Urszula Grabowska: Kto zaprząta jej uwagę?

- Kobieta seksowna to kobieta pogodzona z sobą, pewna swojej wartości i atutów, elegancka i powściągliwa - mówi Urszula Grabowska. O tym, kiedy sama czuje się najbardziej seksowna, czy bywa zazdrosna, jak znosi krytykę i w jaki sposób ocenia poziom polskiej kinematografii, opowiada w rozmowie z INTERIA.PL.

Magdalena Tyrała, INTERIA.PL: Patrzy pani w lustro i kogo widzi?

Urszula Grabowska: - Poznaję siebie co rano (śmiech). Daleki jest mi samozachwyt, samokrytycyzmu mi nie brakuje, ale patrzę w lustro ze spokojem i sympatią. Jestem w zgodzie ze sobą.

- Widzę kobietę, którą lubię - tak bym odpowiedziała. Jeszcze nie zawiodłam siebie na tyle, żebym musiała patrzeć na swoje odbicie krzywym okiem. Chociaż zdarza mi się pogrozić sobie palcem, nie za czyny, ale za myśli, nad którymi czasem powinnam bardziej panować (śmiech).

Reklama

Kiedy Urszula Grabowska czuje się najbardziej seksownie? Zobacz:

Największy kompleks?

- Nie wiem, czy mam ochotę się do niego przyznawać. Jest parę rzeczy, które "rozmasowuję" w sobie, ale równocześnie nie jest to nic, co nadmiernie utrudniałoby mi życie. Mam taką dewizę, że szkoda tracić czasu na szukanie, jak to mówią, "dziury w całym", doszukiwanie się problemów, na deprecjonowanie siebie. Każdy człowiek ma w sobie wartości, na których może się oprzeć, na których warto się skupić, podkreślać je i wydobywać.

- Poza tym uważam, że tym, co nam zjednuje sympatię innych, jest bycie w zgodzie ze sobą. Energia wysłana do świata do nas wraca...

Największy atut?

- Myślę, że może to być mój pozytywny stosunek do świata, ze wszystkimi tego konsekwencjami.

Jaki jest męski ideał Urszuli Grabowskiej? Zobacz:

Co musi zrobić mężczyzna, by zwrócić na siebie pani uwagę?

- To jest dłuższy proces, bo ja lubię poznawać ludzi i wyciągać wnioski. Jestem typem obserwatora, więc nie jest łatwo szybko mnie sobie zjednać. Tym bardziej nie jest to możliwe pod wpływem impulsu. Impuls bywa dobrym zaczątkiem znajomości, ale to jest dopiero początek procesu.

- Gdybym chciała się odnieść do tego tak dokładnie, musiałabym się zastanowić, co zrobił mój mężczyzna, że się z nim związałam. Jednak wtedy musiałabym wrócić wspomnieniami do tego, co było 15 lat temu, albo przeanalizować dzień po dniu, skoro mój związek trwa i dość intensywnie zaprząta moją uwagę... Prawdopodobnie aż tyle czasu nie mamy (śmiech).

Czy bywa pani zazdrosna?

- Oczywiście, że bywam zazdrosna. O mojego męża. Ale teraz już umiarkowanie. Dawniej bywałam bardziej. Dojrzewam, okrzepłam... Trochę bardziej skupiłam się na sobie, zaczęło mi być dobrze także samej ze sobą. Znając swoją wartość, nie mam powodu do nadmiernego strachu i obaw. Chociaż mój mąż jest bardzo intrygującym mężczyzną, to wydaje mi się, że potrafię bardzo racjonalnie ocenić zagrożenie. Póki nie daje mi powodów, ja nie biję piany w sytuacji, w której wszystko jest pod kontrolą.

A czy mąż, Adrian Ochalik, jest zazdrosny o kolegów z branży?

- Nie, absolutnie (śmiech). Myślę, że ludzie, którzy żyją ze sobą blisko, czują bardzo dobrze, czy wszystko jest na właściwym miejscu. Póki jest, nie ma powodów do zazdrości.

Jakie są plany Urszuli Grabowskiej na najbliższy czas? Zobacz:

Zaangażowała się pani w kampanię społeczną "Prawdziwa przyjaźń jest za darmo", nawołującą do przygarniania zwierząt ze schroniska. Dlaczego?

- Zdecydowałam się na udział w tej akcji, bo absolutnie podpisuję się pod hasłem, które jej przyświeca, i zgadzam się z tym, że psia przyjaźń to przyjaźń bezcenna, całkowicie bezinteresowna i  szczera. Sama miałam możliwość i szczęście tego doświadczyć, bo ponad 14 lat byłam właścicielem suki - kundelka - której zresztą uratowałam swego czasu życie, właśnie przygarniając jako bezdomnego psa. Została potraktowana w bardzo brzydki sposób przez poprzedniego właściciela.

- Teraz jestem na etapie życia, w którym wychowuję ośmioletniego syna, zakochanego w czworonogach. Jest wielkim miłośnikiem wszystkich zwierząt. Postanowiłam więc połączyć przyjemne z pożytecznym, czyniąc z tego swego rodzaju misję edukacyjną nie tylko dla społeczeństwa, ale również dla mojego dziecka.

Jak ocenia pani kondycję polskiego kina? Zdaniem krytyków film "Kac Wawa", wokół którego zrobiło się ostatnio dużo szumu, nie najlepiej świadczy o poziomie naszej kinematografii. Mają rację?

- Trudno mi się odnieść do filmu o wspomnianym tytule. Na pewno jest to sprawa godna uwagi i warta zamieszania, aczkolwiek trudno mi opowiadać o czymś, czego nie widziałam. Nie wiem w związku z tym, na ile fala tak mocnej krytyki jest słuszna, a na ile załatwia też sprawę trochę szerzej,  że kinematografii nazbierało dzięki innym obrazom i dlatego ten film tak  zbiera takie cięgi. Podejrzewam jednak, że jest coś na rzeczy. Przysłuchując się argumentom, odnoszę wrażenie, że słusznie się twórcom należało.

- Uważam, że krytyka jest także od tego, żeby czuwać, pilnować twórców i ich szeroko pojętej twórczości. Nie możemy się czuć bezkarni. W twórczości filmowej, jak zresztą w każdej innej, głównym motorem działania nie może być wyłącznie chęć zysku, chęć podbijania za wszelką cenę słupków oglądalności. Efektem zbyt często, niestety, okazuje się schlebianie najgorszym gustom, którym - nie da się ukryć - niektórzy "twórcy" zwykli schlebiać. Czy tak jest do końca w tym przypadku? Tego nie wiem.

Urszula Grabowska o polskiej kinematografii. Zobacz wideo:

Czy kiedyś płakała pani przez krytyków?

- Nie, nigdy nie płakałam z powodu krytyki. Ale zdarzało mi się, w zaciszu domowym bądź w wąskiej grupie zaprzyjaźnionych osób, posłużyć nawet inwektywami z głębokiego poczucia niesprawiedliwości i tego, że ktoś, kto wysmarował daną recenzję, niewiele wiedział na temat, na który pisał. Nie cierpię krytyki, która jest tendencyjna, manipulowana, powierzchowna i koteryjna. Nie cierpię krytyki, która jest nastawiona na to, żeby dokopać określonym twórcom tylko dlatego, że występują pod określonym szyldem,  podczas gdy preferencje danego krytyka są skrajnie zorientowane w odmiennym kierunku. Nie zgadzam się na coś takiego.

- Krytyka powinna być, poza tym, że merytoryczna, to przede wszystkim obiektywna.

U kogo Urszula Grabowska nigdy nie zagra? Zobacz wideo:

Często zdarza się, że przy wyborze roli sugeruje się pani tym, kto jeszcze zostanie obsadzony?

- To, kto zostanie obsadzony, do pewnego momentu mojego życia było dla mnie tajemnicą i nawet nie wypadało mi o to pytać. Od jakiegoś czasu jestem wtajemniczana w zamysły reżyserów, w zależności oczywiście od projektu i rozmiaru zadania, jakie jest mi proponowane. Czasem nawet konsultuje się ze mną pomysły. To jest bardzo miłe. Mam swoje zdanie na temat kolegów, ale też zawsze jestem ciekawa spotkania.

Dużo dzieje się ostatnio wokół teatru. Ministerstwo przygotowuje reformę teatrów, w związku z którą dyrektorów artystycznych zamierza zastąpić menedżerami. Myśli pani, że przełoży się to na jakość spektakli?

- Nie znam tych wszystkich postulatów i propozycji zmian szczegółowo. Niemniej temu, o czym pani mówi, jestem przeciwna. Boję się, że jeżeli instytucje kulturalne zostaną powierzone menedżerom, to zmienią się pewne kryteria jakości, hierarchia wartości i ważności w teatrze. Obawiam się, że będzie mniej miejsca na istotną twórczość, kulturę i edukację, a pierwszeństwo będą miały względy marketingowe. Na tym z kolei, wydaje mi się, ani artyści, ani tym bardziej widzowie na dłuższą metę nie wyjdą najlepiej.

Wyobraża sobie pani, co się stanie, kiedy pani miłość do aktorstwa się skończy? Ma pani jakiś plan B na życie?

- Nie wiem czy kiedykolwiek skończy się moja miłość do aktorstwa. Z pewnością nie wyobrażam sobie, że skończy się moja miłość do teatru. Zawód aktora  bywa zawodem męczącym i wyczerpującym. Bywa też zawodem niewdzięcznym, ale mimo wszystko jest bardzo piękny i wartościowy. Tym bardziej, jeśli ma się szczęście uprawiać go zgodnie ze swoimi oczekiwaniami.

- Na razie nie mam powodów do narzekań. W kilku wypadkach owoce znacznie przerosły tzw. wydatek własny, czyli psychiczne i fizyczne koszty. Uwielbiam aktorstwo, ale mam do niego dystans,  w mojej hierarchii wartości nie jest to coś, czemu jestem bezwzględnie i na pierwszym miejscu oddana. I nie to determinuje moje życiowe wybory.

Plan B Urszuli Grabowskiej? Zobacz wideo:

*****

Urszula Grabowska jest ambasadorką kampanii społecznej"Prawdziwa przyjaźń jest za darmo", namawiającej do przygarniania zwierzaków ze schroniska. Jej pomysłodawcą i organizatorem jest krakowska"Fundacja Psi los". Partnerem akcji jest INTERIA.PL. Do promowania schroniskowych adopcji fundacja zaangażowała jeszcze kilka znanych osób, między innymi Pawła Małaszyńskiego, Macieja Stuhra i Magdalenę Walach. Więcej o akcji czytaj tutaj

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: aktorka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy