Czym Rosjanie bombardują Syrię?

Dla Rosji Syria stała się kolejnym poligonem. Rosyjskie wojsko już dawno nie działało w terenie pustynnym. Pojawienie się nad Syrią dało okazję do przetestowania najnowszej broni rosyjskich sił powietrznych.

Jeszcze niedawno Rosjanie stosowali w Syrii taktykę znaną z Ukrainy i Gruzji - nad pustynią latały samoloty z zamalowanymi czerwonymi gwiazdami, a sam Kreml zarzekał się, że żadnych wojsk w Syrii nie ma.

Taki stan rzeczy miał miejsce od sierpnia do początku października. Wówczas Moskwa oficjalnie ogłosiła, że jej samoloty prowadzą operacje na Bliskim Wschodzie, choć analitycy wojskowi wiedzieli o tym od dawna.

Już na początku sierpnia zmalała aktywność Sił Powietrznych FR nad Bałtykiem i Morzem Północnym - zbyt krótka kołdra nie pozwala Rosjanom prowadzić działań na dotychczasową skalę w każdym zakątku świata. Kolejnym dowodem były zdjęcia zrobione w Syrii, przedstawiajce samoloty łudząco podobne do rosyjskich myśliwców rodziny Suchoja - Su-27/30. Później na stronach internetowych Ministerstwa Obrony Rosji pojawiły się zdjęcia Su-34 z zamalowanymi znakami rozpoznawczymi i żołnierzy bez naszywek - zupełnie jak wcześniej na Krymie.

Reklama

Dziś nad Syrią oficjalnie operują zarówno starsze, jak i nowsze maszyny Sił Powietrznych Federacji Rosyjskiej. Jedne i drugie są uzbrojone w najnowsze rodzaje broni. Można powiedzieć, że Rosjanie urządzili sobie w Syrii poligon, na którym w warunkach bojowych testują najnowsze rozwiązania.

Kontyngent powietrzny

Rosjanie wysłali do Syrii kontyngent liczący ponad 50 statków powietrznych: samolotów Su-30SM, Su-24M, Su-25, Su-34 i śmigłowców Mi-8 oraz Mi-24. Najnowocześniejszym z samolotów jest Su-34 - wielozadaniowy bombowiec taktyczny, klasyfikowany również jako samolot myśliwsko-bombowy czy wielozadaniowy. Został oblatany w 1990 roku i do dziś zostało wyprodukowanych nieco ponad 70 egzemplarzy.

Suchoj Su-34 na 12 węzłach podwieszenia może przewozić 8 ton uzbrojenia, a jego systemy obserwacji radarowej są w stanie wykryć samochód ciężarowy z odległości około 30 kilometrów. W Syrii dotychczas zaobserwowano, że Rosjanie latają uzbrojeni głównie w bomby KAB-500, KAB-250 oraz BETAB-500. W lotach bojowych podwieszają również uzbrojenie starszego typu: Ch-25MŁ i Ch-29MŁ. Prawdopodobnie dla porównania skuteczności obu broni.

Su-34 może przenieść w locie bojowym sześć sztuk KAB-500. Jest to 500-kilogramowa bomba kierowana o celności do pięciu metrów. Jej wadą jest niewielki zasięg wynoszący zaledwie około 7 kilometrów. Co w obliczu skutecznej obrony przeciwlotniczej może okazać się sporym problemem dla lotnictwa taktycznego. Na przykład analogiczna amerykańska bomba JDAM posiada zasięg niecałych 30 kilometrów.

Mniejsza KAB-250 jest to najnowsza broń w arsenale sił powietrznych, specjalnie zaprojektowana dla samolotu 5 generacji PAK-FA (T-50). Bomba została opracowywana przez GNPP "Region" na początku tego stulecia i zadebiutowała na rynku w 2011 roku. Nowy pocisk z wyglądu bardziej przypomina rakietę, niż bombę, ale jest to związane z konstrukcją komory bombowej nowego samolotu.

Pozostałe samoloty używane w Syrii (Su-30SM, Su-24M, Su-25 i prawdopodobnie MiG-29) przewożą głównie uzbrojenie starszego typu (kierowane laserowo Ch-25MŁ i Ch-29MŁ, o zasięgu do 10 km) i klasyczne bomby niekierowane (odłamkowo-burzące OFAB-250 i stosowane przeciw umocnieniom BETAB-500).

Na wszystkich samolotach zauważono natomiast podwieszone Ch-38 - najnowsze dziecko rosyjskiego przemysłu zbrojeniowego o zasięgu około 40 km.

Cele

Rosjanie twierdzą, że bombardują jedynie cele należące do ISIS. Prawda jest niestety nieco inna, co potwierdzają zarówno źródła NATO jak i niezależne. Rosjanom zdarza się bombardować również obiekty należące do ugrupowań umiarkowanych, a także tych, które współdziałają z wojskami koalicji.

Dotychczas Rosjanie wykonywali około 10 lotów w ciągu dnia i podobną liczbę w nocy. Docelowo lotów ma być dwa razy więcej.

Od początku października, według doniesień Dowództwa Sił Powietrznych FR, samoloty szturmowe Su-25 zniszczyły wytwórnię min i improwizowanych ładunków wybuchowych (w rejonie miejscowości Maaret-En-Nuuman), kilka wysuniętych punktów obserwacyjnych, oraz przynajmniej dwa obozy szkoleniowe (w Habit i Madan-Dżadid) a także nieokreśloną ilość bunkrów, składów uzbrojenia i materiałów paliwowych.

Do tego wraz z samolotami Su-24M i Su-34 miały zniszczyć kilka betonowych punktów dowodzenia i przynajmniej dwie kolumny pancerno-zmotoryzowane oraz kilka pojedynczych pojazdów. W sumie kilkadziesiąt ciężarówek i pojazdów opancerzonych. W tym ponoć w jednym ataku udało im się zniszczyć 20 (!) czołgów T-55...

Problem w tym, że niewiele osób w te rewelacyjne dane wierzy. Tym bardziej, że pogrąża się samo Ministerstwo Obrony publikując na swoich stronach internetowych i fan page’u filmy sprzed lat, na których widać Su-25 operujące jakoby nad Syrią, a tak naprawdę bombardujące cele w Gruzji. Rosjanie pochwalili się również precyzyjnym uderzeniem wprost w armatę M1954 (M-46), problem w tym, że na filmie uderza nie rosyjski pocisk, a amerykański GBU-12, co widać na stopklatce.

Jaka jest skuteczność rosyjskich uderzeń? Tego nie wiemy. Prawda jest taka, że Rosjanie wietrzą swoje magazyny ze starego uzbrojenia, którego utylizacja sporo by kosztowała (Ch-25MŁ i Ch-29MŁ, AFAB-250), a także testują najnowsze (KAB-250, KAB-500S i Ch-38), traktując Syrię, jak niegdyś III Rzesza i ZSRR traktowały Hiszpanię. Żaden poligon nie da tyle, co operacja w warunkach bojowych.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: militaria | Rosja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy