Awaria na rosyjskim okręcie. Co tam robili?

Okręt podwodny specjalnego przeznaczenia BS-64 "Podmoskowje" /domena publiczna
Reklama

2 lipca Ministerstwo Obrony Federacji Rosyjskiej poinformowało, że dzień wcześniej na wodach terytorialnych kraju na Morzu Barentsa doszło do pożaru na pokładzie badawczego miniaturowego okrętu podwodnego. Jak się okazuje Rosjanie nie mówią wszystkiego.

Komunikat prasowy MO FR głosi, że do zdarzenia doszło na naukowo-badawczym aparacie głębinowym przeznaczonym do badań obszarów naturalnych i dna oceanu na rzecz Marynarki Wojennej Rosji podczas prowadzenia pomiarów biometrycznych. Okręt miał zatem wykonywać misje dla Głównego Dyrektoriatu Badań Głębinowych Marynarki Wojennej, znanego jako GUGI. Do wypadku miało dojść 1 lipca o godz. 20.30 czasu lokalnego. Załoga miała ugasić pożar i doprowadzić okręt do głównej bazy morskiej Floty Północnej w Siewieromorsku, w obwodzie murmańskim.

Dowódca Marynarki Wojennej Rosji, adm. Nikołaj Jewmenow objął kierowanie śledztwem, mającym wyjaśnić przyczyny tragedii. Później pojawiła się informacja, że wśród czternastu zabitych, siedmiu było kapitanami 2. rangi,  jest to odpowiednik polskiego komandora porucznika, a dwóch z nich posiadało tytuł Bohatera Federacji Rosyjskiej. Nieoficjalnie tylko jeden z nich miał zginąć z powodu pożaru, a pozostali mieli ulec zatruciu po uruchomieniu systemu gaśniczego.

Reklama

Jak poinformował minister obrony Rosji Siergiej Szojgu:

- Główną przyczyną katastrofy na rosyjskiej jednostce głębinowej był pożar w przegrodzie akumulatorów, reaktor jednostki po pożarze został odizolowany i jest w pełni sprawny. Jednostka wróci do służby".

Minister potwierdził w ten sposób nieoficjalne informacje, że pożar wybuchł na jednostce o napędzie nuklearnym. Już tuż po wypadku media informowały, że pojazd podwodny  AS-12 nigdy nie operuje samotnie. W rejon działania jest bowiem przenoszony w przestrzeni w dolnej części kadłuba atomowego okrętu podwodnego specjalnego przeznaczenia BS-64 Podmoskowje - zmodyfikowanego projektu 667BDRM Delfin (pierwotnie zaprojektowanego jako nosiciel rakietowych pocisków balistycznych). Wcześniej był przenoszony przez starszą jednostkę KS-129 Orenburg, pierwotnie projektu 667BDR Kalmar.

Rosyjski "Kommiersant" informował, że płomień ogarnął izolację kabli lub olej w transformatorach i toksyczny dym przedostał się dalej przez systemy wentylacji, dusząc śpiących marynarzy. Dziennikarze zastrzegają jednak, że zwarcie w rozdzielnicy elektrycznej jest jedną z wielu wersji dotyczących przyczyn wybuchu pożaru, które śledczy biorą pod uwagę..

Nie wiadomo także, czy wypadek miał ewentualny związek z napędem jądrowym którejś z jednostek. MO FR zdementowało także informację, że do pożaru doszło w wyniku wybuchu gazu. Taką informację miała przekazać agencja prasowa Interfax Norweskiemu Urzędowi ds. Bezpieczeństwa Jądrowego (DSA) w odpowiedzi na zapytanie czy wypadek miał charakter jądrowy. Dyrektor DSA Per Strand poinformował, że w regionie Morza Barentsa nie odnotowano wzrostu radioaktywności.

Militarny cywil?

Lakoniczna informacja MO FR, podkreślająca cywilne zastosowanie jednostki, na której doszło do zdarzenia zdaje się tylko potwierdzać, że do wypadku doszło jednak na okręcie podwodnym projektu 10831 Łoszarik. Jest to jednostka specjalnego przeznaczenia, której istnienie przez wiele lat utrzymywano w tajemnicy. Jednak dziś wiadomo, że WMF dysponuje jeszcze czterema podobnymi okrętami: AS-15 i AS-33, projektu 1910 Kaszalot oraz AS-21 i AS-35 projektu 1851.1 Paltus. Jednostki te służą nie tylko do badań oceanograficznych czy zadań poszukiwawczo-ratowniczych, ale także do zwiadu podwodnego, a więc są przeznaczenia wojskowego.

Według różnych źródeł AS-12 ma od 60 do 74 m długości, około 7 m szerokości, a załoga składa się z 25 oficerów i marynarzy. Projekt powstał w morskim biurze inżynieryjnym Malachit z Sankt Petersburga. Wyporność nawodna ma wynosić około 1600 t, a podwodna 2100 t. Stępkę położono 16 lipca 1990 roku, ale budowa była wstrzymana przez wiele lat z przyczyn finansowych pomimo pierwszego wodowania technicznego 26 sierpnia 1996 roku.

Okręt o tytanowym kadłubie ponownie zwodowano po wykończeniu dopiero w 2003 roku, a 4 lata później wszedł do służby. Jest napędzany pojedynczym reaktorem jądrowym E-17 o mocy ok. 5 MW, który zapewnia mu prędkość podwodną ok. 10-11 w. Dokładne parametry okrętu są niejawne, ale podczas ćwiczeń w Arktyce w 2012 miał zejść na głębokość pomiędzy 2000 a 2500 m (według innych źródeł tylko 1000 m). Najlepsza znana fotografia AS-12 została przypadkowo opublikowana w magazynie Top Gear Russia w 2015 roku, który błędnie określił go jako okręt podwodny projektu 210. Błąd wynika z tego, że 210 był numerem budowy jego kadłuba.


Pożar ten jest najpoważniejszym wypadkiem na rosyjskim okręcie podwodnym w minionych kilkunastu latach. 8 listopada 2008 doszło do zatrucia na atomowym okręcie podwodnym K-152 Nerpa projektu 971IM Szczuka-B. Podczas prób odbiorczych jeden z marynarzy przypadkowo uruchomił system gaśniczy (wcześniej zmieniając parametry czujników temperatury i ciśnienia), przez co do jednego z przedziałów została wtłoczona trująca mieszanka freonu R-114B2 i tetrachloretylenemu.

W wyniku zdarzenia zginęło 20 osób, w tym 3 marynarzy i 17 pracowników stoczniowych. Okręt jest obecnie dzierżawiony przez Indie jako INS Chakra (S71). Inne wypadki tego rodzaju w ostatnim czasie , ale bez ofiar śmiertelnych, to pożar jednostki proj. 877 Pałtus we Władywostoku 21 stycznia 2018 roku (oficjalnie miały to być ćwiczenia), następnie wycofanego ze służby K-173 Krasnojarsk proj. 949A Antiej w stoczni remontowej Sieldiewaja w Wiluczinsku na Kamczatce 29 kwietnia 2016 roku, a także remontowanych w stoczniach w obwodzie murmańskim: K-255 Orzeł proj. 949A Antiej 7 kwietnia 2015 roku i K-84 Jekaterynburg proj. 667BDRM Delfin 29 grudnia 2011 roku.

Czarna seria

To nie pierwszy poważny wypadek okrętu ze składu Floty Północnej. W październiku 2018 roku agencja RIA Nowosti poinformowała, że podczas remontu doszło do poważnego wypadku z udziałem krążownika lotniczego "Admirał Kuzniecow", w wyniku którego zatonął dok pływający PD-50. Informator agencji twierdził, że około północy nastąpiło przerwanie dostaw energii elektrycznej, co spowodowało niespodziewany i niemożliwy do powstrzymania, napływ wody zaburtowej do zbiorników balastowych doku. PD-50 zaczął przechylać się na burtę. Przechyłu nie wytrzymały dwa żurawie wieżowe, z których jeden spadł na pokład lotniskowca, a drugi na nabrzeże.

Przechył doku spowodował zsuwanie się kadłuba "Admirała Kuzniecowa" po kilblokach - podporach podpierających stępkę jednostki wewnątrz PD-50. Zdecydowano się jak najszybciej wyprowadzić okręt przy pomocy holowników do basenu portowego. Kiedy tylko kadłub zszedł z doku, ten w wyniku falowania i wody napływającej do zbiorników balastowych, osiadł na dnie.

Jak podawała agencja TASS, rannych zostało czterech stoczniowców, którzy zostali odwiezieni do murmańskiego szpitala z objawami hipotermii. Według wstępnych informacji mieli oni wpaść do wody w momencie wychodzenia "Admirała Kuzniecowa" z doku.

Dla Rosjan zatopienie doku to ogromny problem - PD-50 był największym dokiem, jaki posiadali na północy. Oznacza to, że Flota Północna straciła zdolność do remontów i przeglądów okresowych okrętów podwodnych, krążowników, niszczycieli i, co gorsza, atomowych lodołamaczy, które zimą osłaniały rejsy okrętów bojowych.

Rafał Muczyński, Sławek Zagórski


MilMag
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy