Pandemia dała im w kość. Ceny dla turystów mogą być znacznie wyższe

Japonia jest jednym z krajów, który mocno odczuł skutki pandemii. Tamtejszy sektor turystyczny zaczął się odradzać i przebiega to dosyć szybko. Japończycy chcą jednak więcej zarabiać na obcokrajowcach oraz mają na to pomysł. Rozważane jest stosowanie różnych cenników dla mieszkańców oraz turystów. Pierwsze przymiarki już widać.

Pandemia nie pozostawiła na turystyce suchej nitki. Jest to jedna z tych branż, która skutki lockdownów oraz innych ograniczeń odczuła najbardziej. Dobrym przykładem jest tutaj Japonia, która w czasie obowiązywania restrykcji covidowych straciła mnóstwo turystów.

Japońska turystyka przeżywa odrodzenie

Japońska turystyka po pandemii ma się coraz lepiej, co potwierdzają dane udostępnione przez Narodową Organizację Turystyczną kraju. W 2022 r. państwo odwiedziło tylko 3,83 mln obcokrajowców. Natomiast w zeszłym roku doszło do ogromnego skoku. Do Japonii przyjechało aż 25,06 mln odwiedzających, czyli o 555,4 proc. więcej.

Reklama

Wcześniej japońska turystyka mocno odczuła pandemię COVID-19, co wpłynęło na znaczące pogorszenie finansów tej branży. Dlatego kraj szuka rozwiązań, które pozwolą mu zarobić na turystach więcej. Padła propozycja, która odwiedzającym państwo raczej się nie spodoba.

Japonia rozważa cenniki dla mieszkańców i turystów

Praktyki związane z zawyżaniem cen dla turystów nie są niczym nowym i z tego typu działaniami można się spotkać w przeróżnych zakątkach świata. Również w państwach azjatyckich. Możliwe, że w Japonii będzie to na porządku dziennym.

Japońska firma Ponta, która zajmuje się usługami lojalnościowymi, przeprowadziła ankietę wśród własnych klientów. Zapytano ich o to, czy wprowadzenie podwójnych cenników jest dobrym rozwiązaniem. 60 proc. respondentów stwierdziło, że tak. Jednak 55,6 proc. zwróciło uwagę na zagrożenie, które może wynikać ze stosowania podobnych praktyk i tym jest ewentualne odstraszenie turystów, co przełoży się na ich mniejszą liczbę.

Problem rzeczywiście może istnieć

Stosowanie podwójnych cenników, gdzie turyści będą musieli płacić więcej od mieszkańców danego regionu, rzeczywiście może odbić się negatywnie na liczbie odwiedzających. Podobne praktyki mają już miejsce, ale nie w ujęciu masowym. Dla przykładu na targu owoców morza w Tsukiji odwiedzający Tokio muszą zapłacić za miskę ramenu 5500 jenów, gdzie dla "lokalsów" jest to wydatek na poziomie około tysiąca jenów. Niektórzy zwracają uwagę na fakt, że tego typu rozwiązania mogą być wręcz nieuczciwe i będzie to przejawem oszukiwania ludzi.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Japonia | turystyka | pandemia | podwyżki cen | turyści
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy