Gorzka pigułka

Rosyjska armia zaczyna kupować wyposażenie za granicą. Jest to dzwonek ostrzegawczy dla krajowego przemysłu zbrojeniowego.

Nieprędko zostaną sfinalizowane ciągnące się miesiącami negocjacje dotyczące zakupu francuskich śmigłowcowców desantowych typu Mistral. Sporne pozostają między innymi kwestie transferu technologii (zwłaszcza bojowego systemu informacyjno-dowódczego Zenith-9 i systemu dowodzenia flotą SIC-21) oraz ostatecznego podziału kosztów produkcji. Nie wiadomo również do końca, ile okrętów zostanie zbudowanych. Dwa powstaną we francuskiej stoczni STX w miejscowości Saint-Nazaire. Nie ma informacji, co z kolejnymi dwoma, które miały powstać w stoczniach na wyspie Kotlin, znajdującej się 20 kilometrów na zachód od Sankt Petersburga.

Reklama

Nowe podejście

W ostatnich tygodniach zwolniono wiceadmirała Nikołaja Borysowa - głównego negocjatora ze strony rosyjskiej. Najważniejszym zarzutem wobec niego było podpisanie kilku niekorzystnych z punktu widzenia Rosji warunków umowy. Ponadto zgodził się na następujący rozdział kosztów: 980 milionów euro za dwa pierwsze okręty, 131 milionów za logistykę oraz 39 milionów za przeszkolenie załóg.

W zaakceptowanym porozumieniu brakowało zapisu o transferze technologii. Za to za uzyskanie licencji na powielanie francuskich rozwiązań Rosjanie mieliby zapłacić dodatkowe 90 milionów euro. Zwolnienie wiceadmirała (przeszedł w stan spoczynku) pozwoli na wznowienie negocjacji w sferach, które on zaniechał.

Okręty desantowe znajdują się na początku długiej listy międzynarodowych zakupów. Następne w kolejce są włoskie opancerzone wielozadaniowe samochody firmy Iveco. LMV M65, bo takie właśnie oznaczenie nadali swojemu produktowi konstruktorzy, mają w ciągu najbliższej dekady trafić do rosyjskich struktur siłowych. W 2011 i kolejnym roku Rosjanie kupią każdorazowo po prawie trzysta samochodów.

Przez następne dwa lata liczba nabytych aut ma wzrosnąć do nieco ponad czterystu pięćdziesięciu rocznie. W dalszej perspektywie będzie jednak systematycznie maleć. W ciągu najbliższych pięciu-sześciu lat Moskwa zamierza kupić łącznie prawie tysiąc osiemset włoskich pojazdów. Również w tym przypadku Rosjanom udało się wynegocjować montaż sprzętu w krajowych zakładach. Pełne ręce roboty przy tej okazji będą mieli pracownicy OAO Kamaz, w którym 38 procent udziałów ma koncern Rostechnołogie, jeden z najważniejszych podmiotów rosyjskiego rynku zbrojeniowego.

Francuski łącznik

Rosyjskie siły zbrojne planują również wyposażyć swoich żołnierzy w system Felin. Ten francuski wyrób jest projektem nowoczesnego wyposażenia indywidualnego żołnierza - oprócz umundurowania i kamizelki ochronnej obejmuje ono również zintegrowane urządzenia celowania i obserwacji optoelektronicznej, środki łączności, GPS, specjalny wzmocniony laptop i zasilacze.

We francuskich jednostkach trwają już testy systemu. Planuje się również wysłać do Afganistanu kilka kompanii wyposażonych w ten sprzęt, aby sprawdzić jego skuteczność w rzeczywistych warunkach wojennych. Rosjanie chcą, żeby Felin trafił do jednostek specjalnych wywiadu wojskowego (GRU).

Od końca lat dziewięćdziesiątych w Rosji trwają co prawda badania mające na celu wypracowanie nowoczesnego i w pełni operacyjnego systemu wyposażenia indywidualnego żołnierza. Zgodnie z przyjętym harmonogramem do połowy obecnej dekady mają skończyć się prace rozwojowe, a potem rozpocznie się produkcja na większą skalę. Docelowo system (Ratnik Infantry Combat System) znajdzie się w jednostkach specjalnych (Specnaz) oraz powietrznodesantowych. Zakupienie serii francuskiego Felina z pewnością pozwoli Rosjanom na przyspieszenie prac rozwojowych i szybsze wprowadzenie do służby własnego produktu.

Pięćset lekkich pojazdów

Wkrótce podpisany zostanie również kontrakt na zakup pięciuset francuskich lekkich pojazdów opancerzonych Panharda. Wielomiesięczne testy jednego z egzemplarzy były zadowalające. Wozy VBL mają trafić do jednostek straży granicznej.

Niezmiernie ważna jest pierwsza w historii tego kraju produkcja licencyjna sprzętu elektronicznego francuskiego koncernu Sagem. System nawigacyjny będący produktem firmy Safran Group, związanej z Sagemem, stanowi istotny element modernizacji rosyjskiej artylerii rakietowej wojsk lądowych (Grad i Smiercz).

Dzięki pracom rosyjskich naukowców udało się co prawda zwiększyć zasięg obu zestawów, ale trzeba było również udoskonalić systemy nawigacyjne odpowiadające za celność. Ze względu na brak pozytywnych wyników prac na tym polu ze strony krajowych przedsiębiorstw, Rosjanie musieli zgłosić się do firm zachodnich, odnoszących zdecydowanie większe sukcesy.

Kryzys pancerza

Nie najlepiej mają się sprawy także w przypadku rodzimych projektów lekkich pojazdów pancernych, jak też będących przez dziesięciolecia chlubą rosyjskiej zbrojeniówki czołgów. T-90, który jest podstawowym czołgiem komponentu lądowego sił zbrojnych Federacji Rosyjskiej, to jedynie kolejna wersja rozwojowa mocno już przestarzałej konstrukcji T-72. Z około 10 tysięcy pojazdów, które posiadają siły zbrojne Rosji, tylko 10?12 procent można uznać za w miarę nowoczesne. Trwające od wielu lat prace rozwojowe nad zupełnie nową platformą bojową dla pancerniaków nie przynoszą rezultatów. Problemem są nie tylko kwestie technologiczne, lecz także sam koszt prowadzonych prac, który przekłada się na cenę jednostkową maszyn na rynku zbrojeniowym.

Co prawda na początku maja 2011 roku w rosyjskich mediach pojawiła się zapowiedź, że od 2015 roku do armii zaczną trafiać nowe czołgi, znane pod roboczą nazwą Armada. Oznaczenie podane przez dziennik "Izwiestia" - T-90AM sugeruje jednak, że mimo licznych nowinek technicznych będzie to raczej modyfikacja istniejącego produktu niż nowa konstrukcja.

Znacząca w tej kwestii jest wypowiedź głównodowodzącego wojskami lądowymi FR generała armii Aleksandra Postnikowa, który w połowie marca 2011 roku przyznał, że jednostkowy koszt kolejnej wersji rozwojowej T-72 (T-90) wynosi 118 milionów rubli (ponad 4 miliony euro). Za tę samą cenę wolałby kupić trzy niemieckie czołgi Leopard 2, co oznacza, że miał na myśli pojazdy używane. Znakomicie to pokazuje różnicę technologiczną i cenową między rosyjskimi producentami tego typu uzbrojenia, a ich zachodnimi odpowiednikami.

Kontrakty dla armii

Pojawiające się od kilku miesięcy plany zakupów nowoczesnego uzbrojenia dla wojsk rosyjskich za granicą są czymś nowym. Od czasów II wojny światowej radziecki, a potem rosyjski przemysł zbrojeniowy szczycił się tym, że jest w stanie wyposażyć własną armię. Poszczególne zakłady produkcyjne wytwarzały śmiercionośne i relatywnie tanie uzbrojenie dla wszystkich rodzajów sił zbrojnych. Dlatego nowe realia, gdzie o kontrakty dla armii walczą także zagraniczne podmioty, niejednokrotnie jako jedyny brany po uwagę oferent, dla wielu są szokiem.

Zaskoczenie jest tym większe, że mniej więcej od dekady produkcja zbrojeniowa krajowych przedsiębiorstw systematycznie rosła. Zwiększenie obrotów wiązało się również z zagranicznymi kontraktami na dostawę sprzętu bojowego do wielu państw Azji, Bliskiego Wschodu i Ameryki Południowej (w 2010 roku wartość eksportu rosyjskiego uzbrojenia wyniosła ponad 10 miliardów dolarów, a portfel zamówień osiągnął wartość 48 miliardów dolarów). Bez względu jednak na odbiorców koncerny zbrojeniowe stanowiły w ostatnich latach jeden z najprężniej działających sektorów gospodarki Federacji Rosyjskiej. Wystarczy nadmienić, że blisko 20 procent osób zatrudnionych w przemyśle pracuje w zbrojeniówce. Jest ona więc istotnym elementem całego systemu wewnętrznego państwa, a jej regres oznaczałby ogromne problemy finansowe i społeczne dla władz centralnych.

Kosztowne nieprzystosowanie

Przez długie lata zimnej wojny sektor zbrojeniowy absorbował ogromne ilości środków państwa przeznaczonych na produkcję, co często ograniczało możliwości rozwojowe przedsiębiorstw typowo cywilnych. Radziecka myśl techniczna stawiała przede wszystkim na ilość i prostotę konstrukcji, marginalizując znaczenie postępu technologicznego oraz wykorzystywania zaawansowanych i precyzyjnych rodzajów uzbrojenia.

Dlatego dziś nowoczesny sprzęt trzeba kupować poza granicami kraju. Żaden z rodzimych producentów nie jest dziś w stanie wyprodukować na potrzeby armii okrętów desantowych o parametrach francuskich Mistrali. Świadczy o tym chociażby wypowiedź szefa sztabu generała Nikołaja Makarowa, który stwierdził, że samodzielna "budowa okrętu typu Mistral zajęłaby co najmniej dziesięć lat". A przecież przez ten czas "ktoś może wyprodukować bardziej zaawansowany sprzęt". Dodatkowym argumentem jest tutaj konieczność stworzenia specjalnych stoczni dla śmigłowcowców. Świadczy to o tym, że jeszcze do niedawna nikt w Rosji nie myślał poważnie o zaoferowaniu rodzimej marynarce wojennej tego typu jednostek.

Podobnie jest z wozami Iveco, które zdaniem rosyjskich wojskowych mają lepsze właściwości jezdne niż rodzime produkty, a ich odporność na improwizowane ładunki wybuchowe jest na zdecydowanie wyższym poziomie niż w przypadku krajowych Tigrów, które do tej pory uważano za nowe podstawowe wozy opancerzone dla struktur siłowych.

Nowe zadania

Z powyższych faktów wyłania się obraz rosyjskiego przemysłu zbrojeniowego jako przestarzałej i zbiurokratyzowanej instytucji. W dużej mierze taka jest prawda. Nie dość, że przedsiębiorstwa są mocno uzależnione od czynników państwowych, to w dodatku ich struktura organizacyjna oraz system zarządzania produkcją wyglądają jak rodem wyjęte z czasów Związku Radzieckiego. Około jednej czwartej firm zbrojeniowych stoi na krawędzi bankructwa, a państwo musi przeznaczać niemałe środki finansowe na sztuczne podtrzymywanie ich działalności.

Co więcej, oferta poszczególnych przedsiębiorstw w dużej mierze nie przystaje do nowych zadań, jakie czekać będą rosyjskie siły zbrojne w dającej się przewidzieć przyszłości. Jest to najlepiej widoczne na przykładzie marynarki wojennej. Stoi ona przed wyzwaniami związanymi z projekcją siły militarnej na dużych odległościach od rosyjskich wybrzeży, gdzie najważniejsze będą zdolności przerzutowe i desantowe oraz ochrona cywilnych jednostek przed zagrożeniami asymetrycznymi. Sektor zbrojeniowy zdaje się jednak w dalszym ciągu funkcjonować w realiach zimnowojennego starcia z wykorzystaniem okrętów wyposażonych w broń nuklearną.

Niewykluczone, że receptą na zacofanie technologiczne rosyjskiej zbrojeniówki będzie zastosowanie modelu chińskiego. Zakup zachodnich technologii w postaci odpowiedniej ilości sprzętu wojskowego pozwoli Rosjanom na skopiowanie przynajmniej części rozwiązań zastosowanych przez oferentów. Czerpanie z osiągnięć Zachodu umożliwi produkcję własnego, konkurencyjnego uzbrojenia.

Michał Jarocki

Sródtytuły pochodzą od redakcji portalu INTERIA.PL.

Polska Zbrojna
Dowiedz się więcej na temat: wyposażenie | rosyjska | armia | sprzęt | broń
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy