Na imię mam Młynek, na nazwisko Kawowy

Pod tym niezwykłym pseudonimem ukrywa się Janusz Grzywacz, wokalista, kompozytor, twórca płyty "Młynek kawowy".

Dzień dobry: Kiedy pierwszy raz włożyłem do odtwarzacza płytę "Młynek kawowy", nasunęło mi się pytanie: Co to właściwie jest? Jaki to rodzaj muzyki?

Janusz Grzywacz: Padało też pytanie: "Kto pan jest, taki stary, a jaja sobie robi?". Co to jest? Gatunek muzyczny jest tutaj bliżej nieokreślony. Forma całej płyty wynikała z tego jednego utworu, bo tylko wtedy była gwarancja, że to będzie miało jakikolwiek sens. Ja w ogóle nie miałem zamiaru nagrywać tej płyty, broniłem się przed tym dość długo. "Młynek" wariował sobie gdzieś po internecie, zdobywając coraz większa popularność. W pewnym momencie pomyślałem, że może warto temu "Młynkowi" dopomóc i dorobić jakieś rodzeństwo. No i jakoś to poszło...

Reklama

Tytułowy "Młynek kawowy" osiągnął niesamowitą popularność. Dopiero po pewnym czasie ujawnił się pan jako autor.

Faktycznie, utwór miał kilkanaście tysięcy ściągnięć z internetu, przez pół roku był na liście przebojów Programu Trzeciego, zanim Marek Niedźwiecki ujawnił, kto jest autorem. Nie chciałem ludziom psuć zabawy swoim wiekiem - on funkcjonował wśród młodych słuchaczy, wiem, że oni się zwoływali w internecie, aby głosować na listę, powstało Bractwo Młynkowe. To żyło swoim życiem, a ja się świetnie bawiłem.

Warstwa muzyczna płyty to często na pozór bezładne dźwięki, pourywane frazy, ale paradoksalnie pasujące do siebie i tworzące ten specyficzny klimat. No i nie mówiąc już o oryginalnym, charakterystycznym, zmęczonym wokalu.

Poruszam się w różnych gatunkach muzycznych, a tu nic na siłę nie wymyślałem. To był zupełny spontan. Mam w domu studio i mogę nagrać co zechcę; mam znakomitego saksofonistę i możemy sobie powariować. Wokal jest wymuszony opowieścią jaką snuję, zresztą ja inaczej nie umiem śpiewać. Tak sobie wymruczałem na bliskim planie do dobrego mikrofonu i to dało taki efekt intymnej opowieści do ucha.

Niezwykły jest też dobór autorów tekstów.

Zaczęła mi się układać historia o takim odrzuconym bohaterze, człowieku niekompletnym. Kiedy popatrzyłem na tekst Dymnego "Jan Beznogi" czy "Człowiek ogromny" albo "Kobrę" Witkacego, to mi się zaczęło to wszystko ładnie układać. Janek Wołek dopisał mi kilka tekstów. Zależało mi, aby te teksty były w miarę jednorodne, aby ten świat zamknął się jednorodną anegdotą. Dymny, Witkacy, Kofta, Wołek - to są autorzy z jednego pnia. Tak samo piekielnie inteligentni i bardzo fajnie poruszający się w warstwie słownej materii.

Będą kolejne "Młynki" czy też inne przyrządy kuchenne?

Według kontraktu mam nagrać jeszcze dwie płyty. Jest już "Rondelek", więc jesteśmy blisko.

Rozmawiał Tomasz Kunert

Janusz Grzywacz

Autor muzyki do spektakli teatralnych (np. "Czekając na Godota", "Rozmowy przy wycinaniu lasu"), filmów (np. "Radio Romans"), filmów animowanych i dokumentalnych (np. "Arizona"). Komponował także muzyczną oprawę dużych plenerowych widowisk, np. otwarcie Zimowej Uniwersjady w Zakopanem czy Dnia Polskiego na Expo. Oprócz tego był członkiem eksperymentalnego zespołu jazzowego Laboratorium. Zupełnie niespodziewanie zdobył masową popularność piosenką "Młynek kawowy", wyśpiewaną chrypiącym głosem balladą o losie kawowego młynka. Na fali popularności utworu powstała cała płyta utrzymana w podobnym klimacie. Janusz Grzywacz śpiewa na niej teksty Jan Wołka, Wiesława Dymnego, Witkacego.

Dzień Dobry
Dowiedz się więcej na temat: popularność | nazwisko
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy