Łoszewski: Kiedyś mężczyźni stroili się bardziej niż kobiety

Jak doszło do tego, że mężczyźni zamienili spódnice na spodnie? Na to pytanie w swojej nowej książce próbuje odpowiedzieć ceniony ekspert modowy, Krzysztof Łoszewski. Stworzył on kompendium wiedzy na temat historii mody męskiej.

- Gdyby mógł pan wsiąść do wehikułu czasu i przenieść się do którejś z epok, którą by pan wybrał?

Krzysztof Łoszewski: Zostałbym tu, gdzie jestem. Podoba mi się współczesność. Haftowane habity, jedwabne pończochy, peruki, wysokie obcasy - to wszystko, mam wrażenie, musiało być niewygodne i niepraktyczne.

- A który nurt z mody współczesnej najbardziej trafia w pana gust?

- Najbardziej podoba mi się trend, który wyklarował się na przełomie lat 80. i 90., czyli minimalizm. Wciąż pozostaje aktualny. Jest on wynikiem zmian politycznych i ekonomicznych, jakie zaistniały pod koniec lat 80.

Reklama

- W tamtej dekadzie Zachód był bardzo bogaty, a ubrania drogie. Królował snobizm. Gdy zaczął upadać blok państw komunistycznych, zdano sobie sprawę, że cały wschód Europy żyje w biedzie. Także w krajach zachodniej Europy pojawiły się problemy gospodarcze.

- Te okoliczności skłoniły projektantów, by tworzyć ubrania według filozofii "im mniej, tym lepiej". Minimalizm opiera się na prostych krojach, braku dodatkowych zdobień, dobrej jakości tkanin. Symbolem minimalizmu jest m.in. biały T-shirt.

- Minimalizm to jeden z ostatnich punktów w pana książce. Zaczyna pan od spódnicy.

- Użycie w tytule słowa spódnica to oczywiście prowokacja. W rzeczywistości chodzi o opaskę, którą wiązaliśmy na biodrach. Nosiliśmy ją przez 1,5 tysiąca lat, jeśli nie dłużej. Ten element pojawił się w epoce brązu. Najprawdopodobniej, na początku, był to fragmentem skóry z futrem, potem była to wyprawiona skóra. Wreszcie, stała się opaską z płótna, którą inaczej wiązano w Egipcie, na Krecie, czy w Rzymie. Spodnie, jakie mamy dzisiaj, pojawiły się jakieś 200 lat temu.

- A jakie jest pochodzenie garnituru, innego sztandarowego elementu męskiej garderoby?

- Kariera garnituru rozpoczęła w połowie XIX w. To ubranie wylansował Anglik George Brummell. Bardzo wpłynął on na zmianę stylu ubierania się mężczyzn. Słynął z tego, że swojej toalecie poświęcał mnóstwo czasu. Zrezygnował z jedwabiu i aksamitu na rzecz wełny. Chodził w kamizelce i marynarce uszytej z tej samej tkaniny, tzw. wełny.

- Ograniczył również gamę kolorów. Uważał, że mężczyźnie nie wypada ubierać się zbyt kolorowo, nosić kreacje haftowane złotem czy srebrem. Trzeba pamiętać, że przez wszystkie wieki mężczyźni stroili się bardziej niż kobiety. Styl Brummella znalazł wielu naśladowców i pod koniec XIX w. praktyczny garnitur stał się ubiorem, w którym panowie chodzą do pracy.

- Jak oceniłby pan modę męską ostatnich kilkunastu lat?

- Trudno mi ją dzisiaj oceniać. Taka prawdziwa ocena może wypłynąć pewnie dopiero za 15 lat. Wtedy z perspektywy pewnego czasu spojrzymy na pierwszą dekadę XXI w. i zobaczymy, co ten okres wniósł do mody. Dlatego moja książka kończy się na roku 2000, na refleksji dotyczącej metroseksualnych facetów.

- W modzie, jaką obecnie obserwujemy, wybija się kilka tendencji. Spodnie się zwężają, są coraz krótsze. Nie nosimy skarpetek do klasycznych butów, nasze marynarki są tak krótkie, że przypominają damski żakiet. Dresy nosi się także na co dzień. Oto kilka przykładów.

_________________
Krzysztof Łoszewski - projektant mody, stylista i specjalista od mody męskiej. Przez lata pracował w belgijskiej firmie Olivier Strelli, był też dyrektorem artystycznym w Deni Cler. Autor poradników "Smart Casual" i "Dress Code". Jego kolejna książka "Od spódnicy do spodni. Historia mody męskiej" ukazała się nakładem wydawnictwa BOSZ.


Rozmawiał Andrzej Grabarczuk

PAP life
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy