Ustasze. Plama na honorze Kościoła

Jeden z przywódców Ustaszy Marko Došen (z lewej w ciemnym mundurze) i arcybiskup Alojzije Stepinac, jeden z najważniejszych ojców duchowych ruchu /Wikimedia Commons – repozytorium wolnych zasobów /INTERIA.PL/materiały prasowe
Reklama

Historia Półwyspu Bałkańskiego to jedno wielkie pasmo tragedii. Ten piękny rejon pogrążył się w chaosie dziesiątki lat temu. Wojny, ludobójstwa, przetasowania na mapach – wszystko to złożyło się na dramat wielu krajów i narodów.

Ustalony w Wersalu powojenny ład wcale nie przyniósł rozwiązania problemów. Utworzone 1 grudnia 1918 roku Królestwo Serbów, Chorwatów i Słoweńców (SHS) było sztucznym tworem, który nie miało szans przetrwania próby czasu. Zbyt wiele różniło nacje wtłoczone w wykreowane przez oderwanych od rzeczywistości polityków granice. Już od pierwszych dni istnienia królestwa toczyły się zażarte spory między Serbami i Chorwatami.

Obie nacje aspirowały do reprezentowania młodego państwa i żadna nie chciała się zgodzić na ustępstwa. Pozycja Belgradu była jednak zdecydowanie lepsza, nie tylko ze względu na osobę korowanego w 1921 roku Aleksandra I Karadziordziewicia wywodzącego się z serbskiej dynastii królewskiej. Jego ojciec Piotr I w 1903 roku koronował się na króla Serbii. Aleksander starał się prowadzić wyważoną politykę, choć sprzeciwiał się autonomii Chorwatów. Miał jednak na uwadze ich odrębność, także kulturową.

Reklama

W parlamencie Królestwa SHS Skupsztinie przewagę mieli zwolennicy dominacji Serbów, co w oczywisty sposób prowadziło do zaognienia stosunków z Chorwatami domagającymi się ustępstw i daleko idącej samodzielności. Młodym królestwem targały wewnętrzne konflikty, które w 1929 roku nieomal przerodziły się w regularną wojnę domową. Król Aleksander I zdecydował się na interwencję. Zawiesił konstytucję, zdelegalizował partie polityczne, rozwiązał parlament i wprowadził rządy dyktatorskie, przemianowując państwo na Jugosławię. Chorwaci nie wyrzekli się jednak niepodległościowych aspiracji.

Bałkański rzeźnik

Motorem napędowym, jeśli można użyć tego sformułowania, był wówczas Ante Pavelić. W 1927 roku został posłem do Skupsztiny, gdzie bardzo aktywnie działał na rzecz odłączenia Chorwacji od królestwa. W 1928 roku grupował wokół siebie nacjonalistyczne bojówki, planując rozpoczęcie antyserbskiej rewolucji. Nie zebrał jednak wystarczających sił do otwartej walki z silnym przeciwnikiem.

Po zamachu stanu z 1929 roku został zmuszony do ucieczki z kraju i udał się do Włoch, gdzie otrzymał azyl od faszystów. Pavelicia sporo łączyło z ruchem kierowanym przez Benito Mussoliniego, a jeszcze więcej wspólnego miał z niemieckimi nazistami, którzy w tym czasie rozpoczęli marsz po władzę. Antysemityzm, daleko posunięty rasizm, hasła odnowy społecznej - wszystko to zjednało mu silnych politycznych przyjaciół.

Otwarcie głoszona wizja stworzenia katolickiej dyktatury ściągnęła na Pavelicia uwagę Kościoła. Katoliccy hierarchowie zrazu widzieli w Chorwacie zapalczywego obrońcę wiary, nie zważając na jego radykalizm i opowiadanie się po stronie przemocy. Wprost mówił on o konieczności usunięcia prawosławnych Serbów, przy czym wtedy nie zdawano sobie jeszcze sprawy, iż Pavelić przeprowadzi eksterminację ludności na skalę masową. Mimo wszystko już wtedy Pavelicia można było zaklasyfikować jako człowieka groźnego, owładniętego wizją czystek etnicznych umożliwiających utworzenie homogenicznego państwa zarządzanego wyłącznie przez Chorwatów.

Z jego inicjatywy utworzona została nacjonalistyczna, skrajnie prawicowa organizacja Ustaszy. W późniejszym czasie przerodziła się w ruch polityczno-militarny, który ostatecznie przejął władzę w Chorwacji. W początkach działalności ustasze ograniczali się do terroryzowania przeciwników politycznych. Odpowiadali za serię zamachów, których zwieńczeniem było zamordowanie króla Aleksandra I oraz francuskiego ministra spraw zagranicznych Louisa Barthou w 1934 roku.

Pavelić, inspirator zamachu, został zaocznie skazany na karę śmierci - zarówno we Francji, jak i w Jugosławii. Pozostawał jednak bezpieczny we Włoszech. Sytuacja zmieniła się dopiero w kwietniu 1941 roku, kiedy to hitlerowskie Niemcy najechały Jugosławię. Ante Pavelić mógł tryumfalnie powrócić do Zagrzebia i, za zgodą III Rzeszy, proklamować utworzenie Niezależnego Państwa Chorwackiego. Latem Pavelić odwiedził w Berghofie Adolfa Hitlera, otrzymując błogosławieństwo do rozprawy z ideologicznymi, rasowymi i religijnymi przeciwnikami. Mimo iż naziści formalnie odcinali się od Kościoła katolickiego, wsparli Pavelicia w przypływie pragmatyzmu - jego program w dużej mierze pokrywał się z tym, co proponowało NSDAP. Kilka tygodni wcześniej chorwacki arcybiskup Alojze Stepinac pobłogosławił nowe władze z Paveliciem na czele. Zaraportował też do Watykanu, informując o korzystnych dla Kościoła rozstrzygnięciach. 18 maja 1941 roku przywódcę ustaszy podjął na audiencji papież Pius XII, udzielając mu błogosławieństwa. Nie wiedział jeszcze, że błogosławi mordercę.

W imieniu Kościoła


Ustasze z miejsca przystąpili do rozprawy z przeciwnikami, za szczególny cel obierając prawosławnych Serbów. Zakazano posługiwania się cyrylicą, zabroniono sprawowania ceremonii religijnych, wprowadzono antysemickie ograniczenia. Wszystko to za cichym przyzwoleniem Kościoła katolickiego, dla którego była to okazja do konwertowania znacznej części prześladowanych mieszkańców. Głównie z tego względu chorwaccy hierarchowie nie potępiali nowego reżimu, a biskup Mostaru stwierdził nawet: "Nigdy nie mieliśmy tak dobrej okazji, aby pomóc Chorwacji ocalić niezliczone dusze".

Tyle że część z nich wysyłano wprost do Boga, dokonując niezliczonych mordów, często w bestialski sposób. Wysłany z Watykanu do Chorwacji nuncjusz Giuseppe Ramiro Marcone nie interweniował. Raportował nawet do swoich przełożonych, iż sytuacja ta sprzyja konwersji i może być przejawem "cichego działania łaski Bożej". Odpowiadający mu we wrześniu 1941 roku sekretarz stanu Luigi Maglione zalecał jedynie umiarkowanie w stosunku do Żydów znajdujących się na terytorium Chorwacji.

Watykan przez cały okres trwania wojny nie potępił polityki chorwackich ustaszy, a często wydatnie wspierał ich w zbrodniczych działaniach. Świadkowie eksterminacji Serbów i Żydów wspominali o zaangażowaniu franciszkańskich księży, którzy mogli nawet kierować niektórymi mordami (Saul Friedländer, "Czas eksterminacji"). Dziwi to tym bardziej, że już w lipcu 1941 roku Stepinac próbował interweniować u Pavelicia, domagając się ograniczenia antychrześcijańskich represji.

Dopiero w listopadzie zdecydowanie zerwał z reżimem i od tego momentu stał się krytykiem faszyzmu. Wezwał ustaszy do respektowania prawa do konwersji, z którego korzystali Serbowie i Żydzi. W wielu wypadkach nie mieli jednak możliwości przejścia na katolicyzm, a często ustasze nie zwracali uwagi na deklarowaną wiarę i mordowali ofiary według klucza narodowościowego. Nie pociągnęło to jednak za sobą niemal żadnych konsekwencji we wzajemnych stosunkach na linii Chorwacja-Watykan. Stolica Apostolska wciąż sympatyzowała z Paveliciem, widząc w nim przede wszystkim gorliwego katolika.

Eksterminacja

W czerwcu 1941 roku ustasze rozpoczęli eksterminację ludności na niewyobrażalną skalę. Michael Phayer ("Kościół Katolicki wobec Holocaustu 1930-1965") cytuje wypowiedź Jonathana Steinberga, który opisywał rzezie:

"Mężczyzn, kobiety i dzieci pochodzenia serbskiego i żydowskiego dosłownie pocięto. Całe wsie równano z ziemią, a mieszkańców ustasze zapędzali do stodół, które później podpalali. W archiwum włoskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych jest zbiór zdjęć, na których ukazano noże rzeźnickie, jaki i siekiery używane do rąbania Serbów. Są zdjęcia Serbek, którym scyzorykami odcięto piersi, mężczyzn pozbawionych oczu, wykastrowanych i okaleczonych".

To ledwie wierzchołek góry lodowej. Ustasze byli bowiem niezwykle kreatywni w torturowaniu pojmanych. Po ich działalności zostały plastyczne opisy zbrodni. Łączna liczba ofiar waha się od 100 tys. do nawet 600 tys. Dane te są jednak szacunkowe. Nie wiadomo, ile ludzi łącznie zostało zamordowanych na terytorium Chorwacji w czasie rządów ustaszy. Nie ulega natomiast wątpliwości, iż było to ludobójstwo na ogromną skalę, nawet jak na warunki II wojny światowej i nazistowską politykę eksterminacji. W Jasenovac założono chorwacki obóz koncentracyjny prowadzony przez franciszkanina Miroslava Filipovicia-Majstorovicia. W samej placówce zamordowano ponad 50 tys. ludzi. Konkretne dane, wobec skali zbrodni i prób jej zacierania przez ustaszy, nie są możliwe do ustalenia.

W maju 1943 roku Pavelić raz jeszcze odwiedził Piusa XII. I tym razem został zapewniony o wsparciu Watykanu w dziejowej misji budowania katolickiego państwa chorwackiego. Do tego czasu ustasze zdążyli już wymordować setki tysięcy ludzi i jest mało prawdopodobne, by do Stolicy Apostolskiej nie przenikały szczegółowe informacje na temat okropieństw popełnianych przez reżim.

Mateusz Łabuz

Skróty pochodzą od redakcji. Oryginalny tekst można znaleźć na stronie II wojna światowa.

SWW
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy