rejon rzeki Isonzo, gdzie stoczono przez 2 lata 11 bitew w wyniszczających warunkach.

W grudniu 1915 r. Maczek znalazł się na leczeniu szpitalnym w Wiedniu. Awansuje do stopnia podporucznika. W lutym 1916 r. przydzielono go do kadry 2. pułku Kaiserjäger w Enns. Od kwietnia, w ramach wyróżnienia, zostaje oddelegowany na siedem miesięcy jako instruktor do Szkoły Oficerskiej XIV Korpusu w Steyr (Górna Austria). Na front włoski wrócił jesienią 1916 r. jako dowódca 8. kompanii - szturmowego pododdziału narciarzy i alpinistów. W swoim batalionie był jedynym oficerem Polakiem. Brał udział w krwawych bitwach zaczepno-obronnych w Dolomitach i pod Asiago.

Medal za ratowanie innych

Zimą 1918 r. w końcowej fazie tych walk został ranny w nogę i znalazł się w wiedeńskim szpitalu. W ramach rekonwalescencji wyjechał do Lwowa, gdzie spotykał się z kolegami z Uniwersytetu Jana Kazimierza. Młodzi oficerowie w mundurach legionistów i armii habsburskiej w jednej z lwowskich kawiarni omawiali plany działania w nadziei rychłego załamania militarnego Austro-Węgier. Byli to: Stanisław Maczek, Felicjan Duszyński, Józef Hofman, Edmund Stark, Kazimierz Schleyen. Latem 1918 Maczek ponownie wraca na front włoski, w okolice południowego Tyrolu. W uznaniu jego zasług awansował na stopień porucznika. W trakcie walk za brawurowe i skuteczne akcje wyróżniony został medalem Signum Laudis - srebrnym i brązowym, Krzyżem Karola, Medalem Waleczności oraz rzadko przyznawanym medalem Czerwonego Krzyża za ratowanie rannych.

Monumentalne pomniki historii

W październiku 1917 roku ofensywa austro-węgierska, zakończona zwycięstwem pod Caporetto, zmusiła do odwrotu armię włoską, co doprowadziło do przesunięcia się frontu przebiegającego przez Dolomity na linię rzeki Piawy i w rejon masywu górskiego Grappa. Osobliwe jaskinie stworzone w Dolomitach zostały opuszczone. Po 80-ciu latach od zakończenia I wojny światowej Włosi i Austriacy ponownie stoczyli bój o pamięć o tamtych wydarzeniach, tym razem jednak jako sojusznicy.

W porozumieniu władz lokalnych, żołnierzy i wolontariuszy przeprowadzono międzynarodową operację, której rezultatem są imponujące muzea Wielkiej Wojny. Na uwagę zasługują przede wszystkim te na wolnym powietrzu: Cinque Torri, Monte Piana i Lagazuoi. Bogatą kolekcję uzbrojenia i wyposażenia obu walczących armii można obejrzeć w małych muzeach prywatnych, m.in. w Museo della Guerra Fort Tre Sassi.

Przyjrzeć się przeszłości

Liczne szlaki, o zróżnicowanym stopniu trudności i długości, umożliwiają zwiedzenie transzei, schronów, posterunków obserwacyjnych oraz włoskich i austriackich galerii podziemnych. Sieć zawiłych korytarzy i galerii wykutych w zboczach góry, skalne ściany pełne otworów strzelniczych i wentylacyjnych, okopy, barbety i rowy strzeleckie nadają tym miejscom pamięci prawdziwie niesamowity charakter. Za sprawą kilkuletnich prac rekonstrukcyjnych, główne galerie zostały przywrócone do całkowicie bezpiecznego stanu i udostępnione są dziś do zwiedzania.

Można obejrzeć liczne jaskinie skalne: w niektórych rozlokowane były oddziały, inne służyły za skład broni i materiałów wybuchowych oraz stanowisko agregatów prądotwórczych do zasilania młotów pneumatycznych, wykorzystywanych do drążenia tuneli. W kilku wnękach skalnych zrekonstruowane zostały kwatery wojskowe i uzbrojenie, którym towarzyszy tło dźwiękowe, ilustrujące sceny z życia codziennego żołnierzy. Plenerowe ekspozycje powstały w miejscach, które wiele lat temu były świadectwem barbarzyństwa i bezsensowności wojny.

Malwina Markiewicz, Paweł Pawłowski

Autorzy artykułu odbyli wyprawę badawczą szlakiem wojny minowej 1915-1917 we wrześniu 2010 r. pod patronatem miesięcznika "Odkrywca".

Śródtytuły pochodzą od redakcji Portalu INTERIA.PL

Odkrywca
Dowiedz się więcej na temat: piana | armia | okopy | Włochy | żołnierze | wojsko | wojna | wojna światowa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy