Władcy umysłów: Mark Zuckerberg i Elon Musk

Mark Zuckerberg i Elon Musk - jedni z bohaterów książki "Władcy umysłów" /materiały prasowe
Reklama

Nigdy na nich nie głosowaliśmy, a kierują naszym życiem. Dysponują ponadnarodową władzą i funduszami znacznie większymi niż budżety zamożnych państw. Dokąd nas prowadzą? Sprawdźmy, czy jest nam z nimi po drodze. Poznajcie sylwetki dwóch wyjątkowych wizjonerów - Elona Muska i Marka Zuckerberga.

Przemysław Słowiński przedstawia biografie ludzi, którzy zrewolucjonizowali naszą cywilizację. Autor opisuje lekkim językiem, wizjonerów, którzy jednocześnie są ludźmi z krwi i kości. Biografie założycieli firm Apple, Microsoft, Facebooka, Tesla Motors, Agencji Reutera, telewizji FOX, SKY, CNN i wielu innych rewolucyjnych przedsięwzięć zostały zebrane w jednym tytule.

Mark Zuckerberg. Najmłodszy miliarder świata, który przeorał media społecznościowe, wymyślając wraz z kolegami z Harvardu Facebooka.

Elon Musk. Uchodzi za pomysłodawcę kolei super prędkości Hyperloop, właściciel SpaceX, pierwszej prywatnej firmy konstruującej rakiety nośne dla pojazdów kosmicznych, współzałożyciel Tesla Motors, potentata produkcji samochodów elektrycznych.

Skąd się wzięli, jakie są ich plany, czy mają ze sobą coś wspólnego?

Reklama

Przeczytaj fragmenty książki "Władcy umysłów":

Większość biogramów Marka Zuckerberga zaczyna się zwykle od słów: "miliarder i twórca największego serwisu społecznościowego na świecie". Jako twórca Facebooka figuruje też w zbiorowej świadomości kilku miliardów ludzi. Niewielu czytających zwraca baczniejszą uwagę na to, co napisano dalej: że stworzył go "wraz z grupą studentów Uniwersytetu Harvarda". A to zdanie kluczowe. 

Chlubnym wyjątkiem jest tu polska Wikipedia ujmująca rzecz w następujący sposób: "Amerykański przedsiębiorca, główny twórca serwisu społecznościowego Facebook, dyrektor generalny tego serwisu; Człowiek Roku tygodnika «Time» w 2010 roku". Według całkiem niemałej jednak liczby źródeł Facebook "powstał z grzechu", a biografię bohatera tej historii można by zacząć zupełnie inaczej: "Ukradł Facebooka". Dlaczego? O tym za chwilę.

Niepodlegającym wątpliwości faktem jest już natomiast informacja, że w marcu 2008 roku 23-letni wówczas Zuckerberg z aktywami wysokości półtora miliarda dolarów uplasował się na 785. miejscu rankingu "Forbesa" zestawiającego najbogatszych ludzi ziemskiego globu. W ten sposób został najmłodszym miliarderem świata. Rok później znalazł się na 15. miejscu listy najbogatszych Amerykanów. Został również uznany trzecim (po Larym Ellisonie i Billu Gatesie) człowiekiem w Dolinie Krzemowej. Od 2010 roku magazyn "Time" regularnie umieszcza Zuckerberga wśród 100 najbogatszych i najbardziej wpływowych ludzi na świecie. 

W grudniu 2016 roku zajął 10. miejsce na liście najbardziej wpływowych ludzi świata, opublikowanej przez "Forbesa".

Kim tak naprawdę jest jeden z najbogatszych ludzi na naszej planecie? W jaki sposób został nim w ciągu zaledwie dekady? Czy aby na pewno stosowane przez niego metody, dzięki którym dostał się na szczyt listy miliarderów, były czyste i etyczne? Facebook skupia już prawie dwa miliardy użytkowników, jego wartość netto na dzień 26 lipca 2018 roku szacowana jest na 67,1 miliarda dolarów amerykańskich (co stanowi spadek o 15,4 miliarda dolarów w stosunku do poprzedniego dnia). 

Dlaczego to właśnie firma Marka Zuckerberga odniosła tak spektakularny sukces? Co sprawia, że miliony ludzi na całym świecie każdego dnia spędzają cenny czas na portalu społecznościowym stworzonym przez niepozornego studenta? W przeszłości najmłodszy miliarder świata oskarżony był również o włamanie do systemu komputerowego uniwersytetu Harvard. Mimo to zaufały mu miliardy użytkowników jego serwisu... Od lat jest dla jednych symbolem błyskawicznego sukcesu, a dla innych - czarnym charakterem biznesu.

Chciwy, całkowicie pozbawiony skrupułów oportunista zachowujący się jak zakompleksiony nastolatek - tak najkrócej można scharakteryzować głównego bohatera filmu Social Network Davida Finchera (reżysera m.in. Fight Club i Siedem), wyświetlanego również na ekranach polskich kin. W dodatku sfrustrowany faktem, że słabo idzie mu z podrywaniem dziewczyn, całą energię wyzwala przy komputerze, nie dosypiając dniami i nocami... 

Postać głównego bohatera jest wzorowana na Marku Zuckerbergu, a odtwarza ją amerykański aktor o polsko-żydowskich korzeniach, Jesse Eisenberg. Film powstał na podstawie książki Bena Mezricha o wiele mówiącym tytule Miliarderzy z przypadku. Początki Facebooka. Opowieść o seksie, pieniądzach, geniuszu i zdradzie (The Accidental Billionaires: The Founding of Facebook. The Tale of Sex, Money, Genius and Betrayal). Scenariusz napisał Aaron Sorkin (twórca scenariusza serialu The West Wing, w Polsce znanego jako Prezydencki poker).

Gdyby nagle ożywiono Balzaka i gdyby miał on okazję odwiedzić ten spartański, klaustrofobiczny pokój w akademiku, zobaczyłby Marka wpatrzonego jak zwykle w ekran komputera - pisze Mezrich. Dzieciak był wkurzony, bez dwóch zdań, za całe towarzystwo służyła mu bateria puszek piwa. Miał na sobie prawdopodobnie bluzę z kapturem i klapki Adidasa, jak zwykle zresztą. Każdy wiedział, że nienawidzi obuwia innego niż klapki. Postanowił sobie, że dojdzie w życiu do takiej pozycji, by nikt go nie zmuszał do chodzenia w niczym innym.

Całkowicie inny jednak Mark Zuckerberg wyłania się z licznych artykułów prasowych na jego temat. Tam przedstawiany jest zwykle jako "młody geniusz, który przełamując opór skostniałej uczelni, tworzy wspaniały i prosty zarazem mechanizm rewolucjonizujący Internet". Później zaś, "opierając się pokusie łatwych pieniędzy, prowadzi Facebook przez wody wielkiego biznesu, grając na nosie tuzom świata zaawansowanych technologii". W dwóch słowach: niepokorny urwis, który odniósł sukces dzięki temu, że jest sympatyczny i inteligentny.

Jaki zatem jest Mark Zuckerberg z fortuną szacowaną na ponad 52 miliardy dolarów - blisko o połowę młodszy od większości miliarderów ze świecznika? Człowiek, który zarabia więcej niż Bill Gates, chociaż jako dyrektor generalny Facebooka otrzymuje podobno pensję w wysokości jednego dolara miesięcznie? To wyrachowany, bezlitosny biznesmen bez skrupułów kierujący się wyłącznie zyskiem czy też zwykły, dobry chłopak, który po prostu ma szczęście i czuje ducha swoich czasów?

Mark przyszedł na świat w dobrze sytuowanej materialnie i wykształconej rodzinie. Jego ojciec, Edward Zuckerberg, prowadził w domu prywatną praktykę dentystyczną, matka, Karen (z domu Kempner), przed narodzinami czworga dzieci: Marka oraz jego trzech sióstr - Randi, Donny i Arielle, pracowała jako psychiatra. Został wychowany w gospodarstwie domowym reformowanych Żydów, uczestniczył w stylizowanej na Gwiezdne Wojny bar micwie, kiedy skończył 13 lat...

Mark wychował się w rodzinie judaistycznej, lecz sam został chyba ateistą. Przez jakiś czas wykazywał zainteresowanie buddyzmem. Jeśli chodzi o chrześcijaństwo, zarówno on, jak i jego żona opowiadali papieżowi Franciszkowi w sierpniu 2016 roku, "jak bardzo podziwiają jego przesłanie o miłosierdziu i czułości oraz o tym, jak odkrył nowe sposoby komunikowania się z ludźmi każdej wiary na całym świecie". 

W grudniu 2016 roku, kiedy zadano Markowi pytanie: "Czy nie jesteś ateistą?", odpowiedział napisanym w Boże Narodzenie postem na Facebooku: "Nie. Wychowano mnie na Żyda, a potem przeszedłem przez okres, w którym kwestionowałem te rzeczy. Ale teraz uważam, że religia jest bardzo ważna". Nigdy jednak nie sprecyzował, jaką konkretnie wiarę wyznaje.

Przodkowie Marka pochodzili z Niemiec, Austrii i Polski. "Stany Zjednoczone są narodem imigrantów i powinniśmy być z tego dumni" - napisał kiedyś na swoim Facebooku. Od strony ojca jego prababką była Minnie Wiesenthal, urodzona w 1892 roku w Skale Podolskiej jako córka Srula (Samuela) i Schneidel Wiesenthal (z domu Feuerberg). Imienia Minnie prababka Marka zaczęła używać dopiero w Stanach Zjednoczonych, w rzeczywistości nazywała się Mania - takie imię figuruje oficjalnie w jej zachowanej do dziś metryce urodzenia.

W historii rodziny Zuckerbergów pojawia się jeszcze jeden wątek związany z Polską. Prababką matki Marka, Karen Kempner, była Dora Steinberg. Mieszkała w Nowym Jorku na Brooklynie. W spisie ludności z 1930 roku podała, że pochodzi z Polski, a jej rodzice z Austrii, zaś jako swój język ojczysty wskazała polski. Mark Zuckerberg odwiedził Polskę w 2013 roku. Spotkał się wtedy z ówczesnym ministrem cyfryzacji Michałem Bonim. O swoich polskich korzeniach nie zająknął się jednak ani słowem.

Elon Musk. Wizjoner, geniusz, nieznośny szef, najbardziej zuchwały przedsiębiorca Doliny Krzemowej, jeden z najbogatszych ludzi na ziemi - napisano w przedmowie do biografii Elona Muska pióra Ashlee Vance. Człowiek stawiany w jednym szeregu z Thomasem Edisonem, Henrym Fordem i Steve’em Jobsem. Każdy start-up w jego rękach zmienia się w złoto.

Stworzył PayPala, koncern samochodowy Tesla Motors, a także SpaceX - firmę wysyłającą prywatne rakiety w kosmos. Muskowi udało się, mimo że jego życie jest niedorzeczne. A może właśnie dlatego.Żeby przekonać rząd, że pojawił się nowy gracz w wyścigu kosmicznym, zaparkował rakietę na trawniku przed siedzibą Federalnej Administracji Lotnictwa w Waszyngtonie. Gdy po auta Tesli ustawiały się kolejki chętnych, Leonardo DiCaprio błagał Elona o egzemplarz elektrycznego Roadstera. Musk oczywiście odmówił.

Kontrowersyjny biznesmen - można dodać - który goni za marzeniami, a także ojciec pięciu synów i człowiek zastanawiający się, ile czasu tygodniowo potrzebuje kobieta. "Może dziesięć godzin? To byłoby minimum?". 

Ekscentryczny miliarder, który wystrzelił w stronę Marsa rakietę Falcon Heavy. Pomysłami, które ma w głowie, mógłby obdzielić kilkadziesiąt osób. Uwielbia brzydkie słowa, podobnie jak większość ludzi z jego najbliższego otoczenia. W ciągu dwóch dekad spędzonych na budowaniu firm pozostawił za sobą mnóstwo ludzi, którzy albo go pokochali, albo nim gardzą.

Gotowość Muska do zmagania się z zadaniami uważanymi za niemożliwe do realizacji, zmieniła go w idola Doliny Krzemowej, gdzie inni dyrektorzy generalni mówią o nim z pełnym czci szacunkiem, a początkujący przedsiębiorcy chcą "być jak Elon", tak jak ich starsi koledzy wzorowali się na Stevie Jobsie.

[...] Musk bardziej przypomina Thomasa Edisona niż Howarda Hughesa - pisze o nim sam Ashlee Vance. Wynalazca, celebryta, przedsiębiorca i przemysłowiec, zdolny do przekuwania wielkich pomysłów w wielkie rzeczy. Zatrudnia tysiące osób, które kują metale w amerykańskich fabrykach w czasach, gdy inni uznali to za niemożliwe. 

Urodzony w RPA, dziś wydaje się najbardziej innowacyjnym przemysłowcem w swoim kraju, jednocześnie cechując się niecodziennym myśleniem, dzięki czemu to właśnie on ma szansę wyprowadzić Dolinę Krzemową na bardziej ambitną ścieżkę. Dzięki Muskowi Amerykanie mogą obudzić się za dziesięć lat z najbardziej nowoczesną autostradą świata: systemem tranzytowym sterowanym przez tysiące stacji ładowania zasilanych energią słoneczną, pełnym elektrycznych aut. 

Do tego czasu SpaceX może codziennie wysyłać rakiety nośne i pojazdy załogowe do dziesiątków miejsc, czyniąc przygotowania do dłuższych wypraw na Marsa. 

Postępy te wydają się tyleż niepojęte, co nieuniknione, o ile Muskowi uda się zyskać dość czasu, by wcielić je w życie. Jak twierdzi jego była żona Justine: "On robi, co chce i jest w tym nieustępliwy. To jego świat, a my wszyscy po prostu w nim żyjemy".

Musk stał się konkurencją dla amerykańskich przedsiębiorstw z branży wojskowej i przemysłu, w tym dla takich gigantów jak Lockheed Martin czy Boeing. Rywalizuje także ostro na arenie międzynarodowej, głównie z Rosją i Chinami. SpaceX wyrobiła sobie markę w branży jako tani dostawca. Ale to samo w sobie nie wystarczy jeszcze, by osiągnąć zwycięstwo. Przemysł kosmiczny wymaga uwikłania w sieć polityki, kumoterstwa i protekcjonizmu, które podminowują podstawy kapitalizmu. 

Steve Jobs również się z nimi zmagał, kiedy starł się z branżą muzyczną, próbując wprowadzić na rynek odtwarzacze iPod oraz iTunes. Tyle że kapryśni ludyści z branży muzycznej to dzieci w porównaniu z wrogami Muska, którzy na co dzień budują broń i decydują o powstawaniu nowych państw. W opinii tych i innych wrogów wizjoner z Pretorii jawi się jako postać owiana wątpliwościami:

Od lat Elon Musk mieszka w Kalifornii - obok południowoafrykańskiego posiada również obywatelstwo kanadyjskie oraz amerykańskie. Jest nieprzeciętnie bogaty i nieprzeciętnie pracowity. W 2016 roku magazyn "Fortune" szacował jego majątek na 13,1 miliarda dolarów. Zapracował na niego sumiennością i pomysłowością. Jeździł samochodem McLaren F1, który kupił za około milion dolarów i sprzedał w 2007 roku za około półtora miliona. 

Posiada także prywatne samoloty Aero L-39 Albatros oraz Dassault Falcon 900 (użyty na planie filmu Dziękujemy za palenie, którego był producentem). Trudno doszukać się pełnej i aktualnej listy przedsięwzięć, w które Musk jest zaangażowany. Jakkolwiek by jednak taką listę tworzyć, pojawiają się w niej nazwy najbardziej innowacyjnych i pomysłowych przedsięwzięć ostatnich lat.

Został umieszczony przez tygodnik "Time" na liście 100 osób o największym wpływie na świat w 2010 roku oraz na liście 75 najbardziej wpływowych ludzi XXI wieku stworzonej przez miesięcznik "Esquire". Wyróżniony jako "Żywa legenda lotnictwa" w 2010 roku przez Fundację Kitty Hawk za stworzenie następcy kosmicznego wahadłowca (rakiety Falcon 9 wraz z pojazdem Dragon). 

Otrzymał nagrodę von Brauna od National Space Society za przewodnictwo w najważniejszych osiągnięciach w podboju kosmosu w latach 2008-2009. Wyróżniony jako Przedsiębiorca Roku 2007 przez miesięcznik "Inc." za rozwój przedsiębiorstw Tesla i SpaceX etc., etc. 

Jest również doktorem honoris causa kilku prestiżowych uniwersytetów, w tym Amherst College w Massachusetts (USA) i Akademii Górniczo-Hutniczej im. Stanisława Staszica w Krakowie (Polska).

"Naszym długoterminowym celem jest przetransportowanie wielu osób i sporego ładunku na powierzchnię Marsa" - twierdzi. "Chcemy utworzyć tam mogącą się samodzielnie utrzymać cywilizację". Zapytany, czy bardziej jest wynalazcą czy przedsiębiorcą, odpowiedział, że "woli inżynierię i naukę, ale bez poświęcenia czasu na księgowość i sprzedaż, nie byłoby sukcesu jego przedsiębiorstw".

Elon Musk, znany ekolog, ekscentryk i obrońca środowiska, zauważa, że skoro rozwój technologiczny naszej cywilizacji osiągnął poziom, na którym jesteśmy w stanie stworzyć komputerową symulację rzeczywistości (przykładem mogą być liczne gry komputerowe), to kwestią czasu jest, aż osiągniemy poziom, w którym owe symulacje będą tak realne dla naszych zmysłów, że aż niemożliwe do odróżnienia od świata rzeczywistego.

Zapytany, czym się zajmuje, odpowiada, że jest wynalazcą. Tak naprawdę stanowi współczesną wersję człowieka renesansu. Zajmuje się wieloma dziedzinami i w każdej odnosi sukcesy.

Jest opętanym geniuszem podążającym najwspanialszą ścieżką, jaką ktokolwiek by sobie wymarzył - twierdzi Ashlee Vance. Jest w mniejszym stopniu dyrektorem goniącym za bogactwem niż generałem dowodzącym wojskami, pragnącym zapewnić zwycięstwo. Podczas gdy Mark Zuckerberg chce wam pomóc udostępnić zdjęcia bobasów, Musk pragnie... cóż... ocalić ludzkość przed dobrowolnym lub przypadkowym unicestwieniem.


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Elon Musk | Mark Zuckerberg
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy