Duży w Maluchu: Liber rozbija Fiata 126p!

Na przejażdżkę Maluchem dał się namówić Marcin Piotrowski bardziej znany jako Liber. Raper zaczął przygodę z białym Fiatem 126p od... stłuczki! Jak potoczyły się dalsze losy muzyka za kierownicą? Zobaczcie sami.

Filip Nowobilski: Kiedy wpisałem twój pseudonim "Liber" w Google wyskoczyło mi hasło "Liber - raper". Czy ty byś nazwał siebie raperem?

Liber: To co robię nie jest na pewno śpiewaniem. Czasami ciężko jest mi samego siebie sklasyfikować, chociaż pod względem formy jest to rap.

A bliżej jest ci do Donatana startującego w konkursie Eurowizji, czy do Rahima, który mimo wszystko cały czas mocno stoi "osiedlami"?

- Jestem świadomy kierunku, w którym poszedłem. Podałeś dwa zupełnie różne przykłady. Donatan zaczynał z mocnymi graczami hiphopowymi, a dzisiaj przepłynął do mainstreamu. Jest to podobna półka.

Trzeba pamiętać, że on jest producentem i nie wykonuje swoich utworów. Z kolei Rahim pozostał wierny swojej stylistyce. Ja od niej odszedłem, z własnego wyboru. Nie próbowałem do niej sztucznie wracać i udawać, że jestem ziomkiem. Szanuję jednak osoby, które do dzisiaj robią to z powodzeniem.

Reklama

Grają cię komercyjne rozgłośnie, ale nie traktujmy tego jako coś złego. Czy pojawiły się jakieś negatywne komentarze ze strony innych raperów, kiedy zaczęli puszczać twoje kawałki w RMF i Radiu Zet?

- Parę lat temu za sprawą naszego hiperprzeboju "Suczki", który pewnie nie wszyscy już pamiętają, zrobiła się wielka burza, gdyż ten numer został spuszczony z łańcucha. Nie żałuję tego. Gdyby nie ten kawałek i jego komercyjny sukces, to moja kariera potoczyłaby się zupełnie inaczej. Tak już to jest z takimi numerami. Podobna sytuację mieli kiedyś Pono i Sokół z utworem "W aucie". Nawet Peja z "Głuchą nocą" przebił warstwy stylistyczne i dotarł nawet na dyskoteki, dotarł wszędzie.

Czy jest jeszcze jakaś inna pasja, którą pielęgnujesz?

- Staram się uprawiać sport, przynajmniej w minimalnym zakresie. Staram się pobiegać, czy pograć w tenisa, ale nie jestem jak moi znajomi, którzy regularnie pojawiają się na siłowni i mają rozpisaną dietę. Ogólnie pasją jest sport, w prawie każdej postaci.

Pozostając przy sporcie - utożsamiasz się z Lechem Poznań, a w tej chwili jeździmy po Krakowie. Czy jesteś kibicem, który ma problem z "bytnością" na stadionie innej drużyny, czy pochodzisz do futbolu widowiskowo?

- Jestem kibicem, nie fanatykiem. Niestety rzadko mam czas, aby być na meczu na stadionie. Nie kibicuję jednak tylko Lechowi. Będąc w Londynie wybrałem się na spotkanie Arsenalu, byłem też oglądać Roberta Lewandowskiego. Jeśli kocha się piłkę to można oglądać ją na każdym poziomie, nawet trampkarzy Sparty Oborniki z mojego rodzinnego miasta, w którym to klubie sam grałem jako dzieciak.

Za granicą sportowcy i muzycy nie mogą "normalnie" chodzić po ulicy, bo zaraz dopadają ich fani. W Polsce mimo wszystko jest bardziej kameralnie. Jak myślisz, od czego to zależy?

- Chyba od globalności, bo kojarzą cię nie tylko rodacy, ale i ludzie z całego świata. Wspomniałem o Lewandowskim. On ma szansę stać się taką gwiazdą. Właściwie to już nią jest. Nie wiem czego mu bardziej życzyć - rozpoznawalności, czy tego, żeby strzelał bramki...

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy