Niewyjaśniona katastrofa lotu nad Nanga Parbat

Fokker F27 na lotnisku w Lahore /Wikimedia Commons /domena publiczna
Reklama

To miał być rutynowy lot nad Himalajami. 25 sierpnia 1989 roku lecąca z Gilgit do Islamabadu maszyna zniknęła z radarów w okolicach Nanga Parbat. Należący do Pakistańskich Międzynarodowych Linii Lotniczych Fokker F27 prawdopodobnie wpadł do szczeliny, ale to tylko jedna z hipotez w sprawie katastrofy, która wciąż czeka na wyjaśnienie.

Słoneczny piątkowy poranek w Gilgit. Upał jeszcze nie daje się mocno we znaki. A przygrzać tu potrafi solidnie. Temperatury w sierpniu regularnie przekraczają 35 stopni Celsjusza. Jest 7:36. Z miejscowego lotniska w kierunku Islamabadu odlatuje Fokker F27. Na pokładzie znajduje się 49 pasażerów i pięciu członków załogi.

Nanga Parbat z lotu ptaka

Lot będzie krótki, potrwa niespełna godzinę. 

Gilgit od Islamabadu dzieli pół tysiąca kilometrów oraz postawiona przez naturę bariera skalna w postaci zachodniego skraju Himalajów, z górującym nad okolicą potężnym masywem Nanga Parbat, którego główny wierzchołek (8126 m.) zajmuje dziewiąte miejsce na liście najwyższych szczytów świata. 

Reklama

Dla pilotów z regionu lot na drugą stronę śnieżnych kolosów to codzienność, a dla pasażerów doskonała okazja, by przyjrzeć się im z bliska. Kapitalna atrakcja dla kogoś, kto leci nad górami wysokimi pierwszy raz. 

25 sierpnia 1989 roku na pokładzie jest sporo miejscowych. Lecą do pracy, do rodziny, tak jak babcia i wujek pochodzącej z Gilgit Marii Jabeen, czy wujek, ciocia, żona i dwoje dzieci Arifa Hussaina. Jego wujek był urzędnikiem, poda później pakistański “The Express Tribune", niedawno dostał awans.

Do Islamabadu lecą też trekkerzy, wspinacze i ludzie żyjący z gór. Nic w tym dziwnego. Gilgit to miejsce, skąd wiele wypraw rusza w Himalaje.

Samolot wpadł do szczeliny

Cztery minuty po oderwaniu się od ziemi załoga potwierdza przez radio, że do stolicy Pakistanu doleci o 8:32, a nad punktem kontrolnym Bravo samolot znajdzie się o 7:59.

Chwilę później kontrolerzy utracili kontakt z maszyną, a Fokker F27 zniknął z radarów. Śledczy przyjmą później, że zegarki wskazywały 7:45. Oszacowano również, że samolot mógł znajdować się nad Nanga Parbat. 

W ciągu kilku kolejnych dni wysłano w te tereny szereg wojskowych i cywilnych ekip poszukiwawczych, ale ich wysiłki spełzły na niczym. Misja od początku skazana była na niepowodzenie, bo samolot mógł uderzyć w górę nawet na wysokości ośmiu tysięcy metrów.

Wraku do dzisiaj nie odnaleziono. Ani tropów, tłumaczących, co tak naprawdę wydarzyło się 25 sierpnia 1989 roku. Samolot uznano za zaginiony, a wszystkie znajdujące się na pokładzie osoby za zmarłe. Prawdopodobnie Fokker F27 wpadł do szczeliny.

To nie był wypadek?

Prawdopodobnie, bo chociaż od katastrofy mija właśnie 31 lat, bliscy ofiar wciąż nie wiedzą, co stało się tego feralnego poranka. Brak odpowiedzi na pytania dotyczące przyczyn tragedii sprawia, że rodziny pasażerów zastanawiają się, czy na pewno był to wypadek.

Jedna z często powtarzanych hipotez mówi o tym, że samolot został zestrzelony przez indyjską armię, kiedy omyłkowo przekroczył “linię kontroli", czyli umowną granicę między Indiami i Pakistanem. Teren ten jest kontrolowany przez wojska obydwu państw.

Brzmi jak teoria spiskowa? Niekoniecznie. Historia lotnictwa zna sporo podobnych przypadków. A dla rodzin nie ma nic gorszego niż dramat, który został (jak sądzą) po łebkach potraktowany przez władze, bez względu na to, czy ma ona coś do ukrycia czy nie.

***Zobacz także***

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Himalaje | Dariusz Jaroń | katastrofa lotnicza | Nanga Parbat
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy