K2 Black Panther. Koreański czołg dla Polski?

Czołg K2 na pozycji ogniowej podczas ćwiczeń koreańskiej armii /AFP
Reklama

Tegoroczny XVIII Międzynarodowy Salon Przemysłu Obronnego z powodu światowej pandemii, przebiega inaczej niż dotychczas. Mniej jest również wystawców, zwłaszcza zagranicznych. Wśród ofert z zagranicy jedną z ciekawszych przedstawiła spółka Hyundai Rotem - czołg podstawowy K2.

Podczas znacznie okrojonego XVIII Międzynarodowego Salonu Przemysłu Obronnego MSPO 2020, najciekawszą propozycję dla polskiego odbiorcy przedstawiła firma Hyundai Rotem. Południowokoreańska spółka zaprezentowała makietę czołgu K2PL, który ma być propozycją w programie polskiego czołgu nowej generacji pod kryptonimem Wilk. Koreańczycy oferują współpracę z polskim przemysłem poprzez polonizację zmodyfikowanego wozu K2 Black Panther oraz transfer technologii.

Nie jest to pierwsza koreańska propozycja, jaką przedstawili na kieleckich targach. Jednak makieta prezentowana podczas dwóch poprzednich edycji, promowana wspólnie ze spółką H. Cegielski-Poznań, przedstawiała w istocie wóz K2, którego produkcja seryjna została wznowiona pod koniec maja ubiegłego roku. Teraz zaprezentowano nowy model w polskich barwach, tuż obok standardowego wozu wojsk Republiki Korei.

Reklama

W porównaniu ze "standardowym" K2, jak widać po porównaniu obu makiet, w K2PL zastosowano zmodyfikowane opancerzenie burt kadłuba i wieży, w tym ekrany przeciwkumulacyjne w formie stalowej siatki na konstrukcji ramowej chroniącej wrażliwe segmenty przedziału napędowego. Zgodnie z informacją Hyundai Rotem, planuje się zastosować kompozytowy pancerz zasadniczy z modułami pancerza reaktywnego oraz opcjonalnie aktywnymi systemami ochrony pojazdów (ASOP) klasy soft-kill lub hard-kill. Ma mieć także dwa bloki po sześć wyrzutni granatów dymnych.

Black Panther

Zgodnie z informacją Hyundai Rotem, czołg K2PL ma mieć trzyosobową załogę, 10,8 m długości, 3,6 m szerokości i 2,4 m wysokości. Prześwit ma wynosić 0,45 m z regulacją od 0,15 do ok. 0,55 m, dzięki zastosowaniu zawieszenia hydropneumatycznego ISU (In-Arm Suspension Unit). Silnik wysokoprężny o mocy 1500 KM z w pełni automatyczną skrzynią biegów ma zapewnić prędkość do 65 km/h na drodze i 50 km/h w terenie oraz zasięg do 450 km. Czołg ma pokonywać przeszkody terenowe o nachyleniu podłużnym 60% i poprzecznym 30%, a także o wysokości 1 m, rowy przeciwczołgowe o szerokości 3 m oraz przeszkody wodne o głębokości 4,1 m.

K2PL ma zapewniać załodze pełną ochronę przeciwminiową oraz przeciwko zagrożeniom skutkami ataku bronią ABC (atomową, biologiczną, chemiczną). System przeciwpożarowy przedziału napędowego składa się z czujników termicznych wraz z przewodami doprowadzający środek gaśniczy, z kolei przedziału załogi - z czujników optycznych.

Głównym uzbrojeniem ma być 155-mm armata gładkolufowa o długości 55 kalibrów z automatem ładowniczym. Zapas amunicji wyniesie 40 szt. Uzbrojeniem drugorzędnym ma być zdalnie sterowany moduł uzbrojenia z 12,7-mm km, zdolnym do rażenia celów powietrznych, takich jak śmigłowce w zawisie, a także 7,62-mm sprzężony z armatą km.

System kierowania ogniem ma składać się ze stabilizowanych dwuosiowo celowników dzienno-nocnych dla działonowego oraz dowódcy z systemem obrazowania optycznego i termicznego. Pozwolą na automatyczne wykrywanie i śledzenie celów oraz prowadzenie ognia w trybie hunter-killer. Zarówno wieża, jak i armata, mają być sterowane w pełni elektrycznie.


Czołg ma być wyposażony w nawigację satelitarną (GPS) i zliczeniową (INS) oraz system zarządzania walką klasy C4I (dowodzenie, kontrola, łączność, przetwarzanie danych i rozpoznanie). Producent zapewni także rozszerzone możliwości szkoleniowe, wbudowane mechanizmy testowe, wyświetlacze dla załogi (dla dowódcy, działonowego i kierowcy-mechanika) oraz układ klimatyzacji

40 lat minie

W Siłach Zbrojnych RP najwięcej jest czołgów T-72. Według Wojciecha Skurkiewicza, Sekretarza Stanu w MON, w jednostkach liniowych Wojsk Lądowych znajduje się obecnie 257 czołgów tego typu.  Modyfikacji ma zostać poddanych od 280 do 314 czołgów, w zależności od posiadanych środków finansowych, co w praktyce oznacza, że modernizacji zostaną poddane również wozy zmagazynowane. Zostały one wyprodukowane w Łabędach w latach 80. XX wieku na licencji.

Jeszcze niespełna cztery lata temu ówczesny sekretarz stanu w MON, Bartosz Kownacki, pisał w odpowiedzi na interpelację posłów, że:

"Modernizacja czołgów PT-91 oraz T-72M1 znajdujących się na uzbrojeniu Wojsk Lądowych nie jest planowana. Zgodnie z Wymaganiami Operacyjnymi edycji 2012 oraz edycji 2016 opracowanymi w Sztabie Generalnym WP w ramach identyfikacji potrzeb dla zdolności operacyjnych, czołgi z rodziny T-72 planuje się zastąpić nowoczesną konstrukcją opartą na standardach NATO - Wozem Wsparcia Bezpośredniego na uniwersalnej modułowej platformie gąsienicowej kr. Gepard.

Ponadto informuję, że czołgi PT-91 są efektem modernizacji czołgów T-72 przeprowadzonej w Siłach Zbrojnych RP w latach 1994-2002, a ich podatność modernizacyjna oparta na konstrukcji czołgu z lat 70-tych ubiegłego wieku, w odniesieniu do obecnych oraz przyszłych wymagań jest bardzo ograniczona.

Niemniej jednak do czasu pozyskania nowego sprzętu wojskowego, w związku z dużą awaryjnością systemu kierowania ogniem SKO DRAWA-T czołgu PT-91 i brakiem części zamiennych na jego usprawnienie, w ramach remontu w/w czołgów realizowana jest ich modyfikacja od 2014 r., oparta na montażu zestawu modyfikacyjnego kamery termowizyjnej (ZMKT) oraz kamer KLW-1 opracowanych przez Przemysłowe Centrum Optyki S.A."

Zmienność decyzji

W MON jednak decyzyjność zmienia się jak w kalejdoskopie. Obecnie, w sytuacji, kiedy nie udało się pozyskać czołgów na wolnym rynku, program Gepard raz jest wygaszany, innym razem wznawiany, a program Wilk znajduje się w powijakach, MON został postawiony pod murem.

Problem w tym, że polski przemysł zbrojeniowy nie posiada zdolności do samodzielnego zaprojektowania i wyprodukowania takiego czołgu. Należałoby wejść w kooperację z zagranicznym podmiotem. Stąd niezbędna stała się modernizacja posiadanego, ponad trzydziestoletniego, taboru. Dlaczego zdecydowano się na niewielką modyfikację, która jedynie iluzorycznie poprawi zdolności czołgów, zamiast na modernizację? Jak zwykle chodzi o fundusze.

Wybrano najtańszy wariant, który najprawdopodobniej ograniczy się do wyremontowania wozów, instalacji nowych środków łączności, przyrządów celowniczo-obserwacyjnych, a także, choć to jest mniej prawdopodobne, zastosowaniu nowej amunicji. Domysły te potwierdził min. Błaszczak, który podczas uroczystości podpisania umowy powiedział, że "dzięki remontowi czołgi zostaną wyposażone w nowoczesne przyrządy celownicze, nawigacyjne, obserwacyjne, a także w nowoczesną łączność cyfrową".

Nadal jednak pozostanie nieprzystająca do współczesnego pola walki armata. Nie zostanie także wymieniony system kierowania ogniem i nie pojawi się pancerz reaktywny. Pozostanie także dawny, nadwyrężony już, napęd, a modyfikacja zawieszenia ograniczy się do wymiany gąsienic.

Niemieckie pancerze

Obecnie najnowocześniejszymi czołgami w Siłach Zbrojnych RP są czołgi Leopard 2, pozyskane z nadwyżek Bundeswehry w dwóch transzach. Pierwsza wynegocjowana przez rząd Leszka Millera w 2002 roku i druga, wynegocjowana przez rząd Donalda Tuska w 2013 roku. W tym samym roku rozpoczęto prace nad umową dotyczącą modernizacji pozyskanych czołgów, którą ostatecznie podpisała w grudniu 2015 roku ekipa Antoniego Macierewicza.

Umowa miała być wzorcową dla kolejnych takich przedsięwzięć pomiędzy polskim a niemieckim przemysłem zbrojeniowym. Wkrótce się okazało, że Niemcy nie są w stanie sprostać polskim wymaganiom. Teraz zostało ujawnione, że koszt remontu wzrośnie z 2,4 mld zł do 3,3 mld zł.

Na czym one dokładnie polegają, nie wiadomo. Relacje pomiędzy wykonawcami - polskim Bumarem Łabędy i niemieckim Rheinmetall objęte są tajemnicą, a przecieków nie można traktować jako wiarygodne.

W obecnej sytuacji należałoby wejść w kooperację z zagranicznym podmiotem, o czym wspominał prezydent Andrzej Duda, który zapowiedział udział polskiego przemysłu w budowaniu czołgów nowej generacji. Mają one powstać do 2035 roku. Wówczas większość posiadanych przez Polskę czołgów będzie sporo po 40. Oby do tego czasu zdążono je zmodernizować.

Sławek Zagórski, Rafał Muczyński

Milmag / Interia.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy