Kolacja z marihuaną. Stworzył dekadenckie menu euforii

Fot. The Herbal Chef - Facebook /materiały prasowe
Reklama

Z dobrodziejstw medycznej marihuany korzystają nie tylko lekarze. Jednym z beneficjentów legalizacji tej odmiany konopi jest Chris Sayegh, amerykański kucharz, prowadzący restaurację, w której serwuje skomponowane przez siebie dania z dodatkiem aromatycznego, psychoaktywnego suszu.

Chris miał być lekarzem. Studiował medycynę na Uniwersytecie Kalifornijskim, chciał leczyć ludzi. Studiów jednak nie skończył. Rzucił je na drugim roku, bo wpadł na pomysł, by przysłużyć się społeczeństwu w inny sposób.

"Pewnego dnia miałem wizję. Zobaczyłem siebie, gotującego w pięknych kuchniach na całym świecie. W momencie zadecydowałem, że nie będę dłużej czekał i postanowiłem wziąć swoje życie we własne ręce" - wspomina.

Nie myślcie jednak, że Chris od razu trafił do kulinarnej ekstraklasy. O nie. Początki były niezwykle ciężkie, bo musiał zaczynać od najniższych możliwych kuchennych stanowisk. Bycie popychadłem, stres, pośpiech i ciężka praca zahartowały go jednak i tylko umocniły w przekonaniu, że droga do sukcesu musi być usłana cierniami.

"Praca przez 15 godzin dziennie, sześć dni w tygodniu, gdy czujesz że jesteś torturowany. Wszystko to dla zrealizowania mojego marzenia. Ale powiem wam - ono było warte każdego dnia w tym piekle" - zaręcza Sayegh.

Dziś jego biznes to restauracja The Herbal Chef. Jest jej właścicielem, a zarazem szefem kuchni. To on skomponował specjalne "dekadenckie" menu, składające się z dziesięciu psychoaktywnych dań. Taka uczta dla kubków smakowych i zmysłów nie jest tania. Kosztuje bowiem 500 dolarów od osoby, ale interes się kręci!

Reklama

"Używam konopi odpowiedzialnie i z rozwagą" - mówi Chris i zapewnia, że jego dania są tak skomponowane, że pozwalają osiągnąć nawet zdrowszy styl życia, niż u ludzi nie obcujących z jadalnym THC na co dzień.

"Podczas studiów przekonałem się, że konopie mogą być używane dosłownie do wszystkiego. A jej medyczna strona jest tak rozległa, że po prostu powaliło mnie to na kolana" - opowiada o początkach swojej fascynacji połączeniem kuchni i marihuany.

Dziś delektowanie się swoim popisowym menu opisuje jako doświadczenie wymagające pewnego wysiłku intelektualnego, poruszające wszystkie zmysły. Apeluje, żeby absolutnie nie łączyć tego z zapaleniem skręta podczas leżenia na kanapie.

"Po pierwsze - serwuję wspaniałe jedzenie. A po drugie, odgrywam symfonię na psychice moich gości. Gdy dostają pierwsze danie, od razu czują lekkie uniesienie. Z każdym kolejnym daniem dodaję delikatne pchnięcie, które stabilizuje stan tej przyjemnej euforii" - opowiada Sayegh.

Jego kolejny plan to restauracja poświęcona wyłącznie konopiom. W planie jest otwarcie jej w 2017 roku, bo klientów na ten rodzaj kulinarnego doświadczenia nie brakuje.

"Dostaję telefony z całego świata z zapytaniem o przygotowanie kolacji. Z każdym dniem staję się lepszy w tym co robię i jestem w stanie sprostać większym wyzwaniom. Ale pamiętając, że moja kuchnia to przede wszystkim finezja i doznania zmysłowe, a nie szukanie taniego haju" - zapewnia.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy