Lody u "bramy do piekła"

Na obiad z karabinem? Czemu nie. I nie chodzi wcale o mafijny lokal, którego bywalcy nie rozstają się ze swoimi "strzelającymi polisami". Rzecz dzieje się w Bagram, bazie sił ISAF w Afganistanie - w tutejszych stołówkach jada się posiłki właśnie w towarzystwie karabinów...

- W kraju takim jak ten, żołnierz nie powinien rozstawać się z bronią - tłumaczy oficer polskiego kontyngentu.

Z pogranicza surrealizmu

Uciążliwe? Można się przyzwyczaić. Tak, jak do tutejszego jedzenia, serwowanego przez amerykańsko-izraelską firmę KBR. Osobom przywykłym do realiów polskich koszar, oferta bagramskich stołówek może zawrócić w głowie. Ale początkowa fascynacja szybko mija. Ogromny wybór okazuje się pozorny, bo tak naprawdę wszystko smakuje podobnie, czyli nijak. Poza jednym wyjątkiem - lodami.

Wspominam o nich nie bez powodu. Bo te lody najlepiej ilustrują fakt, że ludzie stacjonujący w Bagram funkcjonują na styku dwóch różnych światów. Po powrocie z zapadłych wiosek, których mieszkańcy od zawsze borykają się z niedoborem wody i jedzenia, "ISAF-owcy" udają się do sterylnych, klimatyzowanych stołówek i - no właśnie - sięgają po pyszne lody, świadomie lub nie, tworząc sytuację z pogranicza surrealizmu...

Reklama

Prawdziwa Wieża Babel

Zresztą całe Bagram pełne jest nie mniej dziwacznych paradoksów. Przed laty to miejsce służyło Armii Radzieckiej, usiłującej okupować Afganistan. Dziś na wyremontowanych i rozbudowanych pasach startowych co rusz lądują samoloty i śmigłowce NATO.

Piękne góry otaczające bazę mogłyby cieszyć oko stacjonujących tam ludzi, jednak w rzeczywistości są ich utrapieniem. Pasmo Hindukuszu daje schronienie talibom, którzy co jakiś czas ostrzeliwują bazę z moździerzy i rakiet. Znane jako "brama Himalajów", bardzo dawno już zasłużyły na miano "bramy do piekieł"...

No i ta nazwa - dziś już niemal nikt nie kojarzy Bagram z niewielką afgańską wioską; Bagram to lotnisko, ogromna baza, prawdziwa Wieża Babel, pełna m.in. Australijczyków, Francuzów, Rumunów, Izraelczyków, Koreańczyków, Polaków, no i przede wszystkim Amerykanów.

Wietnamskie monety z bazaru

Nawet lokalny bazar ma swój specyficzny charakter. Na wielu stoiskach Afgańczycy handlują... starymi strzelbami. Między XIX-wiecznymi brytyjskimi czy francuskimi fuzjami można znaleźć prawdziwe cacka, jak strzelby-biodrówki z bogato zdobionymi kolbami, wykonane przez rzemieślników z Kandaharu.

- Sto lat stare - zachwala łamaną angielszczyzną swój towar jeden z kupców.

Inny zachęca do kupna "giftów" jeszcze z czasów radzieckiej inwazji - charakterystycznych uszanek i furażerek, medali, masek przeciwgazowych, kabur i menażek na wodę. Gdy kręcę głową, okazując brak zainteresowania, podsuwa mi pod nos stare wietnamskie monety.

- Oryginalne - zachęca.

Egzotyczne pieniądze trafiły do Afganistanu z wietnamskimi doradcami wojskowymi, którzy w latach 80., razem z radzieckimi oficerami, szkolili komunistyczną armię afgańską. Ot, typowo afgański kawałek historii...

Zniżka dla Polaka

W tym kraju jedno pozostaje niezmienne - słońce i kurz. Dlatego będąc na bazarze rozglądam się za porządną chustą.

- 10 dolarów - oferuje mi jedną 26-letni Mohammad Akbar. - Siedem - obniża cenę, gdy słyszy, że jestem z Polski.

Zaczynamy rozmawiać, dowiaduję się, że Akbar jest Kabulczykiem - że na co dzień handluje w stolicy, a co piątek przyjeżdża do Bagram. Że ma na utrzymaniu żonę i dzieci.

- Mam też młodszego brata i dwie siostry - dodaje.

Ostatecznie zbijam cenę do pięciu, choć i tak wiem, że chusta nie jest warta więcej niż dolara.

- Dobrze idzie interes? - pytam.

Akbar w piątki sprzedaje kilkanaście takich chust i innych równie przepłaconych rzeczy osobom stacjonującym w bazie. Ma z tego na czysto, jednego dnia, kilkadziesiąt dolarów.

- Nie najlepiej - mimo to narzeka mój rozmówca.

Dla porównania afgański nauczyciel dostaje równowartość 50 dolarów, zaś policjant nieco ponad 100. Cóż, kupcy narzekają na całym świecie, więc dlaczego nie miałby tego robić handlarz w Afganistanie?

Marcin Ogdowski, Afganistan

Poczytaj blog autora pt.: Z Afganistanu.pl

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama