Pawlik Morozow. Dziecko radzieckiej propagandy

Pawlik Trofimowicz Morozow był zwykłym małym chłopcem. Urodził się w 1918 roku we wsi Gierasimowka w guberni tobolskiej za Uralem. Co spowodowało, że stał się powszechnie znany najpierw w krajach komunistycznych, a później bodaj na całym świecie?

Morozow był według sowieckich agitatorów pionierem, który zachował czujność i bohatersko doniósł władzom na własnego ojca, rzekomo kułaka ukrywającego zboże podlegające obowiązkowej rekwizycji. Został on osądzony i skazany na śmierć dzięki zeznaniom swojego syna. Wkrótce po procesie Pawlik oraz jego brat zostali zamordowani, jakoby przez własną rodzinę: dziadka, kuzyna, babcię oraz wuja. Miała to być zemsta za niezłomność ideową.

Władze komunistyczne zdecydowały, że sprawę należy wykorzystać propagandowo. Aż do końca istnienia ZSRS Pawlik Morozow był prezentowany jako ideał pioniera. Budowano na jego cześć pomniki, szkoły otrzymywały jego imię, wydawano odznaki i znaczki z jego podobizną.

Reklama

Planowano też nakręcić na jego cześć film, nad którym pracował Siergiej Eisenstein. Co jakiś czas prasa sowiecka sławiła podobne wyczyny innych dzieci, chociażby Kolii Miagotina (miał zostać zamordowany przez kułaków) czy Pronii Kołybina. Celem było wychowanie młodego człowieka na posłuszną marionetkę systemu komunistycznego oraz destrukcja rodziny.

Historia prawdziwa

Pawlik Morozow naprawdę doniósł na własnego ojca, zrobił to jednak z zupełnie nieideowych powodów, postąpił tak bowiem za namową matki, którą jego ojciec wcześniej porzucił. Pawlik donosił zresztą aż do śmierci, 3 września 1932 roku, denuncjując chłopów w czasie kolektywizacji i wywołanego przez nią głodu. Nie został też zamordowany przez swoją rodzinę (jedna z hipotez mówi, że za jego śmiercią stało, zastąpione później przez NKWD, OGPU), ale liczyła się propaganda, więc ogłoszono, że to ona dokonała zabójstwa z zemsty.

Jeśli chodzi o Kolię Miagotina, to został on zastrzelony w czasie próby kradzieży, natomiast przypadek Pronii Kołybina jest równie przerażający, jak Pawlika. Doniósł on mianowicie na własną matkę, która zbierała leżące na polu w kołchozie zboże, gdyż chciała nakarmić syna.

Donosy

Donosicielstwo było jedną z podstaw sowieckiego systemu, nad którego bezpieczeństwem czuwała policja polityczna. Miała być ona "oczami i uszami władzy", potrzebowała więc stałych tajnych współpracowników nazywanych seksotami (skrót od sekretnyje sotrudniki). Liczba osób współpracujących najpierw z OGPU, a później z NKWD, systematycznie wzrastała, a najwyższa była w czasach terroru stalinowskiego lat 1937-1938 oraz po zakończeniu II wojny światowej, aż do śmierci Stalina w 1953 roku. Donosy były plagą niezwykle groźną dla wszystkich żyjących w ZSRS, gdyż bardzo często denuncjacja miała dla oskarżonych tragiczne skutki: od pozbawienia pracy, przez zesłanie na Syberię, po karę śmierci.

Po II wojnie światowej donosicielstwo przeszczepiono także na grunt państw, które znalazły się w bloku sowieckim. Liczba tajnych współpracowników największa była w NRD, w PRL natomiast ich liczba sięgnęła w szczytowym momencie blisko stu tysięcy. Donosy towarzyszyły więc nieodłącznie ideologii komunistycznej i przyczyniły się do śmierci być może nawet milionów ludzi. System ten przetrącał kręgosłupy moralne i niszczył życie społeczne i rodzinne, ponieważ jedno nierozważne słowo mogło prowadzić do łagru. Należało uważać nawet na własne dzieci, gdyż stawały się one niekiedy oprawcami własnych rodziców.

Rafał Łatka

Artykuł opublikowany zgodnie z licencją CC BY-SA 3.0.Oryginalny tekst można znaleźć na stronie Histmag.org.

Histmag.org
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy