Duży w Maluchu: Emil - łowca fotoradarów

Emil Rau jest bardziej znany jako łowca fotoradarów. Jeden z największych wrogów straży miejskiej dał się zaprosić na przejażdżkę Maluchem Filipa Nowobilskiego. Czy walka z fotoradarami to dla niego hobby, czy też sposób na życie?

Filip Nowobilski: Jak rzucam hasło Emil Rau, to nie wszyscy wiedzą o kogo chodzi. Ale na słowa "Emil - łowca fotoradarów" ludziom od razu zapalają się lampki w głowie. Czy te konfrontacje ze strażnikami miejskimi nie kosztowały cię przypadkiem zbyt dużo stresu?

Emil Rau: Emocji się nie wyłączy, ale kiedy wiem, że strażnicy wykonują swoją pracę źle lub używają fotoradarów w nieprzewidziany przez producenta sposób, to coś się we mnie włącza. Nie mogę pozwolić na to, aby w ten sposób okradano kierowców!

Chodziłeś po sądach...

- Tak. I uzbierało się 39 uniewinnień. Stres był za pierwszym razem. To odczytanie aktu oskarżenia przez prokuratora to był dla mnie wstrząs. Dowiedziałem się, że mam miesiąc ograniczenia wolności, bo strażnicy miejscy kłamią? To jakaś patologia. Potem okazało się, że to nie "kratki", tylko prace społeczne. Z racji tego, że strażnicy zafundowali mi około 200 wokand związanych z sprawami nauczyłem się jak pomagać innym na sali rozpraw.

Reklama

Jak do tego wszystkiego podchodziła twoja rodzina?

- Rodzice wiedzieli, że jestem niewinny, a całość jest moim "hobby". Opory miała moja małżonka, ale po pewnym czasie też to zrozumiała.

Był łowca fotoradarów, teraz będzie łowca mandatów. Jak to jest, że telewizje do ciebie lgną?

- Kiedy widzę jak ktoś nadużywa prawa, to budzi się we mnie jakieś drapieżne zwierzę. Im więcej kontaktów ze strażnikami, tym łatwiej mi ich przekonać, że racji jednak nie mają.

Czy to co robisz uważasz za hobby?

- Tak. To dalej hobby, ale przede wszystkim chęć pomocy innym. Fizycznie nie mam z tego żadnych pieniędzy. Nawet na filmikach na YouTubie też nie zarabiam. Mam swoją firmę. Teoretycznie jestem budowlańcem, a praktycznie to kierowcą. Nie uczyłem się bycia dziennikarzem.

Jaki przedmiot jest dla ciebie najważniejszy?

- Kamerka. Ta swoista "czarna skrzynka". Gdyby nie kamerka, to miałbym wyrok skazujący za to, że potrąciłem strażniczkę. Co było oczywiście nieprawdą. Do tego kodeks. Zwykły, mały, byle jaki. Samo posiadanie kodeksu już paraliżuje strażników. Kiedy zostaniemy zatrzymani i usłyszymy, że popełniliśmy takie, czy inne wykroczenie, to warto poprosić ich o podanie paragrafów, abyśmy mogli je przeczytać przy nich. Działa wyjątkowo skutecznie.

Podobnie jak żółta kamizelka odblaskowa z napisem "Uwaga sępy", w której paradowałem - lub rozwieszałem ją - w okolicach działającego fotoradaru. Nawet nie wiesz jak bardzo zwiększała ona bezpieczeństwo na drodze! Fotoradar, który w ciągu godziny robił około 25 zdjęć nagle... przestawał robić jakiekolwiek. Oto przykład jak niskim nakładem można poprawiać bezpieczeństwo.

Czy pomaganie to dla ciebie sens życia?

- Tak. Mam jeszcze jedną kamizelkę. Ta ma napis "świecę przykładem". Na polskich drogach ginie 3200 osób rocznie. Z tego 1000 osób to pieszy. W nocy zupełnie niewidoczni. Kiedy widzę kogoś takiego, to się zatrzymuję i wręczam taką kamizelkę. One naprawdę ratują życie.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy