Jak stać się niezwyciężonym?

Trzeba przejść twardą szkołę, by stać się niepokonanym komandosem Navy SEALs /East News
Reklama

Niewola, ostrzał za linią wroga lub rozbrajanie bomby - właściwie nie ma sytuacji ekstremalnej, której nie sprostaliby żołnierze z Navy SEAL. Skąd czerpią niezbędną do tego siłę psychiczną? Pokazujemy, czego każdy z nas może się nauczyć od komandosów.

To ogromne wyzwanie dla psychiki oraz wytrzymałości rekrutów. W ciągu pięciu i pół dnia przespać jedynie cztery godziny, a mimo to pozostać skoncentrowanym. Po ponad 320 kilometrach marszobiegów, którym towarzyszyły chłód i ból, wstać, by biec dalej. Mimo ciągłego napięcia oraz strachu stworzyć zespół i pomagać słabszym.

Tak zwany piekielny tydzień to najtrudniejsza, najbardziej brutalna część szkolenia komandosa Navy SEAL - jednej z najsłynniejszych jednostek specjalnych na świecie. W ciągu tych pięciu dni 75 procent kandydatów rezygnuje. Rezyliencja - tak brzmi tajna formuła wszystkich tych, którym udało się dostać do tego elitarnego oddziału. Jest to zdolność do przekształcania negatywnych przeżyć w coś pozytywnego. Doktor Eric Greitens, politolog i obecny gubernator stanu Missouri, przez wiele lat służył jako dowódca jednostki Navy SEAL.

 - Ludzie pytają mnie zawsze, jaki typ człowieka jest w stanie przejść piekielny tydzień. Na to nie potrafię odpowiedzieć. Wiem natomiast, komu się nie udaje: wszystkim superatletom, mocnym w gębie i malkontentom. Za to sukces osiągają niektórzy z pozornie beznadziejnych typów: tacy, którzy mają problemy z podciąganiem się na drążku, wymiotują podczas biegu albo na sam widok lodowatego oceanu zaczynają szczękać zębami.

Faktycznie: ci, którzy na początku ze sprawdzianu sprawności fizycznej uzyskali mniej niż 800 punktów, mają statystycznie trzy razy większą szansę na przejście Hell Week. Ten ekstremalny test jest bowiem tylko
w dziesięciu procentach zorientowany na wytrzymałość fizyczną, a w 90 - na psychiczną.

Albo, jak podsumowuje jeden z instruktorów: "To nie ciało się poddaje, lecz zawsze głowa". W trakcie szkolenia Navy SEALs uczą się metod radzenia sobie z ekstremalnymi obciążeniami psychicznymi i tego, jak nie stracić kontroli nawet w pozornie beznadziejnych sytuacjach. - Cierpienie może nas zniszczyć lub wzmocnić. Strach może obezwładnić lub pobudzić. Najtrudniejsze walki toczymy o to, żeby zapanować nad samymi sobą - mówi Greitens. Ale z mentalnych sztuczek Navy SEALs mogą korzystać także cywile - na kolejnych stronach przedstawiamy kilka najskuteczniejszych strategii.

Reklama


Twój przyjaciel ból

Jak obejść się bez lekarza

- Nie chcę słyszeć biadolenia na temat głodu, zmęczenia i zimna - tak instruktorzy witają swoich rekrutów. Dlaczego? Komandosi powinni po prostu ignorować ból. Pomagają w tym produkowane przez ciało hormony. - Adrenalina to wielki dar - wyjaśnia Greitens.

- Zawęża naszą uwagę, przez co dosłownie nie dostrzegamy rzeczy, które nam dolegają. Navy SEALs idą jednak jeszcze dalej: wskutek ciągłego obciążenia rozwijają niemal poufały stosunek do bólu: dostrzegają go, ale nie jest on już czymś obcym. Jest po prostu nieodłączną częścią bycia komandosem, a nawet cieszy, bo symbolizuje niezłomność i sukces.

Wniosek

- Na ból często nie ma leku. Ale możemy zapobiec temu, by zamienił się w cierpienie - wyjaśnia Greitens. Najprostszym sposobem jest zapytać o rodzaj i skutki bólu. Bo żeby go opisać, trzeba z niego "wyjść". Koncentracja na jednej konkretnej ranie zmienia stosunek do niej. Wprawdzie ból może być nadal przenikliwy, jednak odzyskuje się nad nim kontrolę.

24 godziny bez snu

Jak zachować koncentrację?

Zamaskowani Navy SEALs całymi dniami leżą w ukryciu - a mimo to w decydującym momencie są stuprocentowo czujni. - Jednak zanim on nadejdzie, wykonują szereg mało spektakularnych działań, od których potem wszystko zależy - wyjaśnia Greitens.

Ciągłe skupienie na najróżniejszych możliwych scenariuszach decyduje o życiu lub śmierci. - Najważniejsze jest, żeby zająć czymś swój umysł - mówi były snajper Navy SEAL Robert O’Neill, który w niektóre noce całymi godzinami musiał czekać na odpowiedni moment. - Liczyłem przy tym na przykład do tysiąca i z powrotem - ale w stale zmieniającym się rytmie.

Wniosek

Głównym zabójcą motywacji jest tryb uśpienia. Można go wyłączyć, konfrontując się z coraz to nowymi zadaniami i doświadczeniami. W ten sposób tworzy się kolejne połączenia nerwowe, wspomagając elastyczność mózgu. I tak np. wielu amerykańskich żołnierzy służących w Wietnamie wymyślało gry zręcznościowe, żeby wyrwać się z rutyny. Często wystarczy jednak już jasne światło, krótki bodziec bólowy lub zapachowy albo kęs gorzkiej czy ostrej potrawy, by obudzić organizm.

Panika i strach

Jak kontrolować negatywne emocje?

Przepłynięcie 50 metrów pod wodą to jeden z najbardziej przerażających egzaminów w Navy SEAL. By go zdać, nie wystarczy trening fizyczny. Rekruci muszą umieć kontrolować funkcje swojego organizmu. - Gdy zaczyna się kończyć tlen, a celu nadal nawet nie widać, większość ludzi wpada w panikę - opowiada Greitens.

Dlatego częściej niż w basenie rekruci zanurzają się wcześniej mentalnie w tej sytuacji. Uczą się, jak spowalniając oddech, obniżyć puls, i jak sprawić, by pod wodą każdy niepotrzebny mięsień pozostawał rozluźniony. Setki razy symulują całe nurkowanie - aż w mózgu nie ma już miejsca na atak paniki.

Wniosek

- Ludzie się martwią, niezależnie od tego, jak często temu zaprzeczają - wyjaśnia Greitens. - Nieświadomie wspomagają tym samym powstawanie paniki, ponieważ strach najlepiej rozwija się w ukryciu. Zamiast dać się pokonać troskom należy obchodzić się z nimi produktywnie i gruntownie się przygotować. Co złego może się stać? Jaki jest najgorszy scenariusz? I jaka byłaby wtedy odpowiednia reakcja?

Cztery godziny snu na tydzień

Jak przekroczyć ograniczenia własnego ciała?

- Powiedzcie słoneczku "dobranoc" - grzmi instruktor do przemoczonych rekrutów. Jest wieczór pierwszego dnia piekielnego tygodnia. Kandydaci na komandosów są na nogach już od 20 godzin, a przed nimi kolejnych 112. Tylko cztery z nich zostaną przeznaczone na sen, reszta to przenoszenie ciężkich bali, biegi z 20-kilogramowym plecakiem, pływanie w lodowatej wodzie lub czołganie się pod ostrzałem.

- Każdy, kto to przetrwał, dokonał dziesięć razy więcej, niż wcześniej uznawał za możliwe - wyjaśnia instruktor Navy SEALs Mark Divine. Co ciekawe, najwięcej rekrutów rezygnuje właśnie na widok zachodzącego słońca - a więc nie w czasie ćwiczeń. - Poddają się na samą myśl o tym, co jeszcze ich czeka - wyjaśnia Greitens. - Za to ci, którzy skupią się tylko na najbliższej chwili, wytrzymają.

Wniosek

Komandosi Navy SEALs dzielą wielkie zadania na małe kroki i myślą tylko o kolejnym, a więc o śniadaniu, biegu na poligon czy następnych dziesięciu przysiadach. Pozytywny efekt uboczny: każdy z tych kroków prowokuje lawinę uczuć sukcesu, za które silni rekruci udzielają sobie mentalnych pochwał, takich jak: - Dobra robota, udało się. A teraz jeszcze raz. Skup się na ramionach. Oddychaj.

W rękach wroga

Jak pokonać bezradność

James Stockdale ponad 7,5 roku spędził w niewoli Wietkongu. Dowódca pułku myśliwskiego przetrwał w północnowietnamskim obozie jenieckim, zwanym "Hanoi Hilton", izolację, pozbawienie snu i tortury. - Optymiści, którzy sądzili, że np. do Bożego Narodzenia wyjdą, zmarli z rozpaczy - wyjaśnia Stock dale. - Najważniejsze to nie okłamywać samego siebie w takiej sytuacji, zrozumieć brutalne fakty - i mimo to nie stracić nadziei.

Wniosek

- Życie jest niesprawiedliwe. Zwykle nic nie możemy poradzić na nieszczęścia, jakie nas spotykają - ale mamy wpływ na to, jak na nie reagujemy - wyjaśnia Greitens. - Nigdy nie szukaj winnych. To sugeruje, że ktoś inny przejął kontrolę. Nawet w najgorszej sytuacji masz władzę nad własnym zachowaniem i zamiarami. Znajdź sposób, by samemu ponosić odpowiedzialność - niezależnie od tego, jak skromne będą początki (regularne gry umysłowe, zadania). Chodzi o to, by zaakceptować to, czego nie da się kontrolować, i zabrać się za to, na co masz wpływ.

Oko w oko z zagrożeniem

Jak zmienić rozpacz w odwagę?

To moment mogący budzić rozpacz. Z jednej strony rekruci, z drugiej - instruktorzy. Między nimi kilometr tortur złożony z przeszkód, piaszczystych skarp, dołów wypełnionych błotem. Jeden z instruktorów podnosi ramię i dwustu kompletnie wyczerpanych kandydatów na Navy SEALs zaczyna biec - ze strachu. Wiedzą, że to podniesione ramię jest niczym gilotyna. Muszą je minąć, zanim opadnie w dół. Na tych, którym się to nie uda, czeka Goon Squad, czyli karne komando. Taka perspektywa nie tylko mobilizuje nowe siły, ale i pozwala skupić się na celu.

Wniosek

- Strach, jak prawie każda inna emocja, jest destrukcyjny tylko wtedy, gdy mąci nam zmysły - twierdzi Greitens. Zamiast pozwolić mu się sparaliżować komandos Navy SEALs uznaje go za sprzymierzeńca, który wskutek wyrzutu adrenaliny poprawia jego czujność, skupienie i motywację. - Teoretycznie uczucie to dałoby się wyeliminować za pomocą środków farmakologicznych - mówi Greitens. - Jednak strach pomaga, może nawet uczynić nas odważniejszymi. Wykorzystaj chwilę, w której czujesz obawy, na przykład na podjęcie od dawna odkładanych decyzji albo zabranie się za trudny projekt.


Świat Wiedzy Historia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy