Muzeum Fortyfikacji i Broni Arsenał w Zamościu: Samolot ukryty w twierdzy

Jeden z eksponatów muzeum w Zamościu: samolot TS-11 iskra /Łukasz Pieniążek /INTERIA.PL
Reklama

Zamość znany jest z przepięknego renesansowego rynku z wielkim ratuszem, kolorowych kamieniczek i bogatego zasobu dzikich zwierząt w miejscowym zoo. Ale jest jeszcze miejsce szczególne, nieopodal obronnych murów miasta, kryjące niezwykłe artefakty sztuki wojennej.

Zamość uzyskał prawa miejskie w 1580 roku, ale już rok wcześniej na polecenie Jana Zamoyskiego rozpoczęto budowę Twierdzy Zamość, która trwała do 1618 roku. Kompleks obronny był wielokrotnie modernizowany, aby jeszcze lepiej wypełniać swoją funkcje. Udało się to doskonale, gdyż broniła oblężonego miasta aż 5 razy. Niechlubną jej kartę stanowi okres zaadaptowania przez Austriaków, a potem Rosjan, na ciężkie więzienie. Ciemne i zimne kazamaty, katorżnicza praca dla więźniów - z tym kojarzy się to miejsce. Twierdza została ostatecznie zlikwidowana w 1866 roku rozkazem cara Aleksandra II. Część z jej zabudowań dotrwała do naszych czasów stanowiąc chlubę i atrakcję turystyczną miasta.

Reklama

Muzeum jest podzielone na 3 części: Arsenał, Prochownię i Pawilon pod kurtyną. Ta ostatnia to główna i największa sala muzeum mająca siedzibę w nowoczesnym budynku zaadaptowanym w tym celu nieopodal zabytkowych murów obronnych miasta. Podróż w czasie zaczynamy w Prochowni poznając historię twierdzy ale i miasta Zamość. W nowoczesny sposób ekspozycja i prezentacje multimedialne jednocześnie ciekawią i uczą. Potem przechodzimy do Prochowni, gdzie możemy zobaczyć uzbrojenie od XVI do XIX wieku: różne rodzaje broni białej, palnej, umundurowanie i wyposażenie żołnierzy. 

Dla mnie najciekawsza jest oczywiście wystawa w Pawilonie pod kurtyną. To co szokuje to ogrom sprzętu wojskowego i lotniczego w tak niepozornym z zewnątrz budynku. W środku prezentują się dumnie armaty, pojazdy pancerne - w tym legendarny czołg t-34, działa przeciwlotnicze, czy w końcu śmigłowiec mi-2 i samolot ts-11 iskra. Nieco skromnie, z boku, stoi kuchnia polowa mizernie wyglądająca przy innych pojazdach, ale przecież żołnierz w bój nie może iść głodny, stąd od wieków to ważne wyposażenie każdej armii.    

Wszystkie eksponaty trafiły w to nowe miejsce z ekspozycji plenerowej, gdzie były dość długo prezentowane. Wymagały przez to remontu, a właściwie odświeżenia. Daleko im z wyglądu do podobnych egzemplarzy w rękach pasjonatów, którzy dbają o każdy szczegół, dobierają odpowiednie odcienie farb i wzory malowań. W tym przypadku nieco razi obojętność restauratorów na oryginalne farby stosowane np. na śmigłowcu mi-2. Ale mimo wszystko należy się cieszyć, że muzeum zadbało o dach nad nimi, dzięki temu będą mogły przez następne lata cieszyć oko miłośników zabytków techniki militarnej, ale i uczyć o naszej historii.

Muzeum jak i sam Zamość powinien odwiedzić każdy, kto chce poznać dzieje własnej Ojczyzny, ale i tego pięknego miasta oraz całego regionu. Bogactwo pięknie odrestaurowanych zabytków wokół rynku, malowniczych uliczek, oraz klimat wojskowych maszyn ukrytych w murach dawnej twierdzy to coś co trzeba koniecznie zobaczyć. Szczególnie, że jest to miejsce nowoczesne i przyjazne oferujące nie tylko eksponaty, ale też odpowiednio okraszone multimedialnymi prezentacjami i filmami wprowadzającymi nas w klimat przeszłości.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy