Tragiczny koniec sławnego atlety Milona z Krotonu

Już w VI w. p.n.e. igrzyska olimpijskie miały gwiazdę, która cieszyła się nie mniejszą sławą niż dzisiejsi sportowcy. Gdy atleta Milon z Krotonu pojawiał się na stadionie w Olimpii, tłumy szalały. A on prezentował na piasku areny niewiarygodne wyczyny: podnosił wysoko potężne ciężary, rzucał nimi, radził sobie też z żywymi zwierzętami. Wydawało się, że takiego olbrzyma nic nie powstrzyma. Czy aby jednak nie zaszkodziła mu pycha?

Najbardziej lubiane starożytne igrzyska odbywały się na cześć boga Zeusa regularnie co cztery lata, od 776 r. p.n.e. Występ w zawodach był wielkim zaszczytem. Igrzyska cieszyły się olbrzymim zainteresowaniem widzów - na trybunach zasiadało nawet 40 tys. wielbicieli sportu! A było na co popatrzeć.

Igrzyska rozpoczynały obrzędy religijne, później, także ku chwale bogów, na arenę wybiegali sportowcy, którzy rywalizowali w kilku dyscyplinach, takich jak biegi, zapasy czy wyścigi rydwanów. Z biegiem czasu konkurencji było coraz więcej (w czasie największego rozkwitu - 18), początkowo jednodniowa impreza przedłużyła się do 5 dni. Takie zawody jak boks czy pankration wymagały siły i wielkiej sprawności. Trudno powiedzieć, czy ówczesnemu niepokonanemu Milonowi z Krotonu dorównałby któryś z dzisiejszych wieloboistów...

Zabił byka gołymi rękami


Potężny, świetnie zbudowany Milon triumfował w zawodach w Olimpii sześć razy pod rząd, podobna sztuka miała mu się udać także w Delfach - wynik wręcz niewiarygodny. Siłacz chętnie popisywał się swoimi zdolnościami. Wedle jednej z relacji, w święto wziął na barki zwierzę potężne jak baran, wśród zgromadzonego tłumu niósł je tak lekko, że wszyscy osłupieli. Jednak prawdziwego cudu dokonał na równinie w Pizie pod ołtarzem ofiarnym. Kiedy prowadzili tam młodego byczka, rozszarpał go jednym ruchem na pół i całego sam zjadł. Skąd grecki olbrzym czerpał swoją siłę?

Reklama

Przodek współczesnych kulturystów


Jego treningi zapewne wyglądały podobnie jak ćwiczenia współczesnych kulturystów. Podobno w młodości dźwigał młode cielę i nosił je na plecach. Wraz z tym jak rosło cielę, stopniowo wzrastała także siła Milona. Wykorzystywał więc podstawowe zasady kulturystki - stopniowe zwiększanie obciążenia. Jadł podobno tylko kozie mięso i mleko i nawet latem, które w Grecji bywa bardzo gorące, ubierał się w ciepłe skóry.

Eksperci są zgodni: przypomina to dzisiejszą dietę białkową, opierającą się na zmniejszaniu warstwy tłuszczu podskórnego, która pełni funkcję termoizolacyjną. Dzięki temu Milon zyskiwał nie tylko potrzebną masę mięśniową, lecz także kondycję fizyczną. Zapewniało mu to niezliczone zwycięstwa. Przemyślany plan treningu ułożył dla niego sławny matematyk Pitagoras (ok. 570-510 p.n.e.), z którym zaprzyjaźnił się w Krotonie.


Wielki obżartuch


Wielka siła Milona wymagała odpowiedniej ilości pożywienia. Dlatego też atleta utrzymywał pierwsze miejsce zarówno w sporcie, jak i w jedzeniu. Ponoć potrafił naraz zjeść dziewięć bochenków chleba, dziewięć kilogramów mięsa i popić to dziewięcioma litrami wina.

Współcześni specjaliści uważają jednak podobne relacje za przesadzone. Bajkom na temat obżarstwa, które na pewno prowadziłoby do nadwagi, zaprzeczają informacje, które mówią o jego fizycznym pięknie. Ponadto Milon miał mieć także zamiłowanie do nauki, był zatem antycznym ideałem, łączącym w sobie piękno ciała z pięknem umysłu.

Smutny koniec legendarnego bohatera


A może było inaczej? Jak opisywał rzymski historyk Pliniusz Starszy (23-79), Milon miał nosić zawsze przy sobie pewien szczególny kamień, kryształ, i to właśnie jemu zawdzięczał niezwykłą siłę.

Choć mógłby się wydawać tak idealną postacią, sukcesy i powszechny podziw, jaki budził, wzbudziły w Milonie uczucie pychy. Wedle antycznych relacji miał tym podpaść bogom, którzy postanowili przykładnie go ukarać. W rzeczywistości atleta przecenił zapewne swoje możliwości i to doprowadziło go do tragicznego końca. Starzejący się atleta chciał jeszcze spróbować swoich sił i starał się rozerwać rękoma pień. Jednak podpórka wypadła, a szczelina w pniu ścisnęła Milonowi palce u obu rąk. Bezbronny zapaśnik został rozszarpany przez sforę wilków.

Czy to kolejna legenda, czy prawdziwa historia, która potwierdza to, że żadna sława ani ludzka siła nie są bezgraniczne?

21 wiek - history
Dowiedz się więcej na temat: zeus | starożytność | kulturysta | wilk
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy