Airbus: W Łodzi miał powstać zakład produkcji śmigłowców, 6 tys. miejsc pracy

"Zgodziliśmy się na stworzenie stworzenie jedynego w Polsce państwowego zakładu produkcji śmigłowców" - pisze w liście do Beaty Szydło prezes francuskiego Airbusa. Producent caracali twierdzi też, jest firma jest rozczarowana jednostronnym zerwaniem rozmów przez Ministerstwo Rozwoju. Rząd, odpowiadając na list Airbusa, stwierdził, że niektóre propozycje stwarzały istotne ryzyko dla bezpieczeństwa Polski.

Producent caracali w liście do premier pisze o rozczarowaniu decyzją Ministerstwa Rozwoju. "Chcemy rzetelnie poinformować o treści swojej oferty offsetowej" - zapewnia francuska firma Airbus Helicopters i zaprzecza, jakoby negocjacje odbywały się w złej wierze. Rozmowy - jak podkreśla producent caracali - zostały jednostronnie zerwane przez Ministerstwo Rozwoju. Francuska firma na cztery dni przed przerwaniem rozmów miała na prośbę polskiego MON przedłużyć termin obowiązywania umowy sprzedaży do końca listopada.

W liście Francuzi wyliczają listę argumentów, które mają przemawiać za ich ofertą. To między innymi 6 tys. miejsc pracy, które ich zdaniem miały powstać w Polsce, w tym 1250 bezpośrednio w zakładach w Łodzi, Radomiu i Dęblinie.

Airbus twierdzi, że zgodził się na ponad czterdzieści wymogów transferu technologii lotniczych, które miały zabezpieczać strategiczne interesy Polski. Miało to oznaczać między innymi możliwość pełnej obsługi, remontu i napraw maszyn w Polsce, przekazanie kodów źródłowych i licencji do rozwijania śmigłowców i ich systemów.

Airbus podkreśla, że zgodził się na utworzenie z Wojskowymi Zakładami Lotniczymi w Łodzi "jedynego w Polsce państwowego zakładu produkcji śmigłowców, w którym Polska posiadałaby 90 proc. udziałów". I porównuje to do innych zakładów działających w Polsce. "W Polsce nie ma żadnej wytwórni należącej do Skarbu Państwa. (...) PZL Świdnik należy do Leonardo, a PZL Mielec - do Sikorsky/Lockheed Martin" - pisze w liście do premier Beaty Szydło producent caracali.

Reklama

Tu przeczytasz całe pismo Airbus Helicopters do Beaty Szydło

"Polskie interesy były zagrożone" - tak wiceminister rozwoju Radosław Domagalski-Łąbędzki tłumaczył na konferencji w Wojskowych Zakładach Lotniczych nr 1 w Łodzi zerwanie rozmów dotyczących zakupu śmigłowców wielozadaniowych dla polskiej armii. Szef MON Antoni Macierewicz dodawał, że mogło dojść do przejęcia łódzkich zakładów remontowych. "Musieliśmy mieć absolutną gwarancję, że nie będzie ryzyka, iż PZL Łódź zostanie przejęty przez obcy kapitał" - twierdzi Macierewicz.

Teraz w Wojskowych Zakładach Lotniczych w Łodzi mają być remontowane wszystkie polskie śmigłowce wojskowe - te kupione w Świdniku i te zakupione w Mielcu.

"Będzie to integralny element kontraktu na nowe helikoptery, które zasilą polską armię w najbliższych latach" - dodał Macierewicz. Macierewicz powiedział, że w tym roku dostarczone zostaną dwa śmigłowce, w przyszłym - 8, a potem - 11.

Minister poinformował również, że będą prowadzone rozmowy z ukraińską Motor Siczą, w sprawie dostarczania do zakładów w Łodzi silników m.in. do Mi-8 i Mi-24.

Caracal, produkcji Airbus Helicopters, został wybrany do końcowych rozmów w przetargu na wielozadaniowe śmigłowce dla polskiego wojska w kwietniu ub. roku. Negocjacje umowy offsetowej rozpoczęły się 30 września ub. roku. Jej zawarcie było warunkiem podpisania kontraktu na dostawę 50 wiropłatów.

Decyzja o wyborze śmigłowca Caracal wzbudziła sprzeciw PiS i związków zawodowych działających w zakładach, których oferty zostały odrzucone - PZL Mielec, należących do amerykańskiej korporacji Sikorsky z maszyną Black Hawk, i PZL Świdnik - będących własnością Leonardo Helicopters proponujących maszynę AW149.

Tydzień temu Ministerstwo Rozwoju poinformowało, że negocjacje zostały zakończone. Jak podano, kontrahent nie przedstawił oferty offsetowej zabezpieczającej w należyty sposób interes ekonomiczny i bezpieczeństwo państwa polskiego.

Grzegorz Kwolek

Informacja własna

RMF24.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy