Plagi egipskie: Do dziesięciu razy sztuka...

Czym naprawdę były plagi egipskie, o których czytamy w Biblii? (obraz z XIX w.) /East News
Reklama

W tym zaciekłym pojedynku uczestniczyli z jednej strony Mojżesz i jego brat Aaron, a z drugiej – faraon. Stawką była wolność dla setek tysięcy cierpiących niewolę Izraelitów, ofiarą konfliktu padli zaś zwykli Egipcjanie, na których posypała się lawina nieszczęść. Czy da się racjonalnie wytłumaczyć przynajmniej niektóre niezwykłe zjawiska opisane w Księdze Wyjścia?

Dla wierzących seria dziesięciu katastrof, które nawiedziły państwo nad Nilem, to niezwykle wymowny znak boskiej mocy karzącej pychę i samowładztwo faraona. 

Co na to przedstawiciele świata nauki? Otóż twierdzą, że wszystkie przedstawione w Biblii plagi da się wyjaśnić i zinterpretować jako klęski żywiołowe. 

Według prof. Roberta Millera z Amerykańskiego Uniwersytetu Katolickiego tracimy wówczas cały sens biblijnego przekazu. - A ów sens polega na tym, że wyszliśmy z Egiptu nie z pomocą zjawisk naturalnych, lecz za sprawą Boga -  twierdzi uczony. 

Reklama

Czy da się te obie koncepcje pogodzić? Tak, jeśli przyjmiemy, że Opatrzność musiała tylko zainicjować całą serię bardzo niefortunnych dla Egiptu wydarzeń, które w konsekwencji doprowadziły do masowego wyjścia Izraelitów z  "domu niewoli". Oddajmy zatem głos  - oprócz teologów - historykom, klimatologom i epidemiologom.

Zacznijmy od podstawowego pytania: kiedy doszło do wspomnianego ciągu nieszczęść? Co do tego historycy nie są zgodni. Większość z nich uważa, że były to lata panowania Ramzesa I, Setiego I, Ramzesa II lub nawet Merneptaha. 

Przeważa zaś pogląd, że to trzeci z wymienionych tu władców był tym, na którego spadł ciężar biblijnych klęsk i który koniec końców wygubił swą armię w odmętach Morza Czerwonego.

Ramzes II, zwany Wielkim, założył na swe skronie korony Górnego i Dolnego Egiptu ok. 1279 roku przed narodzeniem Chrystusa. Sprawując ponad trzydziestoletnie rządy, zasłynął realizacją potężnych przedsięwzięć budowlanych oraz zwycięskimi wojnami toczonymi w Syrii, Libii i Nubii. Przełom XIII i XIV wieku p.n.e. jest opisywany przez kronikarzy egipskich jako okres dobrobytu dla państwa i jego mieszkańców. Do czasu...


Pod sam koniec panowania Ramzesa zdarzyło się coś, czego nie przewidzieli uczeni kapłani. Jak dowodzą badania geologiczne przeprowadzone w północnoafrykańskich jaskiniach, doszło wtedy do fatalnego załamania warunków klimatycznych. - Było dużo deszczu, a jego kraj rozwijał się. 

Ten okres trwał jednak tylko kilkadziesiąt lat. Pod koniec panowania Ramzesa II krzywa klimatyczna gwałtownie obniżyła się - twierdzi profesor Augusto Mangini z Uniwersytetu w Heidelbergu. 

Skutkiem tych zmian pogodowych była dotkliwa i długotrwała susza, która w kilka lat doprowadziła do znacznego wyschnięcia Nilu oraz w rezultacie do ustania jego wylewów. 

Mętna pozostałość potężnej rzeki została z kolei skolonizowana przez bakterie z gromady sinic o łacińskiej nazwie Oscillatoria rubescens. To one zabarwiły wody Nilu na czerwono, co zostało uznane za pierwszą z plag, która wkrótce pociągnęła za sobą następne...

Czy możliwe jest jednak inne wyjaśnienie? Owszem, w tym celu przenieśmy się do XVII wieku przed naszą erą. Kto panował wtedy w Egipcie? Tego dokładnie nie wiemy - można tylko domniemywać, że byli to przedstawiciele XIII lub XIV dynastii. 

W 1627 roku p.n.e., na jednej z wysp (dziś: Santoryn) archipelagu Cyklad, oddalonego od delty Nilu o 700 kilometrów, wybuchł wulkan Thera. Siła eksplozji dwukrotnie przewyższała zabójczą erupcję Krakatau w 1883 roku. Cały basen Morza Śródziemnego znalazł się w zasięgu oddziaływania żywiołu o niesłychanej sile. Już wkrótce pierwsze zwiastuny nadciągającej katastrofy dotarły do Egiptu...

Czerwona rzeka

W pierwszym etapie swej niszczycielskiej erupcji Thera zaczęła wyrzucać do atmosfery ogromne ilości czerwonego pyłu wulkanicznego. Purpurowa chmura najpierw zasnuła niebo na północy, a potem zaczęła opadać na ziemię w Dolinie Nilu. Wtedy też na oczach przerażonych Egipcjan wody życiodajnej rzeki zmieniły swój kolor: zaczęły przypominać krew! 

Według innej teorii wywołana przez erupcję wulkanu fala tsunami wtłoczyła do delty Nilu potężne ilości kwitnących na czerwono glonów, które wywołały podobne zjawisko. Tak czy inaczej, największa rzeka świata została w swym dolnym biegu zatruta, co stało się początkiem fatalnego efektu domina, który miał doprowadzić Egipt do straszliwej - choć "rozłożonej na raty" - katastrofy.

Ucieczka płazów

Główna arteria wodna Egiptu, która zapewniała jego mieszkańcom coroczne obfite zbiory z pól i sadów, zamieniła się w toksyczny, pozbawiony tlenu ściek. 

Pierwsze wyginęły ryby, które gniły potem na brzegach i w płytkich zatokach rzeki. Nie miały dokąd uciekać. Ze swej szansy skorzystały jednak żaby, które mogły przecież wydostać się z opresji na ląd. 

Opanowały one nadbrzeżne tereny, chętnie korzystając ze schronienia w ludzkich domostwach i wokół nich. Brak wody i kolejne opady pyłu spowodowały jednak ich masowe wymieranie. Przykra woń ziemi wskazuje, że z atmosfery zaczęły przedostawać się do gleby wyzwolone podczas wybuchu Thery związki siarki, fluoru i chloru.

Bzyczący najeźdźcy

W nadbrzeżnych rozlewiskach i mokradłach rozpleniły się komary. Ich rozwijające się w wodzie larwy nie zostały zjedzone przez ryby i płazy, więc wkrótce nad Nilem pojawiły się całe chmary krwiopijców. Dokuczliwie kąsały ludzi i bydło.

Afrykański pomór bydła

Taka inwazja insektów musiała mieć swoje epidemiologiczne konsekwencje. Pokryte otwartymi ranami od ukąszeń krowy, owce, kozy, osły oraz wielbłądy zostały zaatakowane przez zarazę przenoszoną za pośrednictwem much i komarów. 

Do masowego wymierania bydła przyczyniło się też zapewne zatrucie wody i paszy przez toksyczne związki chemiczne opadające na ziemię wraz z pyłem wulkanicznym. Zaatakowane zostały przezeń także płuca zwierząt, które po prostu dusiły się.

Inwazja much

Na tym jednak nie koniec, gdyż wkrótce w powietrzu zaroiło się od much. Gnijące truchła ryb i żab stały się doskonałą pożywką, która umożliwiała gwałtowne zwiększenie się populacji tych owadów. One także kąsały ludzi i zwierzęta oraz sprawiały, że żywność stawała się niezdatna do jedzenia.

Pierwsze uderzenie w ludzi

Nie trzeba było długo czekać, by choroby przeniosły się na ludzi. Chmury owadów, gnijące truchła zwierząt, kłopoty z zaopatrzeniem w czystą i nadającą się do picia wodę - to wszystko sprawiło, że w Egipcie wybuchła epidemia choroby, której symptomami były owrzodzenia na ciele. 

Według niektórych teorii mogła być to ospa (u zwierząt występująca w postaci tzw. krowianki). Trudno oszacować liczbę jej ofiar.

Ognisty lód

Opady gradu nie są nad Nilem niczym wyjątkowym i pojawiają się do dziś w styczniu i w lutym. 

Po wybuchu Thery sytuacja była jednak o wiele poważniejsza: zmieniły się diametralnie warunki klimatyczne i pogodowe. Ogromne ilości pyłu wulkanicznego i pary wodnej powodowały występowanie niszczycielskich burz o niespotykanej dotąd sile. 

Wiatr, wyładowania atmosferyczne i olbrzymie kule gradu były ich nieodłącznym atrybutem. Nawałnice pogorszyły i tak już ciężką sytuację aprowizacyjną ludności Egiptu. 

Żarłoczna szarańcza

Jakby tego było mało, na resztki upraw rzuciła się szarańcza, która zaczęła ogałacać pola, sady i w ogóle wszelką roślinność, która znalazła się na jej drodze.

Inwazje tych owadów są znane od wieków na obszarze Afryki i Bliskiego Wschodu (żarłoczne chmary szkodników docierały niegdyś nawet do Polski!), jednak ta musiała być wyjątkowo niszczycielska - być może masową migrację szarańczy wywołały burze i opady popiołów wulkanicznych.

Po omacku

Nie ulega wątpliwości, że po tak gwałtownym wybuchu Thery, który wyrzucił do atmosfery ok. 100 kilometrów sześciennych pyłów, dopływ światła słonecznego do powierzchni ziemi został znacznie ograniczony. 

Po erupcji Krakatau w 1883 roku mieszkańcy odległych o kilkaset kilometrów miejscowości opowiadali, że przez kilka dni panowały ciemności, a słońce dawało tyle światła co księżyc. Z podobnym zjawiskiem musieli mieć do czynienia Egipcjanie w XVII wieku przed naszą erą.

Tchnienie śmierci

Już ponad 20 lat temu amerykańscy epidemiolodzy John S. Marr oraz Curtis Malloy opublikowali hipotezę, że u źródeł dziesiątej plagi mogą leżeć nawyki żywieniowe sprzed 27 wieków. 

Pierworodny syn zawsze dostawał pierwszy i największy posiłek - zaczynał jeść przed swoim rodzeństwem (podobną zasadę stosowano w odniesieniu do zwierząt hodowlanych). 

Po serii poprzednich katastrof grzyby pasożytnicze, takie jak czarna pleśń, kropidlak żółty lub sporysz - wszystkie one mogą stać się przyczyną śmiertelnego zatrucia -  znalazły w zawilgoconym i pozbawionym dopływu światła słonecznego ziarnie znakomite warunki rozwoju. 

A dlaczego plaga nie dotknęła Izraelitów? Ci mieli własne przepisy dotyczące higieny żywności. Także posiłek, który mieli spożyć podczas nocy zagłady (Paschy) gwarantował, że nie znajdą się w nim żadne szkodliwe substancje. I dopiero docierający zewsząd płacz matek skłonił faraona do zezwolenia zniewolonemu narodowi na opuszczenie Egiptu.

Świat Wiedzy Biblia
Dowiedz się więcej na temat: Egipt | Biblia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy