Morderstwo w Chicago. Zapomniana historia Zbigniewa Kotaby

Kiedy były piłkarz Wisły Kraków i rezerw drużyny narodowej Zbigniew Kotaba zapraszał do swojego mieszkania w Chicago poznaną chwilę wcześniej czwórkę młodych ludzi, nie mógł przewidzieć, że za kilka godzin będzie martwy.

28 sierpnia 1949 roku Szombierki Bytom wygrały przed własną publicznością z Wisłą (wówczas Gwardią) Kraków 2:0 po bramkach Augustyna Gawła i Jerzego Krasówki. Piłkarscy kronikarze odnotują później, że tego dnia w zespole gości zadebiutował wychowanek Zbigniew Kotaba.

Magister z dyplomem AGH

Niepozorny, ale wszechstronnie utalentowany pomocnik (z powodzeniem grywał również w hokeja w zespole... Cracovii) na dobre w pierwszym składzie "Białej Gwiazdy" zakotwiczył dwa lata później. Wywalczonego w drużynie miejsca długo nie oddał, zaliczając na początku lat 50. m.in. serię 37 kolejnych spotkań ligowych z rzędu. W trzech sezonach nie opuścił ani jednego meczu.

Reklama

Dobra gra w klubie zaowocowała powołaniem do reprezentacji Polski B, ale na przebicie się o szczebel wyżej w hierarchii selekcjonera zabrakło zawodnikowi umiejętności, lub - jak to często w sporcie bywa - odrobiny szczęścia.

W 1956 roku Kotaba skończył studia na Akademii Górniczo-Hutniczej, a także... swój pierwszy etap gry pod Wawelem. Pozycja piłkarza w drużynie osłabła, dlatego na dwa sezony przeniósł się do Stali Bielsko-Biała. Do Wisły wrócił w 1958 roku.

"Białe Orły" z Toronto i Chicago

Dziś brzmi to abstrakcyjnie, ale kiedyś piłkarze wyjeżdżający do gry w zagranicznych ligach należeli do rzadkości, ponieważ musieli mieć na to zgodę partii. A ta specjalizowała się w utrudnianiu życia obywatelom. Również sportowcom.

Z tego powodu wyjazd do Ameryki Północnej w 1960 roku Kotaby, Włodzimierza Kościelnego, Stanisława Domańskiego i Edwarda Szymeczki wywołał niemałe poruszenie. Spekulowano nawet w prasie za oceanem, że pod pretekstem pomocy polonijnym klubom do Stanów Zjednoczonych wysłano agentów.

Wiślacy najpierw występowali w drużynie White Eagles z Toronto, a później przenieśli się do Chicago do polonijnego klubu o tej samej nazwie. Ze względu na swoje sportowe doświadczenie i, mimo wszystko, amatorski poziom rozgrywek, czwórka "krakowskich muszkieterów" stanowiła trzon bardzo dobrze grającego wówczas zespołu.

Zabójstwo w  "Wietrznym Mieście"

Kariera Kotaby w Chicago została brutalnie przerwana w ostatni listopadowy poniedziałek 1964 roku.

Z depeszy Associated Press, opublikowanej dzień później:

"Polski zawodnik Zbigniew Kotaba, który przyjechał do USA, żeby grać dla Chicago Eagles, został znaleziony martwy w swoim apartamencie. Według informacji służb imigracyjnych Kotaba, który wystąpił w niedzielnym pucharowym meczu "Orłów" z Chicago Lions, od ponad roku przebywał w kraju nielegalnie. Przesłuchanie w sprawie deportacji odbyło się przed dwoma miesiącami, Kotaba oczekiwał decyzji w tej sprawie. Policja poinformowała, że Kotaba został pchnięty nożem poniżej serca, miał również ranę na głowie. Sąsiad zamordowanego, Gene Szczubiala, powiedział policji, że znalazł wołającego o pomoc i wykrwawiającego się Kotabę w jego mieszkaniu. Widział również dwóch mężczyzn uciekających z budynku".

We wtorek policja aresztowała uciekinierów: 18-letniego Rodney’a Rosochackiego i starszego o rok Franka Nowaka. Zatrzymano również dwie nastolatki, od których... wszystko się zaczęło.

Nastolatkowie cali we krwi

Opis zbrodni na podstawie akt Sądu Najwyższego stanu Illinois ze stycznia 1969 roku:

Był chłodny wieczór 30 listopada 1964 roku. W modnej wśród lokalnej młodzieży Pop’s Restaurant przy Ashland Avenue w Chicago 15-letnia Sharon Haendiges i 17-letnia Donna Adrianowicz spędzały miło czas w towarzystwie Rosochackiego i Nowaka. Wcześniej całą paczką byli w kinie. A jeszcze wcześniej Sharon i Donna, jak podała policja, uciekły z domu.

O północy lokal zamknięto. Dziewczyny, chcąc się ogrzać, weszły do jednego z sąsiednich budynków. Niebawem na korytarzu pojawił się wracający do domu Kotaba. Po krótkiej wymianie zdań, piłkarz, słynący raczej z rozrywkowego trybu życia, zaprosił całą czwórkę na drinka.

Cała piątka usiadła przy kuchennym stole, z rąk do rąk krążyła butelka whiskey. W pewnym momencie Sharon, za zgodą gospodarza, poszła się położyć. Ten ruszył za nią i, według relacji nastolatków, zaczął się do niej przystawiać. Wyproszony z sypialni, wrócił do kuchni i ogłosił, że się z dziewczyną ożeni. Kilkukrotnie kursował między łóżkiem a stołem kuchennym, a w międzyczasie Rodney i Frank postanowili Polaka okraść.

Wersja Sharon: Kiedy Kotaba poszedł do kuchni, usłyszałam huk i wyskoczyłam z łóżka. Zobaczyłam bójkę z udziałem Polaka, Nowaka i Rosochackiego. Chwilę później wybiegłam wraz z Donną z mieszkania. Kiedy wróciłam po torebkę, zobaczyłam jak nastolatkowie stoją nad leżącym na podłodze mężczyzną. Nowak i Rosochacki byli cali we krwi. Później Nowak wręczył mi 45 dolarów i rozdzieliliśmy się.

Śmierć za 55 dolarów

Nowak został aresztowany 1 grudnia w zakładzie fryzjerskim w Chicago. Zatrzymała go dwójka funkcjonariuszy: Joseph Barrett i Patrick Angelo. "Dlaczego pchnąłeś ofiarę nożem?" - zapytał jeden z policjantów. "To nie ja, Rodney go dźgnął" -  odpowiedział podejrzany, a policjanci pojechali zgarnąć drugiego z napastników.

Rosochackiego zatrzymano w jego mieszkaniu. Nastolatek przyznał, że doszło między nim a Kotabą do bójki, ale zasłonił się luką w pamięci. "Wiem, że najpierw była szarpanina, ale niczego nie pamiętam. Ocknąłem się na chodniku, z zakrwawionym nożem w ręce" - oświadczył Rodney. Narzędzie zbrodni znaleziono później w domu jego ojca.

Zatrzymany nastolatek dodał, że plan Nowaka był taki, żeby okraść Kotabę, kiedy ten zaśnie z przepicia lub straci przytomność po ciosie flaszką, a następnie rozpłynąć się na ulicach Chicago.

Wersja Nowaka: Rosochacki uderzył Kotabę w głowę butelką. Następnie, kiedy piłkarz zaczął stawiać opór, wyjął nóż i zaczął go dźgać. Kiedy Polak osunął się na podłogę, zabrałem z jego kieszeni 55 dolarów i wybiegłem z mieszkania.

Zatuszowane ślady po bójce

Kazimierz Kościelny, kuzyn Włodzimierza, który grał z Kotabą w Chicago, w rozmowie z portalem HistoriaWisly.pl, tak opowiadał o wydarzeniach z tamtej feralnej listopadowej nocy:

"To nie były jakieś takie łobuzy, żeby sobie nie dał rady z którymś z nich, bo on był sprytny, mimo że nie był wysoki. Tyle że jak któremuś tam przyłożył, to ten go nożem ciachnął obok serca. (...) Widzieliśmy nawet ten pogrzeb. Zbyszek miał jeszcze ślady takie zatuszowane po bójce, w tych poduszeczkach leżał biedak, i tak skończył marnie".

Sprawcy zabójstwa polskiego piłkarza - Rosochacki i Nowak - zostali skazani odpowiednio na 30 i 15 lat pozbawienia wolności.

Dariusz Jaroń

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy