Niezrealizowane plany

Koncepcje rozwoju Marynarki Wojennej po 1945 roku były bardziej emanacją marzeń ich autorów niż planami uwzględniającymi możliwości państwa.

Kiedy wybuchła II wojna światowa, polska Marynarka Wojenna była nowoczesna. Najstarszy z posiadanych przez nią niszczycieli, ORP "Wicher", wszedł do służby w 1930 roku. Równie nowoczesny był piąty duży okręt nawodny, stawiacz min ORP "Gryf", na którym podniesiono banderę zaledwie 18 miesięcy przed rozpoczęciem działań wojennych.

Założenia nieprzystające do rzeczywistości

Z połowy lat trzydziestych pochodziło też sześć trałowców typu Jaskółka (dwa ostatnie weszły do służby 31 sierpnia 1939 roku). Najstarsze z jednostek podwodnych, OORP "Ryś" i "Wilk", były w służbie od 1931 roku.

Dobrze prezentowała się także polska MW w Wielkiej Brytanii, gdzie utracone okręty zastąpiono jednostkami przekazanymi przez sojuszników.

Pierwsze powojenne plany rozbudowy floty wojennej miały założenia zupełnie nieprzystające do rzeczywistości. Przyjęto, że w 1956 roku Polska będzie posiadała między innymi 5 krążowników, 12 niszczycieli, 16 torpedowców, 20 okrętów podwodnych oraz 90 kutrów torpedowych i trałowców, a także około 240 samolotów. Kolejny plan zweryfikował te mocarstwowe zapędy. Jedynymi dużymi jednostkami pływającymi miało być 9 dozorowców. Flota podwodna została zmniejszona do 18 jednostek. Postawiono na małe okręty, których miało być ponad 150. Plan dozbrojenia w latach 1948-1955 nie przewidywał jednak wprowadzenia do służby żadnego nowego okrętu.

Reklama

Przedwojenny trzon

Tym samym trzon polskiej Marynarki Wojennej do połowy lat pięćdziesiątych XX wieku stanowiły jednostki przedwojenne - dwa niszczyciele "Burza" i "Błyskawica", które powróciły z Wielkiej Brytanii, oraz trzy okręty podwodne, internowane podczas wojny w Szwecji. Udało się też repatriować z Niemiec cztery trałowce typu Jaskółka. Do tego doszły 23 małe jednostki - większość stanowiły ścigacze zwalczania okrętów podwodnych i trałowce, otrzymane z ZSRR.

Stamtąd wydzierżawiono też 19 nowoczesnych kutrów torpedowych oraz, w latach 1954-1955, sześć małych okrętów podwodnych. Była to konieczność wobec wycofania ze służby "Rysia" i "Żbika". Ostatnie z nowych okrętów zakończyły służbę w połowie lat sześćdziesiątych. Według polskich źródeł wcielono je do floty sowieckiej na początku lat pięćdziesiątych, źródła zachodnie zaś podają, że zbudowane zostały w latach czterdziestych.

20-letnia służba w Rosjan

Od 1962 roku małe okręty zastępowano średnimi, projektu 613 (w sumie cztery). Przed przekazaniem ich Polsce co najmniej kilka lat używane były przez flotę ZSRR. Jeszcze starsze były przejęte w latach osiemdziesiątych dwa okręty projektu 641 (budowę jednostek tego typu zakończono w ZSRR w 1971 roku).

W latach 1957-1958 podniesiono banderę na otrzymanych od Moskwy dwóch niszczycielach typu 30bis, które zaczęły służbę w latach 1951-1952. Tym samym w 1960 roku polska MW miała między innymi cztery niszczyciele i siedem okrętów podwodnych.

Dopiero w 1970 roku zakupiono pierwszy niszczyciel rakietowy typu 56AE. ORP "Warszawa" pozostał w służbie do 1986 roku. Okręt ten zbudowano w drugiej połowie lat pięćdziesiątych. Jego następca, projekt 61 MP, gdy trafił do Polski w 1988 roku, miał już za sobą prawie 20-letnią służbę we flocie sowieckiej.

Żaden plan nie został w pełni zrealizowany

Nowy plan rozwoju floty z 1971 roku przewidywał między innymi pozyskanie do 1985 roku dziewięciu okrętów podwodnych i pięciu niszczycieli rakietowych. Zamierzano też wyprodukować w kraju 11 kutrów rakietowych typu 665 i sprowadzić sześć jednostek typu 205U z ZSRR. Ów plan bardzo szybko uznano za nierealny. Faktycznie przed 1989 rokiem uzyskano zaledwie jeden niszczyciel i trzy okręty podwodne, w tym dwa przestarzałe. ORP "Orzeł" (typ Kilo) był jedyną w historii PRL-u jednostką podwodną, która trafiła do naszej floty bezpośrednio ze stoczni. Chcieliśmy kupić cztery okręty, ale nie starczyło pieniędzy.

Żaden z programów rozwoju polskiej floty wojennej w latach 1945-1989 nie został w pełni zrealizowany. Niestety w wielu przypadkach były one całkowicie oderwane od rzeczywistości. Planiści nie uwzględniali możliwości ekonomicznych państwa. Nie sposób nie zauważyć, że krytykowane dziś przejmowanie używanych okrętów było normalną praktyką przed 1989 rokiem, zwłaszcza gdy chodzi o duże jednostki nawodne i podwodne.

Tadeusz Wróbel

Śródtytuły pochodzą od redakcji portalu INTERIA.PL

Polska Zbrojna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama