Podwodni łowcy na tropie zatopionego Kujawiaka

W czerwcu 1942 w rejonie Malty zatonął niszczyciel ORP „Kujawiak”. Przez ponad siedemdziesiąt lat, mimo wielu prób, nikt nie dotarł na wrak polskiego okrętu. Wreszcie we wrześniu 2014 roku członkowie Stowarzyszenia Wyprawy Wrakowe odnaleźli „Kujawiaka” na głębokości 95 metrów.

Okres międzywojenny był czasem ambitnego programu budowy Polskiej Marynarki Wojennej. Po odzyskaniu niepodległości Polacy z wielkim zapałem wzięli się do pracy, by stworzyć przynajmniej podwaliny floty. Zaślubiny z Morzem Bałtyckim były swego rodzaju symbolem - oto Polska znowu wracała na mapę Europy, chcąc odtworzyć dumną niegdyś marynarkę wojenną i nawiązać do tradycji sprzed kilkuset lat. Zadanie nie było łatwe. Brakowało środków, brakowało ludzi, brakowało doświadczenia.

Wiele projektów realizowano głównie dzięki zaangażowaniu konkretnych osób, w tym wiceadm. Józefa Unruga, który wziął na siebie ciężar organizacji środków finansowych na zakup niezbędnych jednostek i wyposażenia. W programach finansowania zakupów często wykorzystywano ofiarność i szczodrość ludności cywilnej. Mimo poświęcenia Polaków, we wrześniu 1939 roku odtwarzana dopiero flota nie była w stanie stawić czoła potędze niemieckiej Kriegsmarine. Część okrętów, w celu ratowania ich przed dostaniem się w ręce nieprzyjaciela, została odesłana na Zachód. Polskie jednostki miały wspomagać marynarkę Francji i Wielkiej Brytanii w walce przeciwko III Rzeszy.

Reklama

Pechowa historia ORP "Kujawiaka"       

W 1938 roku brytyjska Admiralicja postanowiła rozpocząć kolejny program rozbudowy Royal Navy. W ramach projektu zaplanowano stworzenie flotylli niszczycieli serii "Hunt II". Okręty były nieco mniejsze i gorzej uzbrojone od klasycznych niszczycieli, ale dysponowały większą zwrotnością i szybkością, co predysponowało je głównie do operacji osłonowych. Po kampanii wrześniowej Polski Rząd na Emigracji rozpoczął starania o wzmocnienie odtwarzanych na Zachodzie Polskich Sił Zbrojnych, w tym marynarki wojennej. 

Na mocy umowy wojskowej z dnia 18 listopada 1939 roku niszczyciele z serii "Hunt II" miały zostać wydzierżawione Polakom i oddane do dyspozycji Polskiej Marynarki Wojennej. Wśród nich znalazł się "Kujawiak". Warto podkreślić, że Polacy objęli także dwa inne bliźniacze okręty nazwane "Ślązak" i "Krakowiak". Blisko dwa lata trwały jeszcze prace konstrukcyjne zanim okręt wszedł do służby. 

Ostatecznie na przełomie maja i czerwca 1941 roku został oficjalnie przekazany Polakom. 17 czerwca niszczyciel objęła polska załoga. Został wtedy przemianowany na ORP "Kujawiak", a dowództwo nad jednostką objął kpt. Ludwik Lichodziejewski. Już następnego dnia podczas dziewiczego rejsu do bazy Scapa Flow został zaatakowany przez niemieckie lotnictwo. Jeden z marynarzy zmarł, pięciu innych było rannych. Przesądni powiedzieliby, że nie była to dobra wróżba. I pewnie mieliby rację...

W służbie Polskiej Marynarce Wojennej

W czerwcu i lipcu 1941 roku członkowie załogi prowadzili intensywne szkolenie. Od końca lipca ORP "Kujawiak" uczestniczył już w misjach bojowych, biorąc udział głównie w operacjach osłonowych w rejonie Kanału La Manche oraz na Morzu Północnym. Niszczyciel został zaangażowany m.in. do osłony pancernika "Resolution" w trakcie rejsu do Scapa Flow oraz krążownika "Arethusa" w czasie rajdu na Lofoty w grudniu 1941 roku. Podczas akcji eskortowych załoga "Kujawiaka" kilkukrotnie starła się z niemieckim lotnictwem lub U-Bootami.

W pierwszej połowie 1942 roku dowództwo podjęło decyzję o przeniesieniu "Kujawiaka" do zespołu operującego na Morzu Śródziemnym. 10 czerwca 1942 roku okręt dotarł do Gibraltaru, a stamtąd dwa dni później wyruszył w kierunku Malty w ramach alianckiego konwoju realizującego dostawę zaopatrzenia na atakowaną przez Niemców wyspę.  Operację opatrzono kryptonimem "Harpoon". 

15 czerwca wyprawa została zaatakowana przez pokaźne siły Kriegsmarine wspierane przez lotnictwo. "Kujawiak" wziął udział w bitwie, angażując nieprzyjaciela ogniem. W nocy z 15 na 16 czerwca pełnił rolę osłony tyłu szyku, wspomagając brytyjski niszczyciel HMS "Badsworth", który wpadł na minę. Niestety, podobny los czekał także polski okręt. Kilkadziesiąt minut po północy obok burty "Kujawiaka" wybuchła mina, która doprowadziła do uszkodzenia okrętu a w konsekwencji do jego zatonięcia. Wraz z niszczycielem na dno poszło 13 członków załogi, którzy mimo ofiarnej walki nie zdołali uratować jednostki.

Podwodni łowcy na tropie

Zatonięcie "Kujawiaka" było niezwykle bolesnym ciosem dla Polskiej Marynarki Wojennej. Stracono nie tylko okręt stanowiący ważną część niewielkiej floty, ale i wielu doświadczonych ludzi. Przez siedemdziesiąt lat wrak niszczyciela spoczywał na dnie Morza Śródziemnego. Wiele wypraw starało się odnaleźć okręt, bazując na raportach z przebiegu bitwy. Nie udało się go jednak zlokalizować. Jak się bowiem okazało, doświadczony dowódca źle zanotował współrzędne zatonięcia. 

W 2014 roku polskie Stowarzyszenie Wyprawy Wrakowe, któremu przewodzili Roman Zajder i Peter Wytykowski, zorganizowało jeszcze jedną próbę odnalezienia polskiego okrętu. Nadano jej kryptonim "The Hunt for L 72". Bazując na licznych dokumentach archiwalnych oraz rozmowach odbytych z marynarzami "Kujawiaka" ekspedycja ustaliła przypuszczalne współrzędne lokalizacji wraku, które znacząco różniły się od tych podanych przez kpt. Lichodziejewskiego. Po tygodniu poszukiwań członkowie wyprawy natrafili na ślad wraku. 

22 września potwierdzili, że znaleziony okręt to faktycznie polski "Kujawiak". Teraz opuszczony, leżący na lewej burcie, ale wciąż wzbudzający podziw. Czekał na pierwszych śmiałków, którzy zdecydują się zejść na pokład. Wytykowski i Zajder wrócili w ten rejon rok później, teraz wyposażeni w niezbędny sprzęt do nurkowania. Ich misji sprzyjały m.in. władze Malty, które wraz z Polakami upamiętniły poległych w obronie wyspy marynarzy "Kujawiaka". W czasie ceremonii oddano 13 salw armatnich, odsłonięto również pamiątkową tablicę ku czci poległych. Zespół drugiej ekspedycji był mocno zróżnicowany - i pod względem narodowości, i pod względem zadań, jakie czekały na członków wyprawy. Nurkom towarzyszył m.in. Mariusz Borowiak, znakomity polski marynista, który dokumentował przebieg misji. Jego wspomnienia, wraz z historią "Kujawiaka", ukazały się w książce "Podwodni tropiciele".

Polska flaga na pokładzie "Kujawiaka"

Odkrycie wraku "Kujawiaka" jest wydarzeniem przede wszystkim symbolicznym. Po siedemdziesięciu latach załoga niszczyciela została wreszcie uhonorowana. Jej wysiłek i poświęcenie na rzecz ojczyzny zostały docenione, a to dopiero początek współczesnej historii "Kujawiaka". W planach są bowiem kolejne wyprawy Jest to jeden z elementów budowania historycznej świadomości Polaków.

Hołd złożony marynarzom pokazuje, że Polacy wciąż pamiętają. To oczywiście także ogromny sukces poszukiwaczy ze Stowarzyszenia Wyprawy Wrakowe. Eksplorowaniem okrętów zajmują się nie tylko łowcy sensacji i poszukiwacze skarbów, ale i fachowe ekspedycje naukowe. Członkowie stowarzyszenia stanęli na wysokości zadania i nie spoczywają na laurach. Już planują kolejną wyprawę, tym razem w celu podniesienia dzwonu okrętu. Zabytkowy element konstrukcji ma zostać zdeponowany w maltańskim Muzeum Morskim w La Valletcie. Warto dodać, że w czasie zejścia na wrak w czerwcu 2015 roku na pokład "Kujawiaka" zabrano polską banderę. W ten symboliczny sposób spięto klamrą siedemdziesiąt lat historii Polskiej Marynarki Wojennej.

CZYTAJ WIĘCEJ O WYPRAWACH W POSZUKIWANIU WRAKÓW NA MALCIE

Mateusz Łabuz

Skróty pochodzą od redakcji. Oryginalny tekst można znaleźć na stronie II wojna światowa.

SWW
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy