Rzeczne lotniskowce – najdziwniejsze okręty wojenne świata

Na rozległych terenach Rosji to rzeki stanowiły często jedyną drogę komunikacyjną, a rozległe bagna uniemożliwiały budowę lądowych lotnisk w pobliżu cieków wodnych. Dlatego strony walczące w czasie Wojny Domowej musiały zbudować nowy typ okrętów.

W czasie Wojny Domowej w Rosji największe znaczenie miał Front Południowy, gdzie walki toczyły się głównie o Zagłębie Donieckie skąd wojska Białych miały uderzyć na Moskwę i Kaukaz. Tym samym głównymi arteriami, dzięki którym można było dostarczyć zaopatrzenie i wsparcie stały się Wołga i Kama.

Na nich już w 1918 roku bolszewicy utworzyli Wołżańsko-Kaspijską Flotyllę Wojenną. Oddała ona wielkie zasługi Czerwonym w czasie walk z wojskami Denikina i Kołczaka. Była ona jedyną jednostką zdolną przeprowadzić rozpoznanie na tyłach wroga. I to tylko w ograniczonym zakresie.

Reklama

"Kommuna"

Bolszewikom brakowało lotnictwa zdolnego do przeprowadzenia dalekiego zwiadu i wsparcia jednostek lądowych. Radzieccy inżynierowie rozwiązali ten problem proponując przebudowę rzecznego tankowca "Francja" na tender wodnosamolotów, zwany przez ówczesnych i obecnych rosyjskich wojskowych i naukowców lotniskowcem. Jednostka była długa na 139,77 metra, szeroka na nieco ponad 19 metrów i wypierała 900 ton.

Ze statku zdjęto instalację do załadunku i wyładunku paliw, odeskowano pokład, zabudowano żuraw, wzmocniono mostek i zamontowano uzbrojenie składające się z dwóch karabinów maszynowych Maxim i dział rewolwerowych 37 mm. Tak przebudowany okręt wszedł do służby jako "Kommuna" 17 sierpnia 1918 roku.

Już kilka dni później z 6 rozpoznawczymi łodziami latającymi Grigorowicz M-9 i 3 myśliwcami Nieuport 17 (czasem spotyka się informację, że były to Nieuport 11) na pokładzie popłynął na holu statku sztabowego "Herzen" w kierunku Czystopola, gdzie znów toczyły się walki.

Pierwsze starcie

20 sierpnia piloci bazujący na "Kommunie" pierwszy raz spotkali w powietrzu przeciwnika. Grigorowicz pilotowany przez Swinajewa wyleciał rano na korygowanie ognia artylerii w kierunku Carycyna (dziś Wołgograd , w międzyczasie Stalingrad). W czasie dolotu zaatakowały go dwa Airco DH.4. Na nieszczęście dla "Białych" M-9 posiadał eskortę dwóch Nieuportów, które natychmiast zeszły od strony słońca.

Piloci Kołczaka widząc przewagę Czerwonych dodali gazu i odlecieli, jednak samo ich pojawienie się spowodowało, że bolszewikom nie udało się zlikwidować zamaskowanej nieprzyjacielskiej baterii artylerii, która paraliżowała ruch na Wołdze.

Sztuka ta udała się dopiero pięć dni później, kiedy załoga Oskołoja nadlatując bardzo nisko nad wołżańską skarpę rozpoznała działa artylerii. Pilot przypłacił ten brawurowy lot utratą dwóch palców w prawej ręce, kiedy pocisk przeciwlotniczy trafił w jego kabinę. Niesterowany samolot zrobił kilka okrążeń nad oddziałami Białych, którzy prowadzili huraganowy ogień przeciwlotniczy. W tym czasie obserwator Maksimienko opatrywał rannego pilota chusteczką do nosa. Obaj dużo później zostali odznaczeni gwiazdą Bohatera Związku Radzieckiego.

Wielkie zasługi

Dla bolszewików, którzy nie posiadali zbyt rozbudowanego lotnictwa takie okręty, jak "Kommuna" były wręcz nieocenione. Samoloty stacjonujące na jej pokładzie wspierały wojska lądowe aż do końca działań wojennych. W Centralnym Archiwum Marynarki Wojennej w Petersburgu można znaleźć kilkadziesiąt raportów dotyczących zadań wykonywanych przez samoloty zaokrętowane na "lotniskowcach" Wołżańsko-Kaspijskiej Flotylli Wojennej. 8 września 1918 roku Stanisław Stolarski, polski pilot dowodzący grupą lotniczą na "Kommunie"  pisał:

"Zgodnie z rozkazem Dowódcy Floty o godzinie 12 wyszedłem dwoma aparatami w kierunku Kazania. Zbombardowaliśmy wzgórza poniżej Wierchnioho Uslona (Верхний Услон, wieś, która obecnie wchodzi w skład aglomeracji Kazania - przyp. SZ). Pokrycie było bardzo dobre, bomby wybuchły w okopach. Dla wykonania tak celnego ataku byłem zmuszony zejść pod nisko wiszące chmury, do wysokości 500 metrów. Tam dostałem się pod mocny ogień karabinów maszynowych i działek szybkostrzelnych. W moim aparacie - 8 przestrzelin. Przebity został zbiornik paliwa, ale udało się dolecieć na swoje lotnisko."

Kolejne okręty

"Kommuna" spisywała się na froncie bardzo dobrze, dlatego naczelne dowództwo postanowiło rozbudować rzeczne siły lotnicze. Od 28 października w stoczni w Niżnym Nowgorodzie przebudowywano na szkolny okręt kolejny tankowiec "Kniagina Jewpraskija", który przeholowano do Samary, gdzie służył do 1922 roku.

Na "Kniagini Jewpraskiji" szkolili się piloci i obserwatorzy dla "Swobody" i "Posejdona", które weszły do służby na początku 1919 roku i działały na dolnej Wołdze i redzie Astrachania. Wykonywały one zadania aż do końca wojny, po czym zostały zdemobilizowane i oddane państwowemu przedsiębiorstwu GosKaspar.

Największą wadą pierwszych rzecznych okrętów lotniczych był brak hangarów. Samoloty pokładowe były narażone na działanie warunków atmosferycznych przez co spadała ich zdolność bojowa. Dlatego zlecono stoczni w Krasnym Sormowie (obecnie dzielnica Niżnego Nowgorodu) przebudowę barki na "lotniskowiec".

Na jednostce o długości 153,7 metra i szerokości 23,5 metra zabudowano dwa drewniane hangary, których drzwi przesuwały się wzdłuż burt.  Na burtach po obu stronach kadłuba zamontowano składane rampy do spuszczania samolotów na wodę, oraz dwa dźwigi.

Okręt wszedł w skład flotylli pod nazwą "Smiert’" lecz nie zdążył wziąć udziału w walkach. Po wojnie został oddany przedsiębiorstwu naftowemu, gdzie służył w swej pierwotnej konfiguracji. 

Po drugiej stronie frontu również powstał rzeczny lotniskowiec. W czerwcu 1919 roku w Permie przebudowano barkę, której nadano nazwę "Danilicha". Zabudowano na niej hangary dla samolotów Grigorowicz M-9. Jednak nie zdążyła wziąć udziału w walkach. W lipcu została zdobyta przez czerwonoarmistów i spalona.

Ostatni z wielkich

Mimo, że po Wojnie Domowej wycofano ze służby wszystkie rzeczne lotniskowce, to Rosjanie nie zapomnieli o tym przydatnym narzędziu prowadzenia wojny na rzekach. Na początku 1928 roku rozpoczęto przebudowę na "lotniskowiec" monitora "Wichr" typu "Sztorm". Przebudowa jednej z jednostek opancerzonych miała ułatwić im działanie w jednym zespole uderzeniowym, co okazało się słuszne w czasie Wojny o Kolej Wschodniochińską.

Okręt skończono przebudowywać rok przed rozpoczęciem konfliktu z Chinami. Na pokładzie zabudowano hangar na 6 wodnosamolotów, a na rufie rampę do spuszczania wodnosamolotów. Tak wyposażony okręt nazwano "Amur" i właściwie dzięki niemu Marynarka Wojenna ZSRR wygrała swoją pierwszą bitwę.

Tongjang

W 1929 roku między Rosją a Chinami wybuchł konflikt o Kolej Wschodniochińską - 12 października Armia Czerwona rozpoczęła operację sungaryjską. Chińczyków zaatakowała Przyamurska Dywizja Strzelców należąca do Samodzielnej Armii Dalekowschodniej. Jej dwa pułki, przy wsparciu okrętów Flotylli Amurskiej, zaatakowały pozycje chińskie wzdłuż ujścia rzeki Sungari do Amuru, koło miasta Tongjiang.

Pod Tongjiang rozegrała się pierwsza wielka bitwa tej wojny - radzieckie okręty płynące w kierunku miasta napotkały jednostki chińskiej Flotylli Sungaryjskiej.

Wykorzystując moment zaskoczenia, chińskie jednostki wyrwały do przodu i zaczęły ostrzeliwać z bliska radzieckie okręty. Poważnie uszkodziły jedną z kanonierek, a dwa kutry zaczęły tonąć. Rosjanie znaleźli się w dość ciężkim położeniu. Wówczas na polu walki ukazały się samoloty MR-1 z 68 Samodzielnej Eskadry Wodnopłatowców Rzecznych dowodzonej przez Bohatera Związku Radzieckiego Edwarda Luchta.

W ciągu 5 minut ataku powietrznego uszkodzone zostały "Jiang Nai" (niektóre źródła mówią o "Jiang Hien") i "Jiang Tun", które dobite ogniem artylerii okrętowej poszły na dno. Chwilę później ich los podzieliły "Jiang Ann" i "Li Jie", a kanonierka "Li Sui" (lub "Jiang Hien") została wyrzucona na brzeg i dostała się w sowieckie ręce.

Dzięki temu zwycięstwu Sowieci mogli przejść do ofensywy na szerokim froncie i ostatecznie wygrali starcie. "Amur" zaraz po zakończeniu działań został odstawiony do rezerwy. 24 lipca 1934 roku po generalnym remoncie ponownie wrócił w skład flotylli jako monitor "Dalniewostocznyj Komsomolec". Ze służby wycofano go w 1958 roku.

Polski lotniskowiec

W drugiej połowie lat 30-tych komandor Witold Zajączkowski rozpisał konkurs na "kuter lotniskowiec", który według specyfikacji miał mieć długość 25 m, zanurzenie pół metra, a jego uzbrojenie miało się składać z jednego karabinu maszynowego, w pierwotnej wersji ustawionego na trójnogu, a w późniejszej zabudowanego w wieżyczce zdjętej z monitora typu gdańskiego.

Kazamata i sterówka miały być opancerzone, aby okręt mógł operować w najbliższej odległości od linii frontu. Kuter miał mieć możliwość przyjęcia na pokład samolotu o maksymalnej rozpiętości skrzydeł 15 metrów, długości 9 metrów i masie do dwóch ton.

Niestety do budowy okrętu prawdopodobnie nie doszło, choć wiele wskazuje, że prace nad nim mogły się zacząć.

Flotylla Rzeczna Marynarki Wojennej była drugą co do wielkości tego typu jednostką w Europie. Gdyby do września 1939 roku ponownie udało się wyposażyć ją w organiczne lotnictwo nie miała by sobie równych na wschodnich rubieżach Polski.

Pas Polesia był strategicznie bardzo ważny w ewentualnej przyszłej wojnie przeciwko ZSRR, co udowodniła operacja Barbarossa w 1941 roku, a 3 lata później operacja Bagration. Na tym ogromnie ważnym kierunku Wojsko Polskie mogło stać się potęgą. Niestety nie doszło do tego.

Tutaj możesz się dowiedzieć więcej o flotyllach rzecznych.

Źródła:

I.I. Czernikow; "Encyklopedija monitorow. Zaszczitniki riecznych granic Rossiji"; Petersburg

Archiwum Marynarki Wojennej FR w Sankt Petersburgu

A. Olejko; "Rzeczna Eskadra Lotnicza Flotylli Pińskiej"; Pruszków 1994

Waldemar Waligóra; "Lotnictwo Zaokrętowane Rosji i ZSRR 1913-1949"; NTW 4/2014

Sławek Zagórski; "Polskije monitory i broniekat'eria"; Petersburg 2010

Wykorzystano fragmenty przygotowywanej książki "Rzeczne pancerniki. Polskie monitory i kanonierki opancerzone"

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy