Duży w Maluchu: K2

Za kierownicą białego Malucha Filipa Nowobilskiego zasiadł kolejny raper. Tomasz Marycki, szerzej znany jako K2 opowiedział nie tylko o swojej twórczości, ale także o polityce i tym, kto naprawdę rządzi w Polsce

Co dał ci - tak fizycznie - kawałek "1 moment", który grają wszystkie największe stacje radiowe w Polsce?

- Fizycznie? Jeśli pytasz o pieniądze to jeszcze nie wiem, bo nawet nie wiem jak ten cały ZAiKS płaci, natomiast z pewnością jego popularność przełożyła się na popularność moich koncertów. Dzięki niemu mogę zażyć takiej prawdziwej kariery muzyka jeżdżącego po kraju. To dla mnie świetne doświadczenie.

Dodatkowo mogłem wziąć urlop z pracy, na tę chwilę bezpłatny, by koncertować. Dzięki temu zrozumiałem, że mogę zarabiać więcej z muzyki niż z mojej normalnej pracy. To było moje marzenie.

Jaka to była praca?

- Transportowałem ciekłe żeliwo.

Śląsk czy Warszawa - co jest hip-hopowym centrum Polski?

- Nie wiem. Moim zdaniem hip-hop jest wszędzie, gdziekolwiek byś nie zajrzał. Ciężko byłoby mi znaleźć w Polsce miasto, które mógłbym nazwać stolicą tej kultury.

Ale przyznasz, że na Śląsku jest wyjątkowo dużo raperów? Ty jesteś związany z wytwórnią, którą założył inny raper z tego rejonu, Rahim. Jakim on jest szefem?

- On jest kolegą. Ja humorystycznie zwracam się do niego szefie. Stara się i robi wszystko, aby całość działała jak najlepiej. Pomaga, ale i potrafi powiedzieć brutalną prawdę. W tym wszystkim jest taka rodzinna atmosfera.

Czy Rahim jest dla ciebie autorytetem?

- Na pewno. Podobnie jak inni z pierwszych raperów. Mam do nich ogromny szacunek, bo naprawdę dużo osiągnęli i stworzyli całą scenę.

Reklama

Czy od zawsze wiedziałeś, że będziesz muzykiem?

- Nie.

Ale w jednym z wywiadów wspomniałeś, że przeczuwałeś taką karierę...

- To było marzenie. Ostatecznie udało się je spełnić. Ale marzyłem też o tym, aby być piłkarzem. Po pierwszym treningu wszyscy mi gratulowali. Potem przyszedł mecz, który moja drużyna wygrała walkowerem 3:0. Przypisałem sobie to jako hat-trick.

Rap, mimo tego, że jest w naszym kraju najpopularniejszy, to dość hermetyczny gatunek i nie znajduje uznania w tak zwanym mainstreamie. Uznania w oczach producentów nie znajdują też kobiety. Nie mamy za dużo raperek, prawda?

- No nie jest ich wiele, ale bierze się to stąd, że głos kobiecy chyba nie do końca pasuje do tego gatunku. Przynajmniej ja to tak odbieram. Są dziewczyny, które świetnie rymują, ale ogólnie pannom brakuje tego pazura, który charakteryzuje męski głos. Sam nagrałem kiedyś utwór z jedną dziewczyną, z którego jestem bardzo zadowolony, ale był on stricte eksperymentalny.

Słyszałem, że chciałbyś zagrać kawałek z Marylą Rodowicz...

- Kiedyś powiedziałem, że nie stanowiłoby to dla mnie żadnego problemu. Chętnie bym to zrobił, ale nie oznacza to, że nie śpię po nocach i śnię o Maryli. Znając psychologię tłumu boję się jak ludzie by to zinterpretowali...

Zdarza ci się czasami odmawiać występów na jakichś imprezach?

- Nie, raczej nie odmawiam. Jeśli tylko jest czas i możliwość...

Nie boisz się tej utraty ciągłości bycia muzykiem?

- Oczywiście, że chciałbym utrzymywać się tylko z tego, ale mam świadomość, że nic nie trwa wiecznie. Być może kiedyś przyjdzie mi znaleźć inną pracę. Nie będę miał z tym problemów. To wszystko szybko i ładnie wypłynęło, ale muszę zdawać sobie sprawę z tego, że równie szybko może wyschnąć.

Co twoim zdaniem przyciąga ludzi do rapu?

- Początkowo była to kwestia buntu. Ludzie chcieli słyszeć prawdę taką, jaką faktycznie jest. Ta muzyka mówiła o biedzie. Dodatkowo za niewielkie pieniądze możesz być częścią tej hip-hopowej kultury. Nie tylko słuchać rapu, ale i go tworzyć. Ta kreatywność to jest zajebista sprawa.

A o co tobie chodzi w tej muzyce, w tej tworzeniu?

- Ja po prostu to lubię. Oprócz szarości dnia codziennego masz satysfakcję z tego co robisz. A jak dodatkowo doceniają to ludzie i dostajesz za to pieniądze to jest w ogóle ekstra. Dodatkowo mam trochę treści antysystemowych, które staram się wykrzyczeć. Ja zwierzam się innym właśnie przez muzykę.

Mnie też możesz się zwierzyć - na kogo głosowałeś w wyborach?

- Ja zawsze głosowałem na Korwina. Myślę, że to człowiek ideowy i wiarygodny. Nie mówię tu jego kontrowersyjnych poglądach, których nie ma w jego programie. Mogę mu zaufać, bo on od zawsze prowadzi walkę z tym systemem i w dodatku ma kasę, więc nie chce być przy władzy dla pieniędzy, tylko dla faktycznego pokonania systemu. Dodatkowo myślę, że wolność człowieka jako jednostki jest naprawdę ważna.

A na kogo będziesz głosował w II turze?

- Na nikogo. Ja głosuję ze swoim sumieniem, a nie na żadne "mniejsze zło".

Nie myślałeś o tym, aby oddać nieważny głos buntując się przeciwko systemowi?

- Jeśli dojdę do wniosku , że warto, to dopiszę na karcie numer 3, czyli Korwina.

Myślisz, że telewizja wpływa w jakiś znaczący sposób na wyniki wyborów?

- Oczywiście, że tak. Spójrz na przykład na ugrupowanie Leszka Balcerowicza. Nikt nic o nim nie wie, a już ma rzekomo 11 proc. poparcia. Walenie sondażami po oczach zmienia obraz polityki. Media to moim zdaniem pierwsza władza w tym kraju...

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy