​Pakt z diabłem: Muzycy i moce ciemności

Muzyka od zawsze była postrzegana jako coś mistycznego. Są tacy, którzy do dzisiaj wierzą, że niektórzy muzycy naprawdę zawarli układ z nieczystymi siłami. /Wikimedia Commons /domena publiczna
Reklama

Każdy z nich spotkał ponoć wysłannika piekieł. To od niego mieli otrzymać swój geniusz i inspiracje. Z mieszaniny ludzkiej zawiści wobec cudzego talentu, irracjonalnego strachu i sprytnej autopromocji powstały historie o konszachtach muzyków z diabłem.

Powiązania muzyki ze wszystkim co mistyczne, mroczne i dla prostego człowieka niezbyt zrozumiałe istniały od zawsze. Nie zniknęły nawet pomimo rozwoju cywilizacji.

Przykładem mogą być muzycy metalowi łączeni konsekwentnie z czymś, co niezbyt zorientowani w temacie nazywają "satanizmem". Zapewne kilka postaci nawet z rodzimego podwórka przychodzi wam teraz do głowy. Sami artyści też podkręcają nierzadko atmosferę i bawią się tą otoczką. Często to nic innego jak zagrywka marketingowa - bez względu na to, jak bardzo sililiby się na autentyczność.

Są jednak tacy, których naprawdę podejrzewa się o pakt z diabłem. Zaprzedali ponoć swoją duszę piekłu niczym legendarny Faust albo wpadli w sidła czarnej magii.

Reklama

1. Giuseppe Tartini

Włoski kompozytor epoki baroku zapisał się na kartach historii jako jeden z ojców klasycyzmu, wybitny skrzypek i nauczyciel muzyki. Największą sławę zyskał jednak dzięki upiornej historii, którą wzbogacił jeden ze swoich utworów.

Tartini utrzymywał, iż pewnej nocy podczas snu odwiedził go sam diabeł. Miał to być bardzo wyraźny sen, w którym demon usiadł na jego łóżku i grał na skrzypcach. Kompozytor stwierdził, że były to najpiękniejsze dźwięki, jakie kiedykolwiek usłyszał, a wirtuozeria mrocznego gościa przerastała wszystko, co dotąd zostało skomponowane.

Po przebudzeniu Tartini od razu spisał melodię. Tak powstała "Sonata z Diabelskim Trylem". Włoch przyznał później, że jego wersja była jedynie mizernym cieniem muzyki ze snu.

2. Niccolò Paganini

Paganini jest uznawany za jednego z najlepszych skrzypków wszechczasów. Przerastał nie tylko swoją epokę, ale także możliwości zwykłych śmiertelników.

Zaczął grywać publicznie już jako dziecko i szybko zdobył sławę w kraju zyskując miano wirtuoza. Jego występy za każdym razem porywały publiczność. Niektóre z jego kompozycji są niezwykle trudne do zagrania ze względu na ograniczenia ludzkiego ciała.

Do dzisiaj eksperci nie ustalili, skąd brały się jego umiejętności. Najpopularniejsza teza głosi, iż skrzypek chorował na zespół Marfana - schorzenie powodujące zniekształcenie budowy ciała. Mówi się, że Paganini miał wklęsły obojczyk i nienaturalnie długie palce.

Ale już za jego życia przypuszczano, że jego talent pochodzi z innego źródła. Po pierwsze same skrzypce uważane są za diabelski instrument. Nic dziwnego, że mistrz gry na nich mógł mieć związek z nieczystymi siłami.

Do tego dochodził jego demoniczny wygląd (choroba robiła swoje) oraz zachowanie na scenie. Prywatnie był ponoć rozrzutnikiem i hulaką. W latach 1800 - 1805 przepadł nawet gdzieś bez wieści. O jego występach opowiadano niestworzone historie. Niektórzy widzieli unoszącą się ponad nim postać demona, kiedy grał. Innym razem piorun uderzył w jego smyczek. Znana jest też legenda o tym, że grał z taką werwą, iż struny jego skrzypiec popękały, ale dokończył koncert nie gubiąc ani jednej nuty. Leżąc na łożu śmierci, wygonił księdza, który przybył z ostatnim namaszczeniem.

Doszło w końcu do tego, że kiedy Paganini ostatecznie zmarł w 1840 r., odmówiono jego pochówku. Nie chciano, aby jego ciało spoczywało w pobliżu kościoła. Ostatecznie pogrzebano go w 1876 r.

3. Robert Johnson

Postać legendarna w kręgu miłośników bluesa. Oraz w kręgu miłośników diabelskich historii. Robert Johnson stworzył podwaliny pod cały gatunek komponując standardy, na których do dzisiaj opierają się inni. Czarnoskóry chłopak z Mississippi bardzo chciał zostać muzykiem. Jego towarzysze relacjonowali jednak, że szło mu bardzo kiepsko. Szczególnie słabo grał na gitarze.

Pewnego dnia Johnson, który prowadził życie wagabundy, zniknął bez śladu na dłuższy czas. Kiedy wrócił w swoje rodzinne strony, potrafił grać na wiośle jak nikt inny. Nagła przemiana z beztalencia w mistrza gitary zastanawiała wszystkich. Zaczęto więc snuć domysły, iż bluesman sprzedał duszę diabłu w zamian za umiejętności.

I tak powstała historia o tym, że Robert Johnson podczas swojej tułaczki trafił na skrzyżowanie dróg 49 i 61 w Clarksdale, w stanie Mississippi. Tam spotkał tajemniczego mężczyznę odzianego w czerń. Młodzieniec opowiedział o tym,  jak bardzo chciałby zostać najlepszym muzykiem bluesowym. Mężczyzna wysłuchał go uważnie i zaproponował układ: obdarzy Johnsona talentem w zamian za jego duszę. Ten rzecz jasna się zgodził.

Oliwy do ognia dolewał sam muzyk często umieszczając postać diabła w swoich tekstach. Gdy jego żona zmarła przy porodzie, mówiono, że była to kara za jego paktowanie z księciem ciemności.

Nie wiadomo też, w jakich okolicznościach zmarł Robert Johnson. Na pewno nastąpiło to wcześnie, kiedy miał 27 lat. Jedna z wersji mówi, że otruł go w zemście mąż kobiety, z którą Johnson się spotykał. Truciznę podał mu w butelce whisky, którą nie stroniący od alkoholu bluesman opróżnił bez zastanowienia. Według innej wersji był to ten sam mężczyzna, którego spotkał na skrzyżowaniu dróg 49 i 61...

Do dziś nie odnaleziono jego ciała i nikt nie wie, gdzie zostało ono pochowane.

4. Jimmy Page

Gitarzysta legendarnej grupy Led Zeppelin zasłynął nie tylko z nieprzeciętnych umiejętności gry na gitarze i kompozytorskiego geniuszu.

Nie było tajemnicą, że Page bardzo mocno interesował się okultyzmem, czarną magią, ezoteryką, tarotem czy astrologią. Istnieje szereg domysłów o tym, że gitarzysta Led Zep otrzymał swój muzyczny talent w darze od diabła. Ludzie z jego otoczenia opowiadali o tym, że muzyk przesiadywał godzinami pośród wymalowanych na podłodze kręgów przy świetle świec.

Page zakupił także dom należący wcześniej do Aleistera Crowleya - jednego z najsłynniejszych mistyków i okultystów. Otworzył w Londynie księgarnię okultystyczną. Pod jej egidą wydawał książki traktujące o mrocznych praktykach.

On sam niechętnie jednak mówi o tym w wywiadach i stara się ucinać wszelkie spekulacje na ten temat tłumacząc, że to wyłącznie jego prywatna sprawa.

5. Bob Dylan

Ten pan dołączył do kręgu podejrzanych o konszachty z diabłem właśnie po tym, jak... przyznał się do tego w wywiadzie.

Wygląda to bardziej na jeden z enigmatycznych żartów słynącego z ironii i sarkazmu Dylana. Ale dla wielu właśnie ta jedna wypowiedź była potwierdzeniem snutych od dawna podejrzeń.

Podczas wywiadu w 2005 dziennikarz Ed Bradley zapytał Boba Dylana, dlaczego dalej gra i koncertuje:

- To umowa zawarta bardzo dawno temu, dotrzymuję mojej części - odpowiedział muzyk.

- Co to była za umowa?

- Aby dotrzeć tu, gdzie jestem teraz.

- Mogę zapytać, z kim ją zawarłeś?

- Z Głównym Dowódcą (ang. "Chief Commander")

- Na tym świecie?

- Na tym i tym, którego nie widać...


/Bartosz Kicior

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy