Duży w "maluchu": Barbara Kurdej-Szatan

Tę blondynkę chciałby zabrać na przejażdżkę każdy facet w Polsce. Barbara Kurdej-Szatan dała się skusić tylko jednemu - Filipowi Nowobilskiemu i jego... "maluchowi"!

Filip Nowobilski: Masz czas żeby wychowywać córkę?

Barbara Kurdej-Szatan: - Myślę, że tak. Wszystko przyszło jakoś naturalnie. Mamy rodzinę, mam pracę w zawodzie. Czasami ma się w nim mnóstwo pracy, a czasami nie ma jej w ogóle. Zazwyczaj wszystko przychodzi naraz. Kilka, kilkanaście dni jest się maksymalnie zajętym, ale później ma się wolne...

Chodzisz jeszcze na castingi, czy to producenci proszą się ciebie o rolę w ich filmie?

- No, tak dobrze to jeszcze nie mam. Chodzę na castingi, jestem też na nie zapraszana.

Reklama

Jakie wartości chciałabyś zaszczepić córce?

- Jest już małym zwierzęciem scenicznym. Ale przede wszystkim miłość i szacunek. Niech robi to, co kocha. Nie chciałabym jej do niczego zmuszać. Należy jednak dziecko w pewien sposób nakierować, poprowadzić. Trzeba jednak pozwalać mu być samodzielnym.

A za co ty najbardziej dziękujesz rodzicom?

- Chyba za to, że sami mnie do niczego nie zmuszali.

Czym inni mogą zasłużyć sobie na twój szacunek?

- Nikt na niego nie musi zasługiwać. Każdy zasługuje na szacunek.

Ale chyba ogólnie często tak jest...

- Ludzie często patrzą powierzchownie, co prowadzi do wzajemnego niezrozumienia. Jest to spowodowane tym, że każdy patrzy na siebie, na swoją historię, i innymi się zbytnio nie przejmujemy.

A czy ty przejmujesz się innymi?

- Staram się. Ostatnio angażuję się w wiele akcji charytatywnych. W ten sposób mogę pozytywnie wykorzystać swoją popularność. Wspieram też finansowo chore dzieciaki.

Czy jest to sens bycia osobą rozpoznawalną?

- Może tak. Ja robię to, co czuję, i to, co uważam za słuszne. To, że stałam się rozpoznawalna, przyszło nagle. Musiałam do tego przywyknąć i tego się nauczyć. Cieszę się, że wróciłam do stanu, w którym zrozumiałam to zjawisko.

A był moment takiej "korbeczki" na punkcie sławy?

- Był moment szoku. Jak zobaczyłam, jak zachowują się ludzie albo bzdury, które wypisują na mój temat ludzie i portale, to nie mogłam do siebie dojść. Często przypisywało mi się słowa, których nie mówiłam albo przeinaczało ich sens.

- Ludzie są zajęci swoim życiem. Nie interesuje ich prawda. Skoro tak napisali, to pewnie tak jest. To w dużej mierze także wina samych portali...

Uważasz, że media się tabloidyzują?

- Tak. Widziałam ostatnio film dokumentalny o Amy Winehouse ("Amy" - dop. red.). Lubiłam jej muzykę, ale nigdy nie zagłębiałam się w to, kim była i jak się zachowywała. Jej obraz w mediach był taki, że była ćpunką, że była zbuntowana.

- Po tym filmie się wkurzyłam. Zobaczyłam kobietę, która była wspaniała, która kochała muzykę. Sama dałam się nabrać mediom.

Czy przemysł medialny jest tylko dla twardych? Słabi uciekają w używki?

- Niestety tak. Trzeba mieć twarde poślady.

Rozmawialiśmy o szacunku. A czy ty masz się za osobę tolerancyjną? Co myślisz o całej sytuacji z uchodźcami?

- To jest bardzo trudny temat. Cholernie trudny. Widzę te rodziny i chcę im pomóc. Ale boję się najazdu islamistów.


Przed chwilą rozmawialiśmy o tym, dlaczego mediom i ich przekazowi nie można do końca ufać...

- W tym przypadku media działają w dwie strony. Są rodziny, którym trzeba pomóc. Są też tacy, którzy są roszczeniowi i chcą wprowadzać prawo szariatu, a niewiernych powinien spotkać zły los.

- Z jednej strony się boję, z drugiej chcę pomóc. Trzeba też pamiętać o tym, że ludzie w Polsce potrzebują pomocy. W tej kwestii zgadzam się ze słowami Włodzimierza Cimoszewicza. Tak samo jak z jego wypowiedzią odnośnie Forum Ekonomicznego w Krynicy.

Czy twoim zdaniem żyjemy w czasach bezpiecznych? Możemy z uśmiechem patrzeć w przyszłość?

- Jak byłam młodsza, to aż tak bardzo się tym nie interesowałam. Trudno mi ocenić, czy teraz jest gorzej. Zawsze gdzieś jest wojna, zawsze gdzieś dzieje się coś złego. W Polsce również co chwilę słyszysz o gwałtach i morderstwach. To jest okropne.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy