Jimmy De Ville: Rola Syreny jest nie do przecenienia

Jimmy De Ville jest konstruktorem ekstremalnych pojazdów, byłym żołnierzem walczącym w Iraku i Afganistanie i fanem silników spalinowych. Tym razem opowiada o przygodzie z kultowym samochodem PRL-u - Syrenką

W swoim programie zajmujesz się m.in. silnikiem Syreny - samochodu jednocześnie kultowego i znienawidzonego przez wielu Polaków. Co cię w nim tak urzekło?

Jimmy De Ville: - Człowieku, będę z tobą szczery - zakochałem się w Syrenie. Poznałem wielu Polaków, którzy zupełnie nie potrafili zrozumieć dlaczego facet z Anglii przyjeżdża do twojego kraju tylko po to, by zająć się Syreną. Samochodem, którego wielu ludzi w Polsce uważa za kiepski lub się go nawet wstydzi. Nie potrafię tego zrozumieć,  moim zdaniem ten wóz jest niesamowity! Ma swoje wady, ale również sporo zalet! Po pierwsze, ma fantastyczny design, wizualnie to konstrukcja z prawdziwą klasą.

Reklama

- Po drugie, nie do przecenienia jest rola Syreny w zmotoryzowaniu Polski. To chyba pierwsze auto, które produkowano w Polsce na tak masową skalę. Wiem, że wówczas nie mogliście sprowadzać samochodów z Zachodu, ale Syrena w swojej klasie nie ustępowała bardzo konstrukcjom, które w tamtym czasie jeździły choćby po drogach w Anglii. Możesz się śmiać, ale moim zdaniem był to pojazd, który wpłynął na postęp cywilizacyjny w Polsce. Oczywiście Syrena miała swoje wady, czasem dość dziwne.

- Mam tu na myśli choćby wyjątkowo słaby silnik jak na gabaryty tego samochodu. Auto było strasznie głośne, a jego osiągi pozostawały wiele do życzenia, ale mimo to była to udana konstrukcja, z kilkoma ciekawymi rozwiązaniami technicznymi. Uwielbiam "serce" tego auta. To najcięższy dwusuwowy silnik, jaki kiedykolwiek widziałem na oczy. Jest niesamowity! Bawi mnie, że w Syrenie pedały gazu i hamulca nie są nawet umieszczone w jednej linii z kierownicą. To chore (śmiech). Ale choćby dlatego kocham tę konstrukcję.

- Co właściwie zrobiłeś z silnikiem Syreny?

- To co najbardziej uderzyło mnie, kiedy po raz pierwszy zobaczyłem silnik Syreny, to kranik do spuszczania płynu. To nie jest coś, co powszechnie występowało w samochodach produkowanych na Zachodzie. Kiedy zapytałem po jakiego diabła taki patent w silniku samochodowym, usłyszałem niezwykłą historię. Otóż zimą wielu użytkowników Syreny spuszczało wodę z silnika na noc za pomocą tego kranika, aby wóz dał się odpalić rano! To nietypowe rozwiązanie stało się dla mnie ciekawą inspiracją.

- Moim pomysłem było sprawdzenie, jak silnik o tak słabej mocy poradzi sobie w zupełnie innym pojeździe - w skuterze śnieżnym! Dlatego zdobyłem Syrenę, a następnie wymontowałem jej silnik i pojechałem do Zakopanego, gdzie na stworzonym od podstaw skuterze postanowiłem wjechać na szczyt jednej z okolicznych gór. Na dzień przed moim przybyciem w Tatry napadało chyba z metr śniegu, więc było to prawdziwe wyzwanie. Byłem zdziwiony, jak silnik świetnie sobie radził w tych warunkach. Okazało się, że w tak głębokim śniegu skuter śnieżny wcale nie radzi sobie tak dobrze. I nie była to wina silnika. Nie będę zdradzał zbyt wiele, obejrzyjcie program (śmiech).

- O czym tak naprawdę jest twój program?

- O gościu, który jest walnięty na punkcie silników (śmiech). Mówiąc poważnie - w programie MOTOHOLIK, JIMMY DE VILLE na Discovery Channel staram się w fajny sposób udowodnić, jak ważny silnik spalinowy był i jest dla człowieka oraz rozwoju naszej cywilizacji. W każdym odcinku odwiedzam inny kraj - od Anglii przez Polskę, Szwecję po Brazylię i Indie, gdzie znajduję kultowy silnik, który jakoś przyczynił się do rozwoju tego państwa czy jakimś sposobem stał się tam powszechnie znany.

- W każdym odcinku spotykam się z prawdziwymi motoryzacyjnymi freakami, którzy mają ogromną wiedzę na temat motoryzacji i razem staramy się dokonać czegoś naprawdę szalonego. Celem tego programu jest  udowodnienie, że silnik spalinowy to niesamowity wynalazek, który można wykorzystywać na wiele różnych sposobów, w wielu różnych pojazdach.

- Mam tu na myśli fakt, że mogę wymontować silnik z samochodu i zamontować go w zupełnie innej maszynie - np. silnik odrzutowy z myśliwca w motorówce (śmiech). To nie jest program tylko o samochodach! Moim celem było także zwrócenie uwagi ludzi na to jak szeroko jest wykorzystywany silnik spalinowy. To jeden z najważniejszych wynalazków w historii!

- Dlaczego tak bardzo fascynują cię silniki spalinowe?

- Od dzieciństwa interesowałem się konstrukcją różnego rodzaju maszyn i mechanizmów. Początek mojej fascynacji silnikami spalinowymi wiąże się nie tylko z wspaniałym autem, ale też.... z masą poświęcenia. Kiedy miałem 17-18 lat mieszkałem na Falklandach. Jak zapewne wiesz, te wyspy są dość mocno odizolowane od całego świata, na wielu z nich nie ma dróg, za to jest od groma farm i owiec. Pamiętam, że raz na tydzień przylatywał samolot, a raz na miesiąc statek. Jak się domyślasz, nie miałem tam zbyt wielu rozrywek (śmiech).

- Na szczęście na farmie na której mieszkałem stał zepsuty Land Rover Defender. Żeby zabić nudę zacząłem w nim gmerać. Okazało się, że silnik nie nadawał się do niczego, więc moje marzenia o jeździe po bezdrożach wyspy dość mocno się oddaliły. Uznałem, że najlepiej będzie jeśli rozłożę silnik na części, a następnie postaram się go naprawić na tyle, by jakimś cudem znowu ruszył. Oczywiście brakowało mi części, ale jakimś cudem udało mi się tego dokonać.

- To było trudne, bardzo trudne i zajęło mi masę czasu, ale ostatecznie efekt przeszedł moje oczekiwania. Nigdy nie zapomnę tej chwili, gdy po raz pierwszy prowadziłem samochód, który jeździ dzięki temu, że udało mi się go odpowiednio poskładać. To była magia. Ten wóz dał mi prawdziwą wolność! Kiedy powróciłem do Anglii moją pierwszą myślą był zakup kolejnego Land Rovera. 

- Który odcinek programu był dla ciebie najtrudniejszy?

- Bardzo dużo trudności sprawiły nam zdjęcia do odcinka kręconego w Indiach. Moim zadaniem było tam  przerobienie dwóch sprawnych jednostek i stworzenie z nich jednego silnika. To było prawdziwe wyzwanie, gdyż nigdy wcześniej nie robiłem czegoś takiego. Nie znam zresztą nikogo, kto zajmowałby się tym profesjonalnie. Nie mogłem liczyć na żadną pomoc, musiałem zdać się na instynkt.

- A kiedy robisz tak nietypową rzecz po raz pierwszy, zawsze zdarzają się pomyłki. Moim zdaniem dobry inżynier kiedy robi coś zupełnie nowego nie kalkuluje - zdaje się na swoje doświadczenie, na swój know-how i stara się jak najlepiej je wykorzystać, aby osiągnąć pożądany efekt.

- Kłopot w tym, że czasem całe twoje doświadczenie i wiedza ukazują się nic warte. To jeszcze nic kiedy jesteś w swoim własnym garażu i o powodzeniu twojego projektu wiesz tylko ty. Co innego, kiedy nad głową stoi ci cała ekipa filmowa, która tylko czeka na każde potknięcie, a ty masz deadline’y na zdjęcia i musisz się wyrobić w odpowiednim czasie.

- Po zastanowieniu jednak myślę, że najtrudniejszym projektem, jaki wykonywaliśmy w programie była budowa samochodu wyścigowego w Szwecji. Zazwyczaj  taki pojazd od podszewki składa się nawet w rok. My mieliśmy na to dwa tygodnie. Dwa tygodnie!! Na szczęście miałem zespół 14 osób, które są mistrzami w swoim fachu. Pracowaliśmy na okrągło. I mówię to absolutnie poważnie. Sypialiśmy po godzinę dziennie, by zdążyć. Na szczęście nam  się udało. Dlatego nie możesz się dziwić, że na końcu odcinka popłynęło trochę łez. Może to brzmi głupio, ale włożyliśmy w to tyle wysiłku, że kiedy wreszcie skończyliśmy, to byliśmy totalnie wyczerpani. Jednak w ogniu tej walki mogliśmy wszyscy poczuć czym jest prawdziwa przyjaźń.

- Jaki jest twój ulubiony silnik?

- Dobre pytanie. Ludzie myślą, że na pewno ekscytuję się czymś potężnym, np. V8. A mój ulubiony silnik to jednostka starego Land Rovera o pojemności 2.2 litra. Ten sam silnik, który po raz pierwszy sam złożyłem, mając 17 lat. Wiesz, teraz jestem w stanie złożyć chyba każdy silnik spalinowy.

- To niesamowita chwila, kiedy od podstaw jesteś w stanie samodzielnie stworzyć pojazd. Ale to uczucie robienia czegoś po raz pierwszy jest dla mnie najważniejsze. Dlatego nadal, po ponad 20 latach to silnik ze starego Land Rovera jest moim ulubionym. Poza tym, może zabrzmię jak jakiś dziwak, ale ja wciąż jeżdżę Land Roverem. Uwielbiam ten samochód.

- Jak podobała ci się Polska? Spędziłeś to ponad tydzień!

- Kiedy pojawiłem się w Polsce, było dość zimno. Więc pierwszy stereotyp okazał się prawdziwy (śmiech). Pogoda ulegała zmianie, ale przyznam, że byłem zaskoczony tym, jak fantastycznie powitali mnie twoi rodacy. Co rzuciło mi się w oczy, to też fakt jak dużego musieliście dokonać postępu od upadku Żelaznej Kurtyny. Nigdy nie byłem wcześniej w Polsce, jednak zobaczyłem szybko rozwijający się kraj, pełnego fajnych, ciężko pracujących ludzi.

- Szczerze przyznam, że Polska ma dość średni wizerunek na Zachodzie i przed przyjazdem spodziewałem się smutnego, szarego kraju, z którego będę chciał jak najszybciej uciekać. Jak bardzo się myliłem! Warszawa mnie urzekła. Ma chaotyczną architekturę, ale w niczym nie odstaje od miast na Zachodzie. Z kolei Zakopane jest po prostu super. Uwielbiam jeździć na nartach i na desce i mam nadzieję, że jeszcze tej zimy uda mi się wpaść w Tatry.

Rozmawiał:

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy