Piękna blondynka za kierownicą tira. Polska Trucking Girl

Jeśli myślicie, że na polskich drogach widzieliście już wszystko, oraz że nic nie jest w stanie was zaskoczyć, to jesteście w błędzie. Bo jak nie popaść w osłupienie na widok niezwykle atrakcyjnej blondynki, byłej uczestniczki zawodów miss Podkarpacia, zasiadającej za kierownicą olbrzymiego tira? Poznajcie Iwonę Blecharczyk, która zamiast pracować w szkole poświęciła się swojej pasji i od jakiegoś czasu przemierza autostrady całej Europy swoją kilkunastotonową ciężarówką...

Dlaczego zostałaś kierowcą tira? Nie miałaś innych pomysłów na życie?

Iwona Blecharczyk: - Pomysłów miałam bardzo dużo! Kilka z nich nawet już zrealizowałam, ale jakoś zawsze "to nie było to". Ciągnęło mnie do drogi i ciężarówek. Nie było takiej siły, która by mnie powstrzymała przed byciem zawodowym kierowcą. Zrobiłam prawo jazdy, znalazłam pracę i ruszyłam w trasę. Było mi łatwiej ze względu na wykształcenie, bo studiowałam filologię angielską. Ten język jest bardzo przydatny w moim zawodzie, bo z dyspozytorami porozumiewam się właśnie po angielsku.

Reklama

Znalazłaś pracę, która uważana jest za mało kobiecą...

-To stereotyp. Przecież kiedyś "trzeba było chłopa", żeby w ogóle ruszyć kierownicą. Ponadto kobiecie nie wypadało podróżować samej i było to dość niebezpieczne - pewnie stąd takie przekonanie. Wszystko to jest już nieaktualne i trzeba "odświeżyć oprogramowanie" w naszych głowach. Owszem, są miejsca, gdzie kobieta może być zagrożona, ale mądra kobieta będzie unikać takich miejsc, zwiększając swoje bezpieczeństwo. 

Jakie są plusy i minusy tej pracy?

- To już sprawa indywidualna. Dla mnie liczy się wolność, wyzwanie, podróżowanie, niezależność. To, czego najbardziej nie lubię, to prysznice na stacjach benzynowych. Nieważne, jaki kraj - prawie wszędzie jest tak samo, czyli mówiąc delikatnie - średnio. Coraz częściej przeszkadza mi fakt, że nie mam czasu dla rodziny i przyjaciół. Jestem gościem we własnym domu. Niestety...

Jak to możliwe, że tak drobna i delikatna kobieta jest w stanie okiełznać ogromną ciężarówkę? To trudne zadanie?

- Na początku może wydawać się trudne, ale wszystko jest kwestią praktyki i cierpliwości. Moje pierwsze podjazdy pod rampy na pewno nie były mistrzostwem świata i wtedy nie było się czym chwalić.  Potrzeba czasu, żeby przyzwyczaić się do takiego samochodu. Powoli zaczyna się wyczuwać maszynę, jej gabaryty, i idzie coraz lepiej. Większy problem mam z prowadzeniem osobówki!  To dziwne, ale nigdzie takim samochodem nie mogę się zmieścić! W środku ciasno jak w puszce. Aż strach jeździć...

Jak zareagowała twoja rodzina na wieść, że od teraz siadasz za kierownicą tira?

- Szukanie pracy zajęło mi kilka miesięcy i wszystko wskazywało na to, że jej nie znajdę.  Rodzina chyba do końca żyła tą nadzieją. Kiedy wreszcie dostałam pracę, to rodzice nie byli zadowoleni z tego faktu, ciągle próbowali mi wybić ten pomysł z głowy, bo przecież miałam "bezpieczną" pracę w szkole.  Ostatecznie musieli się jednak pogodzić z moim wyborem. Pierwsze trasy na pewno kosztowały ich dużo stresu, ale już przywykli. Natomiast muszę powiedzieć, że od zawsze w moich decyzjach wspierała mnie siostra.

Co robisz, kiedy nie jeździsz? Masz jakąś pasję, której poświęcasz czas wolny?

- Kiedy nie jeżdżę, to tak naprawdę... też jeżdżę. Gdy mam tydzień wolnego, to raz w miesiącu odwiedzam siostrę, rodziców i przyjaciół. Niestety, moi najbliżsi nie mieszkają w tym samym mieście, więc dotarcie do nich zajmuje mi dużo czasu.

- Moją wielką miłością są sukienki. Od dwunastego roku życia sama szyję. Pierwszą spódnicę uszyłam ręcznie igłą - w szóstej klasie szkoły podstawowej. Potem przyszedł czas na pierwszą sukienkę na babcinym "Singerze". Wyglądało to tak, że w sobotę rano brałam kawałek materiału, a wieczorem miałam już nowiutką sukienkę na dyskotekę, bo oczywiście nie mogłam pójść dwa razy w tej samej. Teraz niestety brakuje mi na to wszystko czasu. Pasją jest również kuchnia. Jak dla mnie określenie "kura domowa" brzmi bardzo pozytywne.

Jaka jest reakcja innych kierowców - mężczyzn - na widok atrakcyjnej blondynki z Polski, która kieruje wielkim samochodem? Reakcja polskich kierowców różni się od reakcji ich kolegów z innych krajów?

- Kierowcy już przywykli do tego widoku. Może wiele osób teraz zaskoczę, ale bardzo dużo kobiet pracuje w tym zawodzie. Ja generalnie mam szczęście i raczej trafiam na kulturalnych ludzi, którzy podchodzą do mnie z szacunkiem. Ci, którym to się nie podoba, siedzą cicho.

- Spotykani przeze mnie na trasach polscy kierowcy, cieszą się, że to "ich" dziewczyna. Południowcy witają gorącymi okrzykami, machają, zagadują i zapraszają na kawę. W krajach Beneluksu, Niemczech czy Skandynawii witają się tak, jak z innymi kierowcami, czyli bez większych emocji. W Europie Środkowej czasami się dziwią i pytają, czy jeżdżę z mężem. Nacje wschodnie często oferują swoje regionalne jedzenie i alkohol.

- Czekałam kiedyś na załadunek na lotnisku w Belgii. Zaparkowała obok mnie bułgarska ciężarówka. Kierowca wyglądał jak "mafioso" - łysy, napakowany, ubrany na czarno, tatuaże, łańcuchy itd. Pomyślałam, że lepiej z nim nie rozmawiać, bo nie wyglądał sympatycznie. Ale on po kilku minutach odsunął szybę, uśmiechnął się, z butli gazowej ściągnął włoski czajniczek ze świeżą kawą i zapytał, czy mam na nią ochotę. Grzecznie podziękowałam, więc ten pan wyciągnął słodycze i zaczął częstować. No cóż - "mafioso" okazał się "misiem". Czasami bywa i tak.

Często zdarza się, że inni kierowcy zabiegają o twoje względy?

- Tu podstawową kwestią jest moje zachowanie i to, na ile im pozwalam. Naprawdę wystarczy tylko kilka gestów, by ludzie od razu zrozumieli, że żadnych flirtów nie będzie. Często jest też dokładnie odwrotnie: gdy kierowcy mnie widzą, to w ogóle nie podchodzą, bo nie chcą, żebym odebrała to za podryw.

- Kiedyś "sąsiadowi" na parkingu dla ciężarówek padł akumulator, ale nie miał on pojęcia, że w samochodzie obok siedzę ja. Zapukał, by zapytać o prąd, ale gdy otworzyłam drzwi, on odskoczył i zaczął mnie przepraszać! Ten biedaczek zaczął się tłumaczyć, że chodziło mu tylko i wyłącznie o podpięcie kabli pod mój akumulator. To było dosyć zabawny widok.

A czy polscy kierowcy ciężarówek mają u ciebie jakieś szanse?

- No pewnie, że mają! Ale pod warunkiem, że ktoś taki będzie sprzątać mi auto, gotować w trasie i robić pranie. A jeśli nie, to ma czekać na mnie w domu z gorącym ciastem!

Dużo ciekawych ludzi można poznać podczas dalekiej trasy?

Kiedyś w Barcelonie na załadunku poznałam niezwykłego kierowcę. Był nim 67-letni Niemiec, który przejechał cały świat. Przez pięć godzin, bo tyle czekaliśmy na załadunek, opowiadał mi o swoich podróżach. W aucie miał albumy zdjęć, które sam robił przez lata starą Leicą. Ten człowiek miał ogromny talent do fotografowania, bo takie zdjęcia, jak te jego, można zobaczyć w National Geographic - wcale nie przesadzam!

- Auto tego Niemca to była istna biblioteka. Książki o przeróżnych krajach i kulturach, mapy z zaznaczonymi punktami, w których był oraz mapy i plany na kolejne wyprawy. Przez osiem miesięcy pracował jako kierowca, potem cztery miesiące spędzał na zwiedzaniu. Taka osoba to czysta inspiracja i skarbnica wiedzy. Na drodze można spotkać niezwykłych ludzi...

Na Facebooku twój fanpage polubiło ponad 60 tysięcy internautów. Spodziewałaś się tak dużej popularności?

- Nigdy w życiu się tego nie spodziewałam! Założyłam konto na Facebooku po to, by z innymi  pasjonatami ciężarówek móc się dzielić przeżyciami z tras. Moja siostra i przyjaciele mieli już dość słuchania o cofaniu na prawe lusterko i zabezpieczaniu ładunku, więc uznałam, że ten portal społecznościowy doskonale się do tego nada.

Masz jakieś konkretne cele związane z tym zawodem?

- Dla mnie największym sukcesem i spełnieniem będzie przejechanie truckiem Ameryki Północnej. To jest mój główny cel i do tego dążę.

Niedawno napisałaś na Facebooku, że szukasz nowego pracodawcy - z zastrzeżeniem, że musi to być firma spedycyjna z Norwegii...

- Zaczynam myśleć o zmianie pracodawcy, by móc nauczyć się czegoś nowego przed jeżdżeniem po USA. Na razie zbieram informacje i dzięki swojemu blogowi, na którym pojawiają się komentarze użytkowników, mogę dowiedzieć się czegoś więcej. Na pracę w Polsce jeszcze przyjdzie czas.

Swoją przyszłość wiążesz z prowadzeniem ciężarówek?

- Na pewno chcę zostać w transporcie, ale dzieci planuję rodzić w cywilizowanych warunkach. Zatem kiedy zostanę szczęśliwą matką, to na pewno zrobię sobie przerwę od "kółka".

Czego zatem można ci życzyć?

- Tyle samo powrotów, co wyjazdów. I powodzenia w szukaniu pracy w Kanadzie lub USA.

Rozmawiał: Łukasz Piątek

 

Zobacz facebookowy profil Iwony - Trucking Girl i dołącz do jej fanów!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: TIR-y | kierowca | praca | Blondynka | zawód
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy