T3: Uniwersalny transporter

Z VW T3 w tle: Lech Wałęsa i ksiadz Henryk Jankowski, kapelan Solidarności. Gdańsk, 06.06.1985. /Wojtek Laski /East News
Reklama

Pod koniec lat 70. w zachodnich Niemczech zadebiutował nowy lekki komfortowy i przestronny pojazd dostawczy - volkswagen transporter trzeciej generacji. Samochód już legendarny, słynący z trwałości i wszechstronności. Bagażówka, kamper, czy karetka - z takich odsłon ten pojazd znają Polacy.

T3 były produkowane od 1979 roku aż do czerwca 2002 roku w europejskich fabrykach w Hanowerze i Grazu, a także południowoafrykańskim Uitenhage.

Pojazd napędzały silniki benzynowe jak i wysokoprężne, występowały manualne skrzynie biegów, ale też automatyczne. Standardowy układ to napęd na tylne koła, a w wersji Syncro 4x4 auto przeistaczało się w dostawczą terenówkę.

Dostępne były różne wersje nadwoziowe czyli standardowy furgon blaszany lub przeszklony z niskim dachem, wersja pickup z pojedynczą i podwójną kabiną. Ciekawa była też opracowana dla niemieckiej poczty wersja z wysokim dachem i przejściem do kabiny kierowcy.

Reklama

Nowy transporter godnie reprezentował swoich kultowych poprzedników t1 i t2. Był wykorzystywany we wszystkich gałęziach gospodarki w wielu krajach, szczególnie Europy zachodniej. Zgrabny i przy tym pakowany wóz znalazł też zastosowanie w wojsku, policji czy służbach ratowniczych. Pojazd zdolny był właściwie do wykonywania każdej pracy, był też dla wielu ulubionym środkiem transportu i wypoczynku. Na jego bazie powstały bardziej komfortowe wersje osobowe tj. caravelle, vanagon, multivan, czy popularny podwyższany kamper - westfalia. Pojawiło się też kilka wariantów karetek pogotowia zarówno z niskim jak i wysokim dachem w zależności od firmy produkującej zabudowy medyczne.

Mały, ale wariat

T3 jako karetka na zachodzie był używany głównie jako tzw. krankenwagen, czyli karetka transportowa. Ale w biednej polskiej ludowej rzeczywistości pozyskanie takiego volkswagena stawało się szansą na nowoczesną "R"-kę. W tym czasie standardem w tego typu zespołach była nysa 522, nic lepszego polski przemysł motoryzacyjny nie oferował. Każdy zatem pojazd, nawet używany który mógłby być podarowany stawał się łakomym kąskiem. Jak wspomina Jacek Pachota z Muzeum Ratownictwa t3 to jedna z ulubionych karetek.

- Volkswageny zostały podarowane do Krakowa przez Austriacki Czerwony Krzyż dzięki staraniom naszego kolegi Andrzeja Machalicy. Choć używane, były w bardzo dobrym stanie i szybko dało się je wprowadzić do służby. Jeden z nich trafił do zespołu "R" w Balicach, a drugim jeździłem w Oddziale Centralnym krakowskiego pogotowia na Łazarza. Nasze t3 miały mocne silniki benzynowe, to autko latało bardzo dobrze. Choć przedział medyczny był ciasny to nadrabiał bardzo dobrym zawieszeniem i generalnie solidnym wykonaniem. Kiedy dostaliśmy już nowe mercedesy, t3 długie lata jeździł jeszcze w zespole noworodkowym, a potem na rezerwie.

Karetka owiana tajemnicą

Używanych karetek tego typu do Polski trafiło oczywiście więcej. Były eksploatowane przez stacje pogotowia ratunkowego, ale także szpitale czy inne organizacje tj. Polski Czerwony Krzyż i Maltańska Służba Medyczna. Ta ostatnia otrzymała w darze od kolegów z Kolonii takiego volkswagena w 1990 roku, była to zarazem pierwsza karetka tej organizacji w Polsce.

Ciekawym egzemplarzem był też t3 syncro Szpitala Wojskowego w Krakowie, który przez wiele lat pełnił dyżury jako tzw. "R-ka garnizonowa". Natomiast w Opolu jeździła rzadka karetka w wersji podwyższanej w zabudowie firmy KFB.

Jednak prawdziwą perełką był ambulans pozyskany do Wrocławia jako...nowy! Odstający od epoki volkswagen zastąpił nysę w zespole "R-12", który w tym czasie był jednym z dwóch w całym województwie. Urosło wokół niego wiele legend zarówno o zakupie jak i jego przekazaniu. Okoliczności i szczegóły tej niesamowitej historii to temat na osobną historię, którą niebawem przedstawię.

Muzealne T3

W zbiorach Muzeum Ratownictwa znajdują się dwa egzemplarze ambulansu t3. Starszy został przekazany przez Zakon Kawalerów Maltańskich i była to pierwsza karetka popularnych "maltańczyków" w Polsce. Pojazd jest wyposażony w benzynowy silnik typu boxer chłodzony powietrzem i automatyczną skrzynię biegów. Drugi młodszy w bardzo podobnej w zabudowie medycznej napędzany jest silnikiem wysokoprężnym ze skrzynią manualną. Oba pojazdy wymagają renowacji, a każdy kto mógłby w niej pomoc proszony jest o kontakt z Muzeum.

O autorze

Łukasz Pieniążek jest inicjatorem powstania i współzałożycielem Muzeum Ratownictwa w Krakowie. Absolwent Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie. Artykułem o historii reanimacyjnej Nysy rozpoczął serię swoich tekstów, które co tydzień pojawiają się w serwisie Menway.interia.pl.


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy