Monte Cassino - cisza przed burzą

Jedna z najważniejszych i najbardziej zaciętych bitew II wojny światowej. Starcie, które przesądziło o losie Włoch i przypieczętowało upadek Trzeciej Rzeszy. Mordercza walka pośród postrzępionego łańcucha gór, która urosła do rangi jednego z największych mitów XX wieku. Niewielu jednak wie, dlaczego Polacy znaleźli się na najważniejszym fragmencie frontu.

Dla Alianckich dowódców we Włoszech - Alexandra i Wilsona było jasne, że każdy z trzech poprzednich ataków na Cassino nie powiódł się z powodu skali podejmowanych operacji: wprowadzono do akcji zbyt mało dywizji, ze zbyt słabym wyposażeniem na zbyt wąskim froncie. Już 5 marca, jeszcze przed trzecią bitwą, Alexander przedyskutował przegrupowanie i przemieszczenie swoich sił z dwoma dowódcami armii - Clarkiem i Leese’em. W kwietniu generał John Harding potwierdził te przegrupowania i opracował operację "Diadem" mającą skorygować błędy poprzednich planów.

Reklama

Harding doszedł do wniosku, że alianci powinni praktycznie porzucić operacje prowadzone na wybrzeżu Adriatyku i skoncentrować wszystkie siły bojowe na zachodzie. Umożliwiłoby to jednoczesne prowadzenie ataków siłami korpusów na Cassino, tam gdzie poprzednio były to ataki siłami dywizji, oraz podniesienie czwartej bitwy z serii taktycznych operacji do poziomu płynnego, połączonego z całą resztą planu operacyjnego. Harding widział w "Diademie" nie tylko okazję do zdobycia terenu, lecz także do obniżenia liczebności niemieckich formacji do takiego stopnia, iż trzeba byłoby uzupełnić je żołnierzami z innego teatru działań wojennych - innymi słowy, przełamanie Linii Gustawa nie byłoby celem samym w sobie, lecz środkiem - przy użyciu wojsk w Anzio - do zniszczenia niemieckiej obecności we Włoszech.

"Diadem" był natchnionym pomysłem, czystym Blitzkriegiem, i miał być największym jak do tej pory starannie zaplanowanym atakiem aliantów. W historii był pomijany, ponieważ bitwy w Normandii zdominowały tytuły w gazetach, mimo że rozpoczęły się dopiero 25 dni później. W warunkach maksymalnego zaskoczenia planowano, że zmasowany ogień artylerii i wspierającego lotnictwa przy jednoczesnym współdziałaniu saperów i piechoty spowoduje przełamanie Linii Gustawa. I dzięki temu przełamaniu alianckie wojska pancerne oraz jednostki zmotoryzowane zaczną wkraczać, oskrzydlać i następnie ścigać wroga.

Polacy wkraczają do akcji

W sierpniu 1943 roku na amerykańsko-brytyjsko-kanadyjskiej konferencji w Quebecu, której nadano kryptonim "Quadrant", Churchill uzyskał porozumienie w sprawie wysłania 2. Korpusu Polskiego do Włoch. W Palestynie wszystkim wydano ponownie brytyjskie mundury polowe z polskimi stopniami wojskowymi i emblematami, broń i wyposażenie - w tym 660 artyleryjskich środków ogniowych, 600 moździerzy i karabinów maszynowych Vickers, 170 czołgów, 180 pojazdów pancernych, 5300 ciężarówek - w sumie 12 500 pojazdów. Tymczasem niektórzy polscy dowódcy wyrozumiale odwracali wzrok w drugą stronę, kiedy prawie 3000 polskich Żydów opuściło oddziały Andersa.

Dowódcy ci wyrażali potem swoje niezadowolenie, że musieli pomagać brytyjskiej żandarmerii wojskowej i na jej prośbę przeszukiwać kibuce, podczas gdy reszta korpusu przeniosła się w końcu do Egiptu. Kilka konwojów polskich niszczycieli i statków handlowych przewiozło korpus z Egiptu do południowych Włoch, gdzie pierwszych kilka miesięcy żołnierze spędzili w sektorze 8. Armii na czekaniu i patrolowaniu brzegów rzeki Sangro.

15 grudnia 1943 roku Samodzielna Kompania Commando była pierwszym polskim oddziałem, który przelał krew podczas patrolu w miejscowości Ateletta11. 13 marca 5. Kresowa Dywizja Piechoty wymieniła 2. Marokańską Dywizję Piechoty w Castel San Vincenzo.

Dziewięć dni później, 24 marca, Oliver Leese przyjął Andersa w swojej kwaterze dowodzenia w Vinchiaturo (na wschód od Monte Lungo) i formalnie zwrócił się do niego oraz jego szefa sztabu pułkownika Kazimierza Wiśniowskiego oraz tłumacza księcia Eugeniusza Lubomirskiego o wzięcie udziału w nadchodzącej czwartej bitwie o Monte Cassino. Mimo obecności Lubomirskiego jako tłumacza Leese, zdając sobie sprawę z powagi chwili, wypowiedział to życzenie we
wzajemnie rozumianym języku - po francusku na poziomie uczniowskim.

Oczywisty wybór

Potem Anders napisał: "Była to dla mnie wielka chwila. Trudność zadania wyznaczonego dla Korpusu była oczywista (...). Uświadomiłem sobie, iż koszt w postaci śmiertelnych ofiar będzie musiał być wielki, ale uświadomiłem sobie również, jak ważne będzie zdobycie Monte Cassino dla (...) Polski, ponieważ raz na zawsze stanowić będzie odpowiedź na wszystkie sowieckie kłamstwa, że Polacy nie chcieli walczyć z Niemcami. Zwycięstwo doda ruchowi oporu w Polsce nowej odwagi i okryje polskie siły zbrojne chwałą. Po krótkim momencie zastanowienia się odpowiedziałem, że podejmę się tego zadania".

Anders uświadamiał sobie, że nie tylko jest dowódcą bojowej formacji działającej w ramach brytyjskiej 8. Armii, lecz także przywódcą narodu odpowiedzialnym moralnie za tysiące cywilów, którzy - jakby za Mojżeszem - wyszli za nim ze Związku Radzieckiego, był człowiekiem, któremu ufali, iż zaprowadzi ich z powrotem do ojczyzny. Anders do pewnego stopnia był już na to przygotowany, ponieważ Oliver Leese w lutym (po zburzeniu klasztoru) ostrzegł go, że jeśli następny atak Korpusu Nowozelandzkiego Freyberga nie powiedzie się, w jego miejsce on sam zaproponował Polaków. 

Finalny szturm Polaków, którzy mimo olbrzymiej przewagi wroga zdołali odbić Monte Cassino z rąk hitlerowców był niezwykłym aktem heroizmu. Po kilkudniowej walce udało się wyprzeć Niemców ze wzgórza i zająć strategiczny klasztor.

Tekst powstał z wykorzystaniem fragmentów książki Petera Caddick-Adamsa "Monte Cassino. Piekło dziesięciu armii".


INTERIA.PL/materiały prasowe
Dowiedz się więcej na temat: historia | Włochy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy