Duży w Maluchu: Buka i Rahim

Buka i Rahim, dwójka polskich raperów, wsiadła do białego Malucha nie obawiając się pytań Filipa Nowobilskiego. Muzycy szczerze opowiedzieli o nowej płycie, telewizji i stereotypie rapera.

Filip Nowobilski: Było już kilku raperów z twojej wytwórni, między innymi K2, z którym nagraliście kawałek "Trochę szacunku". Opowiadacie w nim o tym, że przyjeżdżacie na koncert i macie salkę do prób bez prądu i toaletę "jak na dworcu". Jak skończyła się ta historia? Zagraliście tam koncert?

Buka: Takich miejsc było w naszej karierze sporo.

Dlaczego musicie funkcjonować w takich warunkach? Przecież macie ogromną bazę fanów i jesteście rozpoznawalni.

Rahim: Gdybyśmy grali tylko w dużych miastach, to takiego problemu pewnie by nie było, ale chcemy wychodzić do fanów. Chcemy grać nawet w małych miejscowościach. Wysyłamy organizatorom nasze wymagania, które wcale nie są z kosmosu, a zastajemy często syf. Wtedy trzeba improwizować. Ludzie przecież przyszli i zapłacili za bilety. Co najgorsze, odmówienie występu odbiłoby się źle na nas, a nie organizatorach. Jeśli koncert wyjdzie słabo z przyczyn technicznych, to i tak wszyscy powiedzą, że to wina zespołu.

A ty jak do tego podchodzisz?

Buka: Denerwuję się o i nagrywam o tym kawałek. Najgorsze jest to, kiedy słyszymy, że wszystko będzie zapewnione, a ktoś nawet nie przeczytał listy tego, o co prosiliśmy.

Reklama

We wspomnianym już kawałku "Trochę szacunku" mówicie też o tym, że telewizja to często bardziej piękna dekoracja niż profesjonalizm. Do historii przeszło twoje [Rahima] spotkanie w jednym z odcinków "Pytania na śniadanie", kiedy to prowadząca zapytała cię dlaczego wraz z Fokusem nie rozmawialiście z Magikiem o tym, dlaczego wyskoczył. Co wtedy robisz? Gotujesz się jak Grubson w kawałku "Dziennikarz"?

Rahim: Ja takie miejsca staram się omijać szerokim łukiem. Do telewizji śniadaniowej trafiłem dwa razy i już nie chcę tam chodzić, mimo iż wciąż jestem do nich zapraszany. Pojawianie się w telewizji mi umniejsza. Kiedy spotykam się z redaktorem, który w zestawie swoich 10 pytań ma kilka kontrowersyjnych i kilka trupów z szafy, to wolę takiego wywiadu nie robić. Z taniej sensacji nigdy nic nie wynika. Wolę miło pogadać.

Na ostatniej płycie rapujecie o tym, że jest stereotyp rapera-ćpuna. Jest tak?

Buka: Możemy tylko mówić o tym, że tak nie jest. Wśród raperów jest wielu inteligentnych ludzi. Nawet jeśli ktoś zażywa narkotyki to nie od razu musi być straceńcem losu. Z tego da się wyjść.

Mówiliście o tym, że macie zastrzeżenia do organizatorów koncertów i do fanów. A co z fanami?

Rahim: Numer "Archiwum twarzy" traktuje właśnie o tym. Większość osób, które spotykamy są zdania, że są jedynymi, których spotkaliśmy w życiu. Chcielibyśmy mieć super pamięć, ale niestety po trzech latach trudno pamiętać, że z kimś się rozmawiało. Z całym szacunkiem dla tych osób, ale po prostu nie jest to możliwe.

I stąd bierze się opinia, że gwiazdorzycie...

Rahim: Dokładnie. Natomiast nauczyłem się tym nie przejmować.

A jak wygląda podróżowanie po kraju? Jeździcie pociągami?

Buka: Ja już nie jeżdżę pociągami. Chodzi o komfort i niezależność, którą daje samochód.

A mieliście jakieś nieprzyjemności w pociągach? Udzielaliście "wywiadu" przez kilka godzin?

Buka: Mnie raz okradli w pociągu. Obudziłem się i nie miałem zawartości portfela. Złodzieje podobno wpuszczają gaz do przedziału...

Rahim, kiedy ostatni raz jechaliśmy razem tym Maluchem, to siedział z nami jeszcze Fokus, który był mocno przygnębiony. Czy on zawsze jest taki, kiedy ma rozmawiać z dziennikarzami? Ktoś mu coś zrobił?

Rahim: Showbiznes mu to zrobił. Będzie kiedyś okazja, aby się wytłumaczył...

Co w ogóle się u niego dzieje?

Rahim: Cały czas jest naszym kolegą, pomaga nam. Nawet dograł się płytę. Ale zajął się na poważnie fotografią. Podobno pracuje też nad swoim materiałem...

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama