Borsuk-17. Polsko-amerykańskie ćwiczenia pancerniaków

W trakcie rozwoju sytuacji taktycznej ćwiczące pododdziały musiały szybko reagować na zmieniającą się warunki prowadzenia działań /st.chor. Rafał Mniedło /INTERIA.PL/materiały prasowe
Reklama

W niedzielę, 26 listopada, podczas ćwiczenia pk. BORSUK-17, na żagańsko-świętoszowskim poligonie praktycznie realizowano szereg działań i epizodów taktycznych. Poza poddziałami Czarnej Dywizji brali w nich udział amerykańscy żołnierze 2 Taktycznej Brygadowej Grupy Bojowej (2 ABCT).

W trakcie rozwoju sytuacji taktycznej ćwiczące pododdziały musiały szybko reagować na zmieniającą się warunki prowadzenia działań. Amerykańskie pododdziały, które stanowiły pierwszą najlepiej rozbudowaną pod względem fortyfikacyjnym linię obrony zmuszone zostały do odwrotu.

Na pasie taktycznym Joanna na broniące się amerykańskie pododdziały zmechanizowane wyposażone w transportery M-1 Bradley uderzył przeciwnik wyposażony w czołgi Leopard 2A5. Dla potrzeb ćwiczenia byli to żołnierze 34 Brygady Kawalerii Pancernej z Żagania. Natychmiast zostało wezwane wsparcie artyleryjskie, a później lotnicze. 

Reklama

Przeciwnik parł jednak do przodu spychając pododdziały sojusznicze w kierunku rzeki Kwisa. Należało zorganizować przeprawę, a następnie ją utrzymać.

- Podczas realizacji poszczególnych epizodów ćwiczenia w szkoleniu zastosowano  metodę, gdzie zarówno przeciwnika jak i wojska własne były podgrywane przez żołnierzy biorących udział w szkoleniu. Taka forma ćwiczeń daje nam możliwość stworzenia jak najbardziej realnych warunków bojowych - wyjaśnia mjr Wojciech Politowicz, szef grupy pozorowania pola walki i działań przeciwnika.

Mimo tego, że udało się stworzyć warunki odpowiednie do pokonania rzeki na drugim jej brzegu czekał ukryty przeciwnik. Tym razem były to pododdziały 10 Brygady Kawalerii Pancernej. Rozgorzała walka o utrzymanie przepraw. 

- Poszczególne epizody taktyczne stanowią pełne spektrum działań prowadzonych na współczesnym polu walki. Ćwiczący  muszą ze sobą współdziałać i współpracować. Powodzenie jednych zależy od drugich i na odwrót. Pododdziały zmechanizowane i zmotoryzowane oraz pancerne, muszą być wspierane przez artylerię, pododdziały przeciwlotnicze czy inżynieryjne i logistyczne, a w powietrzu przez samoloty, śmigłowce oraz bezzałogowe statki latające. Chcemy aby warunki były zbliżone do realnych - tłumaczy ppłk Marek Kociemba, szef zespół zabezpieczenia działań taktycznych i ogniowych.

mjr Artur Pinkowski

INTERIA.PL/materiały prasowe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy