"Artemis". Niewykorzystana szansa polskich stoczni

Okrętu nie udało się ukończyć w Polsce /MilMag
Reklama

Budowa okrętu wywiadu radioelektronicznego dla Szwecji była rozpoczynana z wielką pompą, a przedstawiciele Stoczni Wojennej podkreślali wzajemne zaufanie. Okręt miał być zbudowany do 2020 roku i stać się trampoliną do opanowania nowych rynków. Dziś nieukończony kadłub został odholowany do Szwecji.

Za dwa tygodnie miną trzy lata od uroczystości palenia pierwszych blach pod budowę specjalistycznego okrętu dla szwedzkiej marynarki wojennej. Miał być gotowy w zeszłym roku. Niestety, od dłuższego czasu prace się opóźniały, aż w końcu stoczniowcy zeszli z pokładu jednostki.

W 2018 roku Jyrki Kujansuu, wiceprezes Saaba w Polsce i krajach bałtyckich, podkreślał, że budowa tak newralgicznej jednostki wymaga zaufania, precyzji i bliskiej współpracy. Wiceprezes zarządu Stoczni Remontowej Nauta chwalił się, że Szwedzi wybrali stocznie należące do Polskiej Grupy Zbrojeniowej ze względu na renomę w przemyśle stoczniowym.

Reklama

- Dla Stoczni Remontowej Nauta udział w tym przedsięwzięciu będzie szansą na dalszy, dynamiczny rozwój i możliwość zwiększenia portfela zamówień na statki, nie tylko na arenie krajowej. Jako Nauta posiadamy wykwalifikowaną kadrę, mamy odpowiednią infrastrukturę i wieloletnie doświadczenie - tłumaczył Sławomir Latos, prezes Stoczni Remontowej "Nauta" SA..

- Jesteśmy firmą, która bardzo szybko się rozwija, stawia na innowacyjność, odważnie i z powodzeniem wchodzi na nowe obszary techniczne - to wszystko sprawia, że jesteśmy przygotowani do udziału w projekcie, jakim jest budowa jednostki o specjalnym przeznaczeniu - dodawał.

Dziś stocznia ma poważne problemy finansowe, a nieukończony okręt został odholowany do Szwecji przez polski holownik oceaniczny "Opal".

Podział obowiązków

Stocznia Remontowa Nauta miała być odpowiedzialna za całość prac przy budowie, zwodowaniu oraz wstępnych próbach morskich platformy szwedzkiego statku. Następnie okręt miał przejść do stoczni Saab w Karlskronie, gdzie miały zostać zamontowane specjalistyczne elementy wyposażenia wywiadu elektronicznego oraz przeprowadzony finalny etap prób morskich przed przekazaniem go użytkownikowi.

Kadłub okrętu, który otrzymał nazwę "Artemis", został zwodowany w Stoczni Wojennej 17 kwietnia 2019 roku, następnie został przeholowany do Nauty, gdzie prace stoczniowe w zasadzie zamarły wiosną 2020 roku. Wówczas jedyne co można było zaobserwować, to zmianę koloru plandeki, osłaniającej budowę.

- Przede wszystkim szkoda zmarnowanej szansy dla polskiego przemysłu, który mógł rozwijać współpracę ze Szwedami, zwłaszcza w kontekście informacji dotyczących zakupu używanych okrętów podwodnych typu A17, które będą wymagały prac remontowych - mówi Jakub Link-Lenczowski, wydawca magazynu MilMag. 

Równia pochyła

Już w 2019 roku było wiadome, że sytuacja finansowa stoczni Nauta jest tragiczna, a program naprawczy nie daje efektów. W 2019 roku biegły rewident odrzucił roczne sprawozdanie finansowe zarządu stoczni za poprzedni rok. Urzędnik zakwestionował wówczas wiarygodność przedstawionych danych finansowych i stwierdził, że stocznia nie powinna już prowadzić działalności. 

Po sprzedaży części majątku oficjalnie udało się zredukować zadłużenie z 208 do 110 milionów zł, jednak strata wyniosła 51 mln zł, a wynik finansowy netto zamknął się na minus 57,9 mln zł. Jeszcze w 2015 roku strata wynosiła tylko 4,3 mln zł.

Aby uratować stocznię, związki zawodowe zaproponowały państwowym właścicielom wszczęcie postępowania układowego. Niestety niewiele to dało.

- Konieczna jest dalsza nasza presja, by była przeprowadzona restrukturyzacja stoczni w zgodzie także z interesami stoczni i jej pracowników. Kolejne pismo z apelem o wsparcie wysłaliśmy pod koniec kwietnia do premiera Morawieckiego. Liczymy, że Skarb Państwa spróbuje nam pomóc. Niestety, obietnice pozostają obietnicami. Nie rzucono nam koła ratunkowego - mówi Edmund Ruszkowski, przewodniczący KM NSZZ "Solidarność" Stoczni Nauta S.A.

Obecnie stocznia ma zaległości wobec 639 wierzycieli, którym jest winna 320 mln zł. Głównie podwykonawcom, którzy wykonują większość prac w stoczni. Jedyne, co tak naprawdę się zmienia w stoczni, to osoby zasiadające w radzie nadzorczej i zarządzie.

Zarówno Saab jak i Nauta nie komentują sytuacji. Można jednak przypuszczać, że Szwedzi sami dokończą budowę w swojej stoczni w Karlskronie. Kontrakt miał wartość ok. 322,3 mln zł.

Ratunek?

Sama Polska Grupa Zbrojeniowa nie ma zbytniej możliwości ingerencji w sytuację stoczni, ponieważ struktura własności jest dość skomplikowana.

Od 2010 roku stocznia wchodzi w skład Funduszu Mars FIZ, którym zarządza MS Towarzystwo Funduszy Inwestycyjnych. Cztery lata później Andrzej Kensbok, prezes PGZ, powiedział na antenie ISBnews, że grupa prowadzi rozmowy z Inspektoratem Wsparcia MON, a niedługo powróci do rozmów z Inspektoratem Uzbrojenia na temat nowych zamówień remontowych, modernizacyjnych i powrotu programów nowych jednostek. W tym przypadku chodzi o programy Miecznik i Czapla, które w zasadzie nie wiadomo, na jakim są etapie.

W 2018 roku program Miecznik został przesunięty z 2017 roku na 2024, a Czapla z 2020 na 2022 rok, aż w końcu wygaszony. W przypadku Miecznika, kończy się faza analityczno-koncepcyjna, a Inspektorat Uzbrojenia wydał ogólne założenia w sprawie zakupu okrętów. Teraz dokumenty czekają na podpis min. Błaszczaka.

Czy zamówienie ze strony MON uratuje stocznię? Takim ratunkiem miał być właśnie "Artemis", który pod osłoną nocy odszedł na północ.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Szwecja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy