Modyfikacja T-72. Pudrowanie staruszka

T-72 w 2010 roku podczas ćwiczeń Anakonda /East News
Reklama

Ministerstwo Obrony Narodowej zleciło modyfikację czołgów T-72. Wymienione zostaną jedynie najprostsze systemy elektroniczne. Na modernizację nie ma co liczyć. MON nie ma pieniędzy, a na horyzoncie cały czas pojawia się i znika nowa konstrukcja, nad którą pracuje polski przemysł.

Jeszcze trzy lata temu ówczesny sekretarz stanu w MON, Bartosz Kownacki, pisał w odpowiedzi na interpelację posłów, że:

"Modernizacja czołgów PT-91 oraz T-72M1 znajdujących się na uzbrojeniu Wojsk Lądowych nie jest planowana. Zgodnie z Wymaganiami Operacyjnymi edycji 2012 oraz edycji 2016 opracowanymi w Sztabie Generalnym WP w ramach identyfikacji potrzeb dla zdolności operacyjnych, czołgi z rodziny T-72 planuje się zastąpić nowoczesną konstrukcją opartą na standardach NATO - Wozem Wsparcia Bezpośredniego na uniwersalnej modułowej platformie gąsienicowej kr. Gepard.

Reklama

Ponadto informuję, że czołgi PT-91 są efektem modernizacji czołgów T-72 przeprowadzonej w Siłach Zbrojnych RP w latach 1994-2002, a ich podatność modernizacyjna oparta na konstrukcji czołgu z lat 70-tych ubiegłego wieku, w odniesieniu do obecnych oraz przyszłych wymagań jest bardzo ograniczona.

Niemniej jednak do czasu pozyskania nowego sprzętu wojskowego, w związku z dużą awaryjnością systemu kierowania ogniem SKO DRAWA-T czołgu PT-91 i brakiem części zamiennych na jego usprawnienie, w ramach remontu w/w czołgów realizowana jest ich modyfikacja od 2014 r., oparta na montażu zestawu modyfikacyjnego kamery termowizyjnej (ZMKT) oraz kamer KLW-1 opracowanych przez Przemysłowe Centrum Optyki S.A."

Pudrowanie staruszka

Obecnie, w sytuacji, kiedy nie udało się pozyskać czołgów na wolnym rynku, program "Gepard" raz jest wygaszany, innym razem wznawiany, a program "Wilk" znajduje się w powijakach, MON został postawiony pod murem. Problem w tym, że polski przemysł zbrojeniowy nie posiada zdolności do samodzielnego zaprojektowania i wyprodukowania takiego czołgu. Należałoby wejść w kooperację z zagranicznym podmiotem. Stąd niezbędna stała się modernizacja posiadanego, ponad trzydziestoletniego, taboru. Dlaczego zdecydowano się na niewielką modyfikację, która jedynie iluzorycznie poprawi zdolności czołgów, zamiast na modernizację?

Minister Błaszczak tłumaczył w wywiadzie dla "Tygodnika Solidarność", że "w modernizacji, która wcześniej była omawiana, nie osiągnęlibyśmy wymaganego efektu przy stosunkowo wysokich kosztach, stąd modyfikacja, która spowoduje, że przy znacznie niższych kosztach osiągniemy efekt, który będzie rozwiązaniem pomostowym".


Z tego powodu wybrano najtańszy wariant, który najprawdopodobniej ograniczy się do wyremontowania wozów, instalacji nowych środków łączności, przyrządów celowniczo-obserwacyjnych, a także, choć to jest mniej prawdopodobne, zastosowaniu nowej amunicji. Domysły te potwierdził min. Błaszczak, który podczas uroczystości podpisania umowy powiedział, że "dzięki remontowi czołgi zostaną wyposażone w nowoczesne przyrządy celownicze, nawigacyjne, obserwacyjne, a także w nowoczesną łączność cyfrową".

Nadal jednak pozostanie nieprzystająca do współczesnego pola walki armata. Nie zostanie także wymieniony system kierowania ogniem i nie pojawi się pancerz reaktywny. Pozostanie także dawny, nadwyrężony już, napęd, a modyfikacja zawieszenia ograniczy się do wymiany gąsienic.

Kiełbasa wyborcza?

Czy modyfikacja zwiększy szanse przetrwania wozu na polu walki? Wątpliwe, czołgi, żeby stanowić jakąkolwiek wartość potrzebują głębokiej i kosztownej modernizacji, której nie będzie, choć samo Ministerstwo i premier przedstawiają podpisaną umowę jako epokowe wydarzenie na miarę zakupu F-16.

 - Mamy do czynienia z kolejnym miliardowym krokiem od odbudowy potencjału polskiej armii - mówił w Gliwicach premier Mateusz Morawiecki.

- To przede wszystkim ogromna radość, że udało się dopiąć tę umowę, która daje możliwość rozwijania naszych umiejętności i utrzymania miejsc pracy tutaj w Gliwicach dla ponad tysiąca pracowników, kooperantów, dla firm które współpracują z Zakładami Mechanicznymi Bumar-Łabędy - dodawał. Premier nie na darmo wypowiedział te słowa w Gliwicach - w jesiennych wyborach będzie liderem listy PiS na Śląsku.

Inną kwestią pozostaje sama potrzeba modernizacji, a nie jedynie modyfikacji, czołgów.

- Czołgi posłużą jeszcze kilkanaście lat, bowiem nie zanosi się na ich szybkie wycofanie bez następcy - mówi ekspert blisko związany z przemysłem zbrojeniowym. - Czołg IV generacji będzie gotowy około roku 2025-30. Wymiana pokoleniowa nie nastąpi szybko i oznacza to, że modernizacja posiadanych czołgów to w zasadzie jedyne wyjście, tym bardziej, że po modernizacji mogą wciąż być wartościowym elementem sił zbrojnych - dodaje.

Problem w tym, że MON modernizacji nie planuje, a za 1,7 mld złotych ma zamiar wymienić nieliczne elementy, które zostały zaprojektowane w latach 70. XX wieku. Modyfikacji ma zostać poddanych od 280 do 314 czołgów, w zależności od posiadanych środków finansowych.

Obecnie najnowocześniejszymi czołgami w Siłach Zbrojnych RP są czołgi Leopard 2, pozyskane z nadwyżek Bundeswehry w dwóch transzach. Pierwsza wynegocjowana przez rząd Leszka Millera w 2002 roku i druga, wynegocjowana przez rząd Donalda Tuska w 2013 roku. W tym samym roku rozpoczęto prace nad umową dotyczącą modernizacji pozyskanych czołgów, którą ostatecznie podpisała w grudniu 2015 roku ekipa Antoniego Macierewicza.


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy