W imię Allaha! Upadek metropolii, który odmienił losy świata

Walki o Konstantynopol trwały 53 dni. Siły najeźdźców były dziesięciokrotnie liczniejsze /East News
Reklama

Turcy mieli kilkunastokrotną przewagę liczebną nad oblężonymi. Ostrzeliwali miasto ciężką artylerią, kopali kilometry tuneli, a nawet przeciągali okręty lądem! Jak Konstantynopol bronił się w bitwie, która zakończyła średniowiecze?

W imię Allaha! - zakrzyknął wezyr 20 kwietnia 1453 roku, dając znak do ataku. Z ogłuszającym hukiem lufy setek armat zaczęły rozbłyskiwać czerwono- żółtymi językami ognia, a mury potężnego Konstantynopola spowiły tumany kurzu. Obrońcy próbowali kryć się za blankami, ale wkrótce i tak rozległy się pierwsze krzyki rannych oraz wołania o pomoc. Miasto odpierało Turków od dwóch tygodni. Była to istna wojna światów. Na stolicę greckojęzycznego Cesarstwa Bizantyńskiego zajadle nacierały wojska sułtana.

Niewiele ponad 7000 żołnierzy stanęło do walki z co najmniej 80 000 agresorów, choć niektóre źródła mówią, że najeźdźców mogło być nawet dwa razy więcej. Stojący na czele obrony cesarz Konstantyn XI wiedział, że jeśli nie zdarzy się cud, metropolia upadnie. W czasie, gdy szykował się na klęskę, na przeciwległym wzgórzu zmagania obserwował Mehmed II, którego historia nazwie Zdobywcą. Sułtan uśmiechnął się pod nosem na widok machin oblężniczych. Dobry humor go nie opuszczał. Jego tajna broń miała dopiero nadejść.

Reklama

Wróg u bram

Oblężenie Konstantynopola, który przez wieki uchodził za twierdzę nie do zdobycia, było jednym z najważniejszych wydarzeń schyłku wieków średnich. Przez 1123 lata miasto budziło respekt każdej armii, która stawała u jego bram. Próbowano podbić je 23 razy, lecz udało się zaledwie dwukrotnie (w latach 1204 i 1261) - jednak o sukcesie zdecydowały wtedy nie tyle umiejętności szturmowe najeźdźców, co konflikty w gronie obrońców. O sile fortecy stanowiły przede wszystkim mury, uważane za jedne z najpotężniejszych na świecie. Miały łącznie 20 km długości: 6 km na odcinku lądowym i 14 km od strony morza. Istniało w nich wiele bram i tajnych przejść.

Niezwykle pomocne w obronie Konstantynopola było również naturalne ukształtowanie terenu. Stolica Bizancjum leżała na trójkątnym półwyspie o pagórkowatej powierzchni, który od południa oblewało Morze Marmara, a od północy - wody zatoki Złoty Róg (zob. mapę poniżej). Dzięki temu twierdza uchodziła za jedną z najlepiej ufortyfikowanych i praktycznie nie do zdobycia. Gdy w połowie XV wieku pod jej mury ruszyli Turcy osmańscy, nikomu nie przyszło do głowy, że może im się udać...


Pierwsze oddziały dotarły pod Konstantynopol już 2 kwietnia, doprowadzając do jego blokady. Trzy dni później wśród wojsk pojawił się sułtan i rozpoczęło się oblężenie, które szybko pozbawiło miasto kontaktu ze światem. O tym, że zbliża się inwazja, mieszkańcy wiedzieli od dłuższego czasu. Młody Mehmed II starannie przygotowywał się do starcia, szczególną uwagę zwracając na artylerię. Zimą na przełomie 1451 i 1452 roku zaczął budowę fortecy na europejskim brzegu Bosforu, w najwęższym miejscu cieśniny, odcinając Konstantynopol od Morza Czarnego. Posłowie bizantyńscy, wysłani przez cesarza w celu wybadania zamiarów sułtana, zostali odprawieni bez odpowiedzi. Kolejnych przedstawicieli uwięziono i ścięto, co było dość oczywistą zapowiedzią wojny.

Główny problem obrońców stanowił zbyt mały garnizon do obsadzenia długich murów. Wojska osmańskie przewyższały ich również w liczbie posiadanych dział. Nadzieję Grekom dawało to, że w ostatnim momencie udało się rozciągnąć u wejścia do Złotego Rogu ogromny łańcuch, który unosił się na tratwach i uniemożliwiał flocie nieprzyjaciela wpłynięcie do zatoki.

Niszczycielski gigant

Pierwsze działania armii tureckiej miały charakter pokazowy - po zajęciu strategicznych przyczółków w Studios i Therapii Osmanowie spędzili ocalałych obrońców tamtejszych fortec w jedno miejsce, po czym na oczach mieszkańców Konstantynopola powbijali ich na pale. Od tej pory okrucieństwo stało się ważnym elementem wojny psychologicznej, jaką prowadzili napastnicy, choć i Grecy nie odznaczali się w tej bitwie miłosierdziem. Schwytanych w niewolę wrogów ścinali na murach, a zwłoki zrzucali na oblegających.

Kilkanaście dni ostrzeliwań miasta przez artylerię nie przyniosło oczekiwanych rezultatów. W końcu najeźdźcy sprowadzili dwie olbrzymie bombardy zbudowane na życzenie sułtana przez węgierskiego inżyniera Urbana - jeszcze niedawno oferującego swe usługi cesarzowi Konstantynowi XI. Większa z nich była w stanie wypluć z siebie kamienną bryłę o wadze ponad pół tony na odległość 1,5 km. Działa te nie były zbyt celne, a ze względu na masę pocisków nie dało się z nich wystrzelić więcej niż siedem razy dziennie. Jednak zniszczenia, jakie powodowały w murach Konstantynopola, były ogromne.

Walka o podziemie

Ostrzał artyleryjski stanowił doskonały sposób na zdobycie miasta, miał tylko jedną wadę - wymagał czasu, a długa bitwa bez rozstrzygnięcia nie wpływa korzystnie na morale żołnierzy. To dlatego Turcy równocześnie próbowali innych taktyk, np. drążyli tunele pod murami. Eksplozja beczek z prochem usytuowanych w odpowiednim miejscu mocno nadwerężyłaby ich konstrukcję. Bizantyńczycy nie dali się jednak wywieść w pole i ostatecznie to oni zwyciężyli w tej podziemnej konfrontacji. Przejrzawszy zamiary przeciwnika, także rozpoczęli prace nad podkopem, a rejon działań wroga zdradzały im misy z wodą porozstawiane na murach. Był to pomysł inżyniera Johannesa Granta, który słusznie uznał, że zmarszczki na jej powierzchni ostrzegą Greków o obecności minerów.

Niepowodzeniem zakończyła się również próba zasypania fosy pod osłoną machiny oblężniczej. Była to wielka drewniana wieża, pokryta wielbłądzimi i bawolimi skórami - gdy żołnierze ostrzeliwali z jej szczytu Bizantyńczyków, robotnicy na ziemi zasypywali rów. Do czasu. Podłożona przez Greków beczka z prochem skutecznie pokrzyżowała plany nacierających.

Turcy byli rozgoryczeni. Mimo imponującej armii i świetnego uzbrojenia nie udawało im się przełamać obrony. Wyjątkowo upokarzające było dla nich przebicie się przez ich flotę kilku genueńskich statków, które dotarły do miasta z ładunkiem żywności i broni - cztery przycumowane obok siebie jednostki związano linami i w ten sposób powstała olbrzymia pływająca platforma chroniona przez znacznie wyższe niż w okrętach tureckich burty. Pomysł okazał się nad wyraz skuteczny, a ponawiane wielokrotne próby abordażu odparto, siekąc napastników ciężkimi toporami. To tylko wzmogło wściekłość sułtana.

Koniec pewnego świata

Po blisko miesiącu oblężenia szczęście zaczęło jednak sprzyjać Osmanom - głównie dzięki pewnemu sprytnemu manewrowi. Ponieważ flota turecka nie mogła sforsować łańcucha na Złotym Rogu, przetransportowano okręty... lądem. Użyto do tego wielkich drewnianych platform ciągniętych przez woły. W ten sposób udało się przewieźć do zatoki 70 statków. Bizantyńczycy byli w szoku. Zanim na dobre ochłonęli, armia przeciwnika przygotowała kolejną niespodziankę. Na rozkaz Mehmeda II inżynierowie wznieśli most pontonowy, składający się ze związanych parami beczek. Na wielkich tratwach ustawiono część artylerii i nasilono bombardowanie z dwóch stron: z lądu oraz morza. Zdobycie twierdzy było kwestią czasu.

Konstantynopol padł 29 maja 1453 roku, po 53 dniach zaciętej obrony. Jeden z pocisków bombardy Urbana zrobił w murze wielki wyłom, przez który wlał się do środka strumień napastników. Wybuchły chaos i panika. Konstantyn XI zginął z mieczem w ręku, stając do walki ramię w ramię z poddanymi.

Upadek metropolii, która już wkrótce miała stać się Stambułem, na zawsze odmienił losy tej części świata. Zdobycie Konstantynopola oraz śmierć jego władcy doprowadziły do kresu Cesarstwa Bizantyńskiego. Jan Długosz pisał: "Z dwu rąk chrześcijaństwa jedna została odcięta, z dwu oczu - jedno wyłupione". Zwycięstwo dało Turkom panowanie nad wschodnią częścią basenu Morza Śródziemnego i otworzyło drogę do podboju Europy, powstrzymanego dopiero pod Wiedniem przez Jana III Sobieskiego - ponad 200 lat później. Ale to już zupełnie inna historia...

Kamil Nadolski


Świat Wiedzy Historia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy