Wietnamski Stalingrad: Trauma, której nie zmyła krew

Kadr z filmu "Diên Biên Phu" z roku 1992. Reż. Pierre Schoendoerffer /East News
Reklama

Wojna w Wietnamie to koszmar nie tylko Amerykanów. W latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku dotkliwej porażki doznali tam Francuzi, dla których oznaczało to koniec panowania w Indochinach. Bitwa pod Dien Bien Phu kosztowała ich tysiące zabitych i okrzyknięta została wietnamskim Stalingradem...

Wkrótce po wybuchu II Wojny Światowej w Wietnamie zorganizowały się pierwsze grupy powstańców. Ich pojawienie się rozpoczęło w tym kraju zbrojną działalność komunistów. Za oficjalną datę utworzenia pierwszego oddziału partyzantów uznaje się 26 września 1939 roku. Dowodził nim legendarny generał Vo Nguyen Giap. Z polecenia francuskiej administracji kolonialnej jego żona wraz z innymi komunistami została aresztowana, poddana torturom, a następnie ścięta na gilotynie. Wtedy Vo Nguyen postanowił się zemścić...

Sześć lat wojny partyzanckiej pod przywództwem organizacji Viet Minh nie poszło na darmo. Ostatecznie, 2 września 1945 roku, komunistyczny polityk Ho Chi Minh ogłosił powstanie Republiki Wietnamu. Jednak ledwie rozwiały się ostatnie dymy wyniszczającej wojny, a już od północy do opanowanego przez komunistów państwa wkroczyły oddziały chińskiego Kuomintangu. W tym samym czasie na południu pojawili się Anglicy, a Amerykanie drogą morską zaczęli transportować do Wietnamu oddziały francuskich czołgistów i spadochroniarzy. Wielkie mocarstwa nie miały zamiaru tolerować radzieckiego przyczółku w swojej strefie wpływów. W  Wietnamie wybuchł nowy, jeszcze bardziej wyczerpujący konflikt.

Reklama

Wichry wojny

 Do początku 1947 roku Francuzi zmobilizowali w Wietnamie 115 tys. żołnierzy i oficerów, którzy wyraźnie zlekceważyli swojego przeciwnika. Co prawda, udało im się odbić wszystkie duże miasta, jednak na prowincji nie szło im już tak dobrze. Wszelkie próby rozgromienia partyzantki w dżungli kończyły się spektakularną porażką i dużymi stratami w szeregach wojsk rządowych.

Tymczasem w 1949 roku zwycięstwem komunistów zakończyła się wieloletnia wojna domowa w Chinach. Od tej pory siły Viet Minhu mogły liczyć na pomoc wojskową nie tylko z ZSRR, ale też z Chińskiej Republiki Ludowej. Wzmocnione oddziały rozpoczęły zmasowaną ofensywę przeciwko Francuzom. Jednak wtedy wsparcia sojusznikom udzieliły Stany Zjednoczone.

W latach 1950-1951 dostarczyły im 73 tys. ton sprzętu wojskowego i 126 samolotów. Pozwoliło to armii francuskiej zyskać chwilową przewagę i odbić z rąk partyzantów część terytorium. Wkrótce jednak musieli przejść do obrony. Czuli się jednak pewnie - żyzną i gęsto zaludnioną Nizinę Tonkińską zabezpieczał potężny system obronny, którego pokonanie przewyższało możliwości Viet Minhu, poza tym niebo ewidentnie należało do lotnictwa francuskiego. W toczącej się wojnie nastąpił okres niestabilnej równowagi.

Kontrofensywa

Zbliżał się rok 1954. Światło dzienne ujrzał francusko-amerykański plan całkowitej pacyfikacji Wietnamu, która miała nastąpić w ciągu 18 miesięcy. Liczebność francuskiego korpusu ekspedycyjnego zwiększono do 250 tys. żołnierzy. Na jego wyposażeniu było 528 samolotów, 250 czołgów, 580 transporterów opancerzonych, 486 samochodów pancernych, 850 dział, 600 granatników oraz 390 statków i kutrów.

Wietnamska Armia Ludowa oraz partyzanci mieli do dyspozycji łącznie 350 tys. żołnierzy uzbrojonych dość przypadkowo: począwszy od łuków z zatrutymi strzałami po najnowocześniejsze w tamtych czasach karabiny automatyczne produkcji radzieckiej lub chińskiej. Wyraźnie brakowało im jednak czołgów, lekkich pojazdów opancerzonych, statków oraz samolotów. Francja skierowała wojska do wojny manewrowej, ofensywnej, jednak żołnierze nie spieszyli się z opuszczaniem swoich fortów.

Żeby ich przechytrzyć, Vo Nguyen Giap podjął decyzję o przeprowadzeniu demonstracyjnego najazdu na Laos, który również brał udział w wojnie: już wkrótce oddziały Viet Minhu okrążyły laotański Louangphrabang, gdzie stacjonował francuski garnizon i mieściła się siedziba króla tego azjatyckiego kraju. Wtedy dowodzący korpusem ekspedycyjnym generał Henri Eugene Navarre rozkazał zrzucić desant w maleńkiej wiosce o nazwie Dien Bien Phu i rozlokować się tam na miejscu, a wszystko po to, by zablokować partyzantom możliwość przemieszczania się w dżungli. Dien Bien Phu miała być pułapką dla żołnierzy Viet Minhu, ale - jak się później okazało - wpadli w nią sami Francuzi.

W pułapce

W umocnieniach rozlokowano 15 tys. żołnierzy z wojsk regularnych, Legii Cudzoziemskiej oraz pododdziałów złożonych z Tajów i mieszkańców Afryki Północnej. Jednostkę wspierały 24 działa kalibru 105 mm, cztery 155-milimetrowe haubice oraz kompania czołgów lekkich. Obok wioski zbudowano lotnisko polowe. W styczniu 1954 roku do umocnień w Dien Bien Phu zbliżyły się cztery dywizje piechoty pod wodzą Vo Nguyen Giapa. Wchodzący w ich skład partyzanci zostali przeszkoleni w Chinach i świetnie uzbrojeni. Dwa z oddziałów domknęły pierścień blokady, zaś pozostałe odcięły drogę od strony Laosu i Hanoi.

Wietnamczycy zdołali przerzucić do strefy walk około 200 sztuk broni artyleryjskiej, wyrzutni rakietowych oraz dział przeciwlotniczych. Wszystkie zostały wcześniej rozebrane na części i dostarczone na miejsce nocą w rozmaity sposób: wołami, na noszach, a nawet na rowerze. Siły Viet Minhu szczelnie otoczyły garnizon w Dien Bien Phu okopami, z których w kierunku punktów oporu przeciwnika prowadziły podziemne przejścia. Na niektórych odcinkach korytarze łączyły się ponownie z transzejami. Łącznie w okolicy Dien Bien Phu Wietnamczycy wykopali około 600 km okopów i tajnych przejść. Zbudowali także dwa dobrze chronione podziemne szpitale wojskowe oraz kilka magazynów na amunicję.


Szturm

Szturm na Dien Bien Phu rozpoczął się 13 marca ostrzałem artyleryjskim, który doprowadził do całkowitego zniszczenia lotniska polowego. W tym czasie partyzanci z Viet Minhu tunelami i okopami podeszli do punktów oporu, po czym błyskawicznie wdarli się do umocnień nieprzyjaciela.

Francuskie lotnictwo próbowało zniszczyć artylerię Wietnamczyków, ale nieoczekiwanie napotkało na swej drodze potężny grad pocisków z dział przeciwlotniczych i granatników. W krótkim czasie strącono 25 samolotów. Francuzom nie pozostało nic innego, jak atakować pozycje Wietnamczyków z wysokości ponad 3 km, co znacząco wpłynęło na precyzję bombardowania. Na dodatek zaczął padać deszcz...


Pogrom

Wietnamczycy z pracowitością i  uporem kontynuowali swoje podziemne prace, opanowując powoli kolejne punkty obrony przeciwnika. Pod koniec kwietnia podziurawione przez pociski lotnisko zostało przez nich przejęte, a broniący się - podzieleni na dwie grupy. Przez cały ten czas, gdy tylko niebo się wypogadzało, samoloty zrzucały Francuzom na spadochronach prowiant i amunicję, jednak najczęściej ta pomoc lądowała w pozycjach Wietnamczyków.

Morale żołnierzy osłabło: straty nieustannie rosły, a zapasy kończyły się w zatrważającym tempie. Próba wycofania się do Laosu w trzech oddzielnych grupach również zakończyła się niepowodzeniem. Wreszcie 7 maja, po miesiącach krwawych walk, generał Christian de la Croix de Castries podpisał akt kapitulacji. Dowódca wraz z ocalałymi żołnierzami i oficerami oddał się w ręce Wietnamczyków. Stało się jasne, że wojna zakończyła się prawdziwym pogromem: łącznie zginęło 3890 Francuzów i legionistów, kolejnych 12 310 trafiło do niewoli. Z okrążenia zdołały wydostać się zaledwie 73 osoby.

Jednak zwycięstwo drogo kosztowało także komunistycznych partyzantów - podczas działań zbrojnych zginęło ich ok. 25 tysięcy. Klęska pod Dien Bien Phu stała się francuską traumą - podniosły się głosy, że to "narodowa hańba", którą należy zmyć krwią. Efektywniejsze okazały się jednak zabiegi polityków i dyplomatów. W lipcu 1954 roku w Genewie podpisano porozumienie, na mocy którego powstały dwa państwa wietnamskie: wspierane przez USA Południe oraz komunistyczna Północ. Konflikt przygasł na 3 lata, by w 1957 roku wybuchnąć ze zdwojoną siłą. Tym razem przez 18 lat miał być koszmarem Stanów Zjednoczonych...     

Świat Tajemnic
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy