"Gdybym miała magiczną różdżkę"
Katie Melua dała się poznać światu dzięki przebojowemu utworowi "Closest Thing To Crazy". Zaczęto porównywać ją do Norah Jones, a urodzona w Gruzji Katie stała się objawieniem brytyjskiej sceny muzycznej. Jacek Fudała z RMF FM rozmawiał z artystką o rodzinnej Gruzji, ulubionych wykonawcach i pozamuzycznych pasjach - jedną z nich jest bungy-jumping...
Zacznijmy od ogólnego pytania. Czy jesteś szczęśliwą osobą?
Tak mi się wydaje, ale to rzeczywiście bardzo ogólne pytanie. W życiu są sprawy, z których jest się bardzo zadowolonym i sprawy, które pozostawiają wiele do życzenia. Musiałbyś bardziej sprecyzować pytanie...
To powiedz dlaczego śpiewasz?
Muzyka jest ze mną od zawsze, dała mi w życiu wszystko, mogę wpływać na emocje ludzi, co jest dla mnie fascynujące. Była ze mną, gdy mieszkałam jeszcze w Gruzji i towarzyszyła mi, gdy przeprowadziłam się do Belfastu.
Czy muzykę traktujesz jak pracę?
Nie. To hobby. Nie marzyłam, że będę w stanie być tak popularna, bo strasznie trudno dostać się do show biznesu. Samo śpiewanie to nie praca, ale inne elementy, jak wywiady, sesje zdjęciowe, teledyski - już tak.
Czy uważasz popularność za problem? Kiedy widzisz na przykład swoje zdjęcia w gazetach...
Nie, w Londynie nie widać moich zdjęć na ulicy, nie mam z tym problemu. Raz może widziałam swoje zdjęcie i okładkę płyty w metrze. Dlatego nie musze zawracać sobie tym głowy. I uważam, że jest to dobre (śmiech).
Często jesteś porównywana z Norą Jones. Czy to komplement dla ciebie?
Tak, to wspaniała artystka, ale różnimy się. Z czasem ludzie zobaczą różnice między nami. Ale jak powiedziałam, bardzo podoba mi się jej muzyka.
A może kiedyś zaśpiewasz z nią w duecie?
To byłoby cudowne, choć jesteśmy jednak tak różne, nie wiem, czy to by zadziałało... Uwielbiam duety!
Czy czasami próbujesz w chwilach kryzysu swoją muzyką uleczyć samą siebie?
Nie planuję tego, ale to się czasami zdarza. Kiedy jestem wściekła albo smutna, biorę gitarę do ręki i śpiewam. To daje taki efekt jak terapia...