Zdjęcia ludzi bez ludzi

- Nie uważam, że zdjęcia bez wyraźnie widocznych na nich osób są w jakimś sensie oderwane od ludzkich spraw - mówi fotograf David Goldblatt. Artysta znany ze świetnych portretów południowoafrykańskiego społeczeństwa z czasów apartheidu jest jednym z gości rozpoczynającego się dziś w Krakowie Miesiąca Fotografii.

David Goldblatt (ur. 1930 r. w Radfontein w RPA) zaczął interesować się fotografią, kiedy jako młody człowiek podziwiał zdjęcia sławnych fotografów w takich magazynach jak: "Life", "Look" czy "Picture Post". W 1963 r. zdecydował, że poświęci fotografii cały swój czas.

Szybko stwierdził, że bardziej niż robienie zdjęć newsowych do gazet interesuje go krytyczna obserwacja warunków społeczeństwa, w którym żyje. Dzięki niezwykłej precyzji kadrów jego fotografie są zwięzłe, ale nie oczywiste.

David Goldblatt wystawiał swoje prace w europejskich, amerykańskich, australijskich i afrykańskich galeriach. Jego fotografie znajdują się też w kolekcjach South African National Gallery w Kapsztadzie, Bibliotheque Nationale w Paryżu, Victoria & Albert Museum w Londynie, Museum of Modern Art w Nowym Jorku i Museum of Contemporary Art w Barcelonie.

Reklama

Marcin Wójcik, INTERIA.PL: Jakie fotograficzne tematy najbardziej cię interesują?

David Goldblatt: - Moja ojczyzna i rodacy.

Co cię zainspirowało do dokumentowania codziennego życia czarnoskórych mieszkańców RPA i co sprawia, że robisz to od przeszło pół wieku?

- Interesowały i dalej interesują mnie nasze, południowoafrykańskie, wartości, nasz etos oraz to, jak te sprawy były i są obecne w naszym życiu.

Fotografowałeś czarnoskórych mieszkańców RPA praktycznie przez cały czas trwania apartheidu. Jak zmieniła się sytuacji tych ludzi po jego zlikwidowaniu? Czy piętno apartheidu dalej wisi nad południowoafrykańskim społeczeństwem?

- Oczywiście koniec apartheidu spowodował fundamentalne zmiany w społeczeństwie, ale, niestety, bieda i bezrobocie dalej pozostają bardzo poważnymi problemami. Jakkolwiek apartheid się skończył, dalej posługujemy się rasowymi, a często nawet rasistowskim schematami myślowymi. Miną lata zanim zmienimy ten sposób myślenia.

W RPA z czasów apartheidu byłeś częścią uprzywilejowanej białej mniejszości. Czy dorastanie i życie w rasistowskim kraju miało wpływ na twoją fotografię?

- Tak, jako młody chłopak byłem oburzony niesprawiedliwością, jaką doświadczali czarnoskórzy rodacy. To, że jestem biały i byłem uprzywilejowany, to fakt. Starałem się jednak rozsądnie korzystać z przywilejów, które miałem. Oczywiście była to bardzo silna motywacja do robienia zdjęć.

Powiedziałeś kiedyś: "kulminacyjne momenty historii, które są chlebem powszednim międzynarodowej prasy nie bardzo mnie interesują". Cóż zatem cię zainteresowało na tyle, że skończyłeś z robieniem zdjęć dla prasy i zająłeś się socjologiczną wręcz obserwacją południowoafrykańskiego społeczeństwa?

- Nigdy nie rzuciłem fotoreportażu, bo nigdy nie uważałem się za fotoreportera. Tak samo, jak nigdy nie uważałem się za dokumentalistę czy fotografa mody czy czegokolwiek innego. Po prostu jestem fotografem. A bardziej od wszelkich wydarzeń interesowały mnie ich przyczyny, kulisy.

Czy znasz osoby przedstawione na twoich zdjęciach? Czy obecnie portretowani przez ciebie ludzie zachowują się inaczej przed obiektywem niż ci, którym robiłeś zdjęcia w latach 60. czy 70. ubiegłego wieku?

- Zwykle nie znam osób, które fotografuje. Z mojego doświadczenia wynika jednak, że obecnie ludzie są mniej chętni by ich fotografować niż byli chociażby 40 lat temu.

Jak zostałeś fotografem?

- Przeczytałem kilka książek, w szczególności "Basic Photo Series" Ansela Adamsa. No i uczyłem się na własnych błędach.

Na początku swojej kariery koncentrowałeś się na fotografowaniu ludzi, natomiast po zlikwidowaniu apartheidu zacząłeś fotografować architekturę i krajobrazy. Dlaczego?

- Zainteresowałem się strukturami jako formą wyrazu wartości i etosu dokładnie z tych samych powodów, z jakich fotografowałem życie codzienne mieszkańców RPA. Struktury są tworzone przez ludzi i nie uważam, że zdjęcia bez wyraźnie widocznych na nich osób są w jakimś sensie oderwane od ludzkich spraw. Struktury są częścią człowieczeństwa i społeczeństwa.

W jednym z najciekawszych twoich fotoesejów sportretowałeś byłych przestępców w miejscach, w których popełnili oni przestępstwo. Jak wpadłeś na pomysł stworzenia takiego projektu? Czy byli przestępcy z chęcią wracają do miejsc, gdzie zmieniło się ich życie, by stanąć przed obiektywem?

- Cały czas pracuję nad tym fotoesejem, więc zbiór zdjęć będzie się systematycznie powiększał. Wymyśliłem, by wrócić na miejsce zbrodni z byłymi przestępcami, bo chciałem stworzyć portrety, które będą wymowne zarówno dla mnie, jak i dla nich. Fotografuję wyłącznie eks-kryminalistów, którzy tego sami chcą i godzą się, by zrobić im zdjęcie w miejscu, gdzie złamali prawo.

Do lat 90. ubiegłego wieku robiłeś prawie wyłącznie czarno-białe zdjęcia. Potem to się zmieniło. Dlaczego?

- Od około 1964 r. często wykorzystywałem kolorową fotografię w pracy zawodowej - w zdjęciach, które robiłem dla prasy. Natomiast w moich pracach prywatnych, dokumentacyjnych, nie korzystałem z kolorowych negatywów. Takie zdjęcia wydawały mi się "zbyt słodkie" do tego, co chciałem powiedzieć na temat apartheidu. Co więcej, metody obróbki kolorowej fotografii były wtedy bardzo ograniczone. Od około 2000 r. zacząłem korzystać z fotografii kolorowej na równi z czarno-białą. Stało się to częściowo z powodu większego poczucia wolności po zlikwidowaniu apartheidu, a częściowo dzięki możliwości cyfrowej obróbki zdjęć. Jest ona przyjemniejsza od pracy w ciemni i daje więcej możliwości wykorzystania swojej kreatywności.

Który ze skończonych już projektów był dla ciebie najtrudniejszy do zrealizowania?

- "In Boksburg" był najtrudniejszą rzeczą, jaką kiedykolwiek zrobiłem. Chociaż ukończyłem projekt w wyjątkowo krótkim czasie, to był on dla mnie najtrudniejszy, bo dotyczył mojego własnego podwórka - średniej klasy białych Południowoafrykańczyków. W tym projekcie zadałem pytanie, które dotyczyło wszystkich z nas: Jak to możliwe, że na ogół praworządni i przyzwoici, a nawet współczujący ludzie byli współwinnymi istnienia systemu, nawet przez samo uczestnictwo w nim, który był zasadniczo niemoralny i zły?

Dziękuję za rozmowę.

Zobacz więcej zdjęć autorstwa Davida Goldblatta!

Patronem medialnym Miesiąca Fotografii w Krakowie 2011 jest portal INTERIA.PL.

Aktualny program wydarzeń znajdziesz tutaj!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: zdjęcie | człowiek | fotografia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy