Pierwsza pomoc na obcasach

Uwielbiamy lata 40. i Stany Zjednoczone! – mówi Sylwia. Wygląda jak na fotografiach z czasów wojny. Oryginalny mundur, retro fryzura, czerwone usta. Podobny strój mają jej trzy koleżanki, z którymi założyła grupę rekonstrukcyjną. Razem chcą przypominać o amerykańskich pielęgniarkach, które ratowały życie żołnierzy. I mają już pierwsze sukcesy.

Na internetowych aukcjach i pchlich targach mogą szperać godzinami. - Tam szukamy oryginalnych mundurów. Zależy nam, by każdy szczegół jak najwierniej oddawał klimat czasów wojny - mówi Emanuela Weiss. Pochodzi z Olsztyna, ale w Walii studiuje historię i język francuski. Sylwia Tokarska to studentka socjologii z Gdańska, Agnieszka Jędrzejewska pracuje w łódzkim muzeum, a Karolina Stempniak - z Wrocławia w tym roku - będzie zdawać maturę.

Choć pochodzą z różnych stron Polski, połączyła je pasja do historii. Poznały się sześć lat temu w stowarzyszeniu Wielka Czerwona Jedynka, które rekonstruuje działania amerykańskiej piechoty z II wojny światowej. Po pewnym czasie postanowiły założyć własną grupę rekonstrukcyjną.

Reklama

- Uznałyśmy, że mało kto pamięta o bohaterstwie amerykańskich pielęgniarek. A nam zależało na tym, żeby doceniono odwagę młodych kobiet, które wyjechały na wojnę do obcego kraju, mieszkały w namiotach, dostawały jedną manierkę wody na dzień, pracowały w szpitalu i ratowały życie - mówi Emanuela Weiss.

Tak powstało Stowarzyszenie Historyczne V For Victory.

- Na zlotach rekonstruktorów pokazujemy, jak wyglądała praca w szpitalach polowych w Europie, przygotowujemy tablice informacyjne o wybranych wydarzeniach, eksponujemy oryginalne mundury oraz wyposażenie z czasów II wojny światowej - opowiada Agnieszka.

Dziewczyny można spotkać między innymi na corocznej rekonstrukcji Strefa Militarna w Gostyniu, na Wojennych Opowieściach w Ogrodzieńcu czy w Miasteczku Historii w Gdańsku.

Podczas pokazów dbają o każdy szczegół stroju. - Staramy się wiedzieć jak najwięcej o tamtych kobietach, czytamy książki, wspomnienia, oglądamy filmy - opowiadają.

Stroje kupują, bo dziś nie sposób zdobyć tkaninę do szycia w takich kolorach i splotach jak przed laty. Cena skompletowanego munduru wyjściowego to około 350 dolarów. - Składa się on z marynarki, spódnicy i furażerki w kolorze oliwkowym oraz brązowych butów typu oxford na czterocentymetrowym obcasie - mówi Sylwia.

To ich ulubiony mundur. - Jest pięknie skrojony. Czujemy się w nim bardzo kobieco, mimo że jest to mundur wojskowy.

Gdy szykują się na kolejną rekonstrukcję, usta malują czerwoną, matową szminką, używają też tuszu do rzęs i lakieru do paznokci. Tak jak pielęgniarki w latach 40., którym rodziny ze Stanów przesyłały do Europy kosmetyki firmy Revlon. Używały ich nawet w warunkach polowych. Ważna była też fryzura.

- Z reguły dzień przed wydarzeniem kręcimy włosy na wałki i śpimy w nich przez całą noc. Nie jest to wygodne, ale warto, bo efekt następnego dnia jest wspaniały - opowiada Agnieszka.

Armia dbała o to, by pielęgniarki wyglądały pięknie. - To podnosiło morale żołnierzy - dodaje Karolina.

Jednak nie skupiają się tylko na wyglądzie. By wypaść bardziej wiarygodnie, uczą się nieść pierwszą pomoc, np. zakładać opatrunki.

- Mamy nawet manekina, na którym ćwiczymy - mówi Karolina. W wyposażeniu do munduru polowego muszą mieć jeszcze: plecak, szelki, pas, manierkę, opatrunek osobisty.

Ich pasja została doceniona przez filmowców. Zagrały w V serii znanego serialu "Czas Honoru". - Wcieliłyśmy się w role pielęgniarek podczas scen granych w amerykańskiej bazie w Bawarii. Była to niezapomniana przygoda! - wspominają.

Rekonstruktorki uczestniczą też w inscenizacjach historycznych, m.in. we Francji czy Anglii. W grudniu ubiegłego roku, na 68. rocznicę bitwy o Ardeny, były w Belgii. Szły tam w paradzie ulicami Bastogne.

W tym roku grupa jedzie do Anglii na War&Peace Show - największą imprezę rekonstrukcyjną w Europie. Z kolei w kwietniu, w bibliotece American Corner w Gdańsku zorganizują wystawę i wykład. Mają już plany na 2014 rok. Chcą wziąć udział w uroczystościach 70. rocznicy lądowania aliantów w Normandii. - Z czasem nauczymy się też tańczyć swinga - żartują.

Mimo że pielęgniarki służyły już w wojsku podczas amerykańskiej wojny o niepodległość (1775−1783) oraz wojny secesyjnej (1861−1865), to nigdy nie były oficjalną częścią armii amerykańskiej. Dopiero 2 lutego 1901 r. ustanowiono Army Nurse Corps (Armijny Korpus Pielęgniarek). Po I wojnie światowej, w której ponad 2 tys. amerykańskich pielęgniarek służyło we Francji, rządowy plan demobilizacji wprowadził drastyczne redukcje wśród personelu ANC, zostawiając jedynie 851 pielęgniarek w czynnej służbie.

Aby zgłosić się do korpusu, pielęgniarka musiała mieć za sobą 2 lata pracy w szpitalu, nie mniej niż 21 lat, obywatelstwo Stanów Zjednoczonych lub jednego z krajów sojuszniczych i być singielką (od listopada 1942 r. przyjmowano również mężatki). Pielęgniarki odbywały 4-tygodniowy obóz szkoleniowy, który miał na celu przygotować je do służby w armii oraz do roli oficerów.

Podczas II wojny światowej w ANC służyło ponad 59 tys. pielęgniarek. Pracowały blisko linii frontu w szpitalach polowych, ewakuacyjnych, w pociągach, na statkach i na samolotach pomagając w ewakuacji powietrznej.

Ewa Korsak

Polska Zbrojna
Dowiedz się więcej na temat: pielęgniarki | Jeep | druga wojna światowa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama