PZL M20 Mewa: Karetka, która odleciała do lamusa

Mewa po remoncie, w nowych barwach Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, Hangar LPR w Balicach /Łukasz Pieniążek /INTERIA.PL
Reklama

"Mewą" lataliśmy na transporty sanitarne po całej Polsce, a nawet Europie. Choć jej kabina była bardzo ciasna, w tamtym czasie nic lepszego nie mieliśmy. Oprócz przygody z popsutym silnikiem, z którego wyciekł olej i awaryjnym lądowaniem w Balicach maszyna dobrze wypełniała swoje zadania - wspomina lekarz Andrzej Machalica z lotniczego pogotowia.

Samolot wielozadaniowy PZL m-20 mewa był efektem romansu rządu Gierka z Amerykanami i otwarciem w tym czasie Polski na Zachód. Ekipa ta podpisała wiele umów na produkcję licencyjną samochodów, maszyn, silników, przyszła pora też na konstrukcje lotnicze.

Pod koniec lat 70. Wytwórnia Sprzętu Komunikacyjnego PZL w Mielcu podpisała z amerykańską firmą Piper umowę na produkcję licencyjną samolotu Piper pa-34-200t seneca ii. Była to mała konstrukcja z dwoma silnikami - w polskiej wersji PZL franklin i Teledyne Continental, mogąca zabrać na pokład od 6-7 osób, a w wersji sanitarnej chorego na noszach i opiekę medyczną. Wybudowano ich ok. 20 sztuk, w tym właśnie cztery egzemplarze dla lotnictwa sanitarnego.

Reklama

Pomysł, aby taki samolot zakupić dla Krakowa, pojawił się na początku lat 90. Było to podyktowane przede wszystkim koniecznością zastąpienia czymś samolotu sanitarnego l-200 morava, który choć chwalony przez załogi, był już po prostu mocno wyeksploatowany i przestarzały. Na zakup maszyny na zachodzie z przyczyn ekonomicznych nie było szans, zatem pozostał rynek krajowy. Ale w 1993 roku, aby taki zakup był możliwy, konieczne było zaangażowanie wielu instytucji i darczyńców.

Samolot kosztował w sumie... 3 750 000 000 ówczesnych złotych, a na jego zakup złożyli się: minister zdrowia, Urząd Miasta Krakowa, Narodowy Fundusz Ochrony Zdrowia, Sejmik Samorządowy Województwa Krakowskiego, Urząd Miasta w Nowym Targu, australijska Polonia, Wojewódzka Kolumna Transportu Sanitarnego w Krakowie - właściciel maszyny i... krakowscy taksówkarze!

Było to tak wielkie wydarzenie, że postanowiono zrobić oficjalne przekazanie maszyny dla Zespołu Lotnictwa Sanitarnego w Balicach, a na matkę chrzestną została wybrana znana krakowska aktorka - Anna Dymna. Zaproszono darczyńców i przedstawicieli producenta. Poza samym samolotem do wykonywania lotów ratujących życie potrzebny był specjalistyczny medyczny sprzęt tj. defibrylator, respirator, walizy ratunkowe, czy inkubator. Całość wyceniono na równie kosmiczną sumę 1,2 mld złotych, których pogotowie nie miało. Żeby zachęcić potencjalnych sponsorów, placówka wygospodarowała powierzchnię reklamową na swojej siedzibie przy porcie lotniczym, karetkach, a także zaoferowała najem pozostałych statków powietrznych do celów komercyjnych.

Z perspektywy czasu wydawać się może dziwne, że aby kupić potrzebny sprzęt ratujące życie trzeba było zamontować reklamy na budynku, czy karetkach. Co więcej wynająć do przewozu poczty, czy wykonania zdjęć lotniczych powietrzną karetkę, ale początek lat 90., czyli trudny czas transformacji, dotknął też pogotowie ratunkowe i tylko dzięki zaangażowaniu pracowników kochających swoją pracę udało się przez niego przejść.

Samoloty mewa ostatecznie zakończyły swoją służbę w pogotowiu lotniczym w 2007 roku, a dodatkowe kilka sztuk jest użytkowane jeszcze przez cywilnych użytkowników. Wobec braku potencjalnych klientów produkcji tego ciekawego - i jak się okazało pożytecznego samolotu - nie kontynuowano.

O autorze

Łukasz Pieniążek jest inicjatorem powstania i współzałożycielem Muzeum Ratownictwa w Krakowie. Absolwent Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie. Jego artykuły o historii ratownictwa pojawiają się regularnie w serwisie Menway.interia.pl.

***Zobacz także***

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy