Operacja „Orzeł” rozpoczęta

Wczoraj w nocy na Morze Północne wyruszył okręt ratowniczy ORP „Lech”. Jego załoga ma sprawdzić, czy odkryty u wybrzeży Wielkiej Brytanii wrak okrętu podwodnego to legendarny ORP „Orzeł”, który w niejasnych okolicznościach zaginął podczas drugiej wojny światowej.

- ORP "Lech" może być też wykorzystywany do prac podwodnych - wyjaśnia kmdr por. Bartosz Zajda, rzecznik Marynarki Wojennej. Między innymi dlatego właśnie ta jednostka została wyznaczona do zadania, które może przybliżyć nas do odkrycia jednej z największych zagadek drugiej wojny światowej.

Początek tej historii sięga maja 1940 roku. Wówczas to na Morze Północne wyszedł polski okręt podwodny ORP "Orzeł". Jak się wkrótce miało okazać - po raz ostatni. Do dziś nie wiadomo, jakie były losy jednostki. Historycy przypuszczają, że okręt mógł przypadkowo wpłynąć na pole minowe albo paść ofiarą omyłkowego ostrzału. Według jednej wersji miał go dokonać brytyjski bombowiec, według innej - holenderski okręt podwodny. Po wojnie śladów "Orła" szukała zarówno Marynarka Wojenna, jak i cywilne ekspedycje. Na próżno.

Tymczasem kilka miesięcy temu dzięki współpracy hydrografów z Polski i Wielkiej Brytanii zlokalizowany został wrak, który może być pozostałością legendarnego okrętu. Znalezisko wstępnie potwierdziła załoga niszczyciela min ORP "Czajka". Teraz przyszedł czas na zbadanie wraku.

Reklama

- Czy to "Orzeł"? Byłbym ostrożny. Szanse na to oceniam na 50 procent - zastrzega kmdr Henryk Nitner, szef Biura Hydrograficznego Marynarki Wojennej.

Więcej danych ma zebrać właśnie ORP "Lech".

- Na jego pokładzie znajdują się nurkowie i specjaliści od hydrografii. Będą gromadzić i analizować materiał - zapowiada kmdr por. Zajda. Brytyjczycy wyrazili już zgodę na prowadzenie prac w ich wyłącznej strefie ekonomicznej. ORP "Lech" powinien być na miejscu za trzy dni.

- Okręt stanie na czterech kotwicach. Chodzi o to, by uzyskać stabilność, która pozwoli na opuszczenie nurków i specjalnego dzwonu nurkowego - tłumaczy kmdr por. Zajda. Wszystko jednak i tak zależy od pogody. - Na razie prognozy są dobre. Ale Morze Północne to akwen otwarty, pogoda może się tam zmienić bardzo szybko i niespodziewanie. Plany mogą nam pokrzyżować także pływy i prądy denne - zaznacza kmdr por. Zajda. W dodatku wrak spoczywa na sporej głębokości - ok. 70 metrów.

Na Morzu Północnym ORP "Lech" najpewniej zostanie przez trzy dni. Niewykluczone jednak, że na odpowiedź, czy mamy do czynienia z wrakiem ORP "Orzeł" poczekamy dłużej.

- Materiał zapewne trzeba będzie poddać wszechstronnej analizie - podkreśla kmdr por. Zajda.

ORP "Orzeł" wszedł do służby w 1939 roku. Był jedną z najnowocześniejszych jednostek na świecie. Walczył w kampanii wrześniowej. Potem został internowany w Tallinie. Załoga zdołała jednak uciec i przedrzeć się do Wielkiej Brytanii. Właśnie wówczas okręt zyskał status legendy. Potem u boku Brytyjczyków operował na Morzu Północnym, m.in. zatapiając niemiecki transportowiec "Rio de Janeiro".

Łukasz Zalesiński

Polska Zbrojna
Dowiedz się więcej na temat: Marynarka Wojenna | historia | militaria | wrak
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy