Krwawa jatka pod Monte Cassino

Dokładnie 66 lat temu, 18 maja 1944 r., polscy żołnierze zdobyli ruiny klasztoru na Monte Cassino. Przełamanie trwającego ponad cztery miesiące niemieckiego oporu i otwarcie drogi na Rzym, zostało okupione życiem nawet stu tysięcy alianckich żołnierzy...

Bitwa o Monte Cassino, zwana także bitwą o Rzym, jest uznawana za jedną z najbardziej zaciętych bitw, jakie stoczono podczas II wojny światowej. Napierające od południa Półwyspu Apenińskiego wojska alianckie zostały zatrzymane na pasie fortyfikacji zwanym Linią Gustawa. Przebiegająca w najwęższym miejscu Półwyspu, między Gaetą i Ortoną Linia, była najpotężniejszym system obronnym, z jakim musieli zmierzyć się Alianci w czasie II wojny światowej.

Niemożliwa do pokonania Linia Gustawa

Broniące dostępu do stolicy Włoch dzieło wojskowej inżynierii składało się tak naprawdę z całego systemu połączonych ze sobą linii obrony obsadzonych przez Niemców. Pas umocnień został tak wytyczony, by maksymalnie wykorzystać naturalne przeszkody, takie jak górskie szczyty czy nadbrzeżne bagna. Kluczowym stanowiskiem na Linii Gustawa było Monte Cassino, które górowało nad, szerokim na 10 km, pasem doliny rzeki Liri.

Po zdobyciu tego wąskiego przesmyku droga na Rzym pozostawała otwarta. Dlatego też wzgórza w okolicach miasteczka Cassino zostały perfekcyjnie przygotowane przez Niemców do obrony przed Aliantami, którzy od momentu wylądowania w 1943 r. na Sycylii parli na północ Włoch.

Reklama

Nadciągające oddziały miały powstrzymać niemieckie dywizje spadochroniarzy i elitarnych strzelców górskich, czekających w umocnionych kryjówkach, jaskiniach i ziemiankach połączonych systemem tuneli i łączności. Siłę ognia karabinów maszynowych i moździerzy Niemcy wspierali dodatkowo artylerią. Taki system umocnień zatrzymał Aliantów pod Monte Cassino na cztery, długie, miesiące.

Trzy bolesne niepowodzenia Aliantów

Pierwsze nieudane natarcie przeprowadzili z marszu Amerykanie pod koniec stycznia 1944 r. Próba przebicia się do doliny Liri bardzo szybko zakończyła się całkowitą klęska i rozbiciem 36. dywizji piechoty.

Następnie, po wprowadzeniu do walki kolejnych dywizji, próbowano atakować od flanki, w szczególności na sąsiadujące z Monte Cassino Monte Calvario (nazywane także wzgórzem "593"). Również te działania okazały się nieskuteczne, a straty amerykańskie i brytyjskie wyniosły łącznie pięć dywizji.

Drugie natarcie, które miało za zadanie odciążenie oddziałów walczących pod Anzio, rozpoczęto 15 lutego. Mimo że poprzedził go trwający kilka godzin ostrzał artyleryjski, a także bombardowanie Monte Cassino. Na wzgórze oraz znajdujący się na nim klasztor benedyktynów ciężkie i średnie bombowce zrzuciły 576 ton bomb. Paradoksalnie, bombardowanie tylko pomogło Niemcom, którzy zajęli pozycje we wcześniej nie obsadzonym klasztorze. Także i tym razem oddziały nowozelandzkie, hinduskie i brytyjskie nie zdołały wyprzeć obrońców.

Trzecie, rozpoczęte 15 marca, natarcie alianckie także zakończyło się niepowodzeniem. Pomimo 3,5-godzinnego bombardowania miasteczka Cassinio, prze które przebiegały obydwie drogi łączące Neapol z Rzymem, Nowozelandczykom i Hindusom nie udało się na dłużej utrzymać zdobytych pozycji i musieli wycofać się na wcześniej zajmowane. W ciągu 11 dni trwania operacji dotkliwe straty ponosili także Brytyjczycy i Amerykanie. Było to najkrwawsze z dotychczasowych natarć - życie straciło wtedy kilka tysiące alianckich żołnierzy.

Do czterech razy sztuka

W czwartym - największym ze wszystkich natarciu, które w końcu miało przełamać niemiecką obronę i otworzyć Aliantom drogę na Rzym - udział wzięli żołnierze 2. Korpusu Polskiego. Tym razem głównodowodzący wojsk alianckich na obszarze Morza Śródziemnego gen. Harold Alexander zaplanował, że atak na niemieckie pozycje zostanie przeprowadzony na długim, liczącym ponad 30 km, odcinku frontu. Zatrzymana na Linii Gustawa 8. Armia w końcu miała przebić się przez system umocnień i razem z natarciem przeprowadzanym z przyczółka w Anzio zamknąć Niemców w potrzasku. Dla Polaków, w tym doskonale zaplanowanym uderzeniu, przewidziano najtrudniejsze zadanie - zdobycie Monte Cassino, a potem skierowanie się w kierunku Piedimonte.

Generał Władysław Anders, dowodzący 2. Korpusem Polskim, gdy tylko dowiedziała się o planowanym natarciu, przystał na propozycję, nie pytając o zgodę przełożonych. Doskonale zdawał sobie sprawę z sytuacji na Monte Cassino, zaciętości niemieckiego oporu oraz strat, jakie niechybnie nastąpią. Jak sam wspominał w biografii "Bez ostatniego rozdziału":

"Zdawałem sobie jednak sprawę, że Korpus i na innym odcinku miałby duże straty. Natomiast wykonanie tego zadania ze względu na rozgłos, jaki Monte Cassino zyskało wówczas w świecie, mogło mieć duże znaczenie dla sprawy polskiej. Byłoby najlepszą odpowiedzią na propagandę sowiecką, która twierdziła, że Polacy nie chcą się bić z Niemcami. Podtrzymywałoby na duchu opór walczącego Kraju. Przyniosłoby dużą chwałę orężowi polskiemu. Oceniałem ryzyko podjęcia tej walki, nieuniknione straty oraz moją pełną odpowiedzialność w razie niepowodzenia".

Wystrzelani, jak kaczki

Atak na niemieckie linie obrony rozpoczął się 11 maja 1944 r. o godzinie 23.00 silnym ostrzałem artyleryjskim. Zaskoczenie było na tyle kompletne, że odpowiadający za obronę na Linii Gustawa gen. Fridolin von Senger und Etterlin, był wtedy na urlopie. Po godzinnej kanonadzie z 1060 dział ruszyło polskie natarcie na Monte Cassino. W walkach z doborowymi jednostkami Wehrmachtu: 1. Dywizją Spadochronową i 5. Dywizją Górską, brały udział wszystkie oddziały 2 Korpusu: 3. Dywizja Strzelców Karpackich gen. bryg. Bronisława Ducha, 5. Kresowa Dywizja Piechoty gen. bryg. Nikodema Sulika oraz 2. Samodzielna Brygada Pancerna gen. bryg. Bronisława Rakowskiego. Wsparcie zapewniała im Armijna Grupa Artylerii płk. Ludwika Ząbkowskiego, a także brytyjscy saperzy.

Polacy mogli liczyć także na pomoc Wojtka, zaadoptowanego i wychowanego przez żołnierzy Korpusu... niedźwiedzia. Dzielnie pomagała on podczas ataku, nosząc żołnierzom skrzynie z nabojami.

Polskie natarcie skoncentrowano na ataku na bardzo ważne wzgórza "593" i "569", na które nacierał 2. batalion ppłk. Brzoski z 3 DSK. Na farmę Massa Albaneta próbował dostać się natomiast 1. bat. ppłk. Raczkowskiego. Polakom początkowo udało się zając wzgórze "593", ale pod naciskiem zaciekle kontratakujących Niemców polscy żołnierze stopniowo wycofywali się z zajmowanych pozycji.

Dramatycznie rosły straty, tak w sprzęcie, jak i ludziach. Zaprawione w bojach pod Stalingradem kompanie spadochroniarzy kontratakowały wzgórze "593" sześć razy. Do południa 12 maja 1944 r. polskie pozycje utrzymywało tylko 17 żołnierzy dowodzonych przez jednego oficera. Łącznie straty 3 DSK, głównie z 1. i 2. batalionu, wyniosły tylko tego dnia ponad 700 ludzi.

Niemcy dziesiątkowali także polskie bataliony z 5. Brygady Wileńskiej płk. Kurka (wchodzącej w skład 5. KDP), które atakowały wzgórze "Widmo" oraz "San Angelo". Polacy, praktycznie zupełnie rozbici w tzw. dolinie śmierci, pełnej pułapek minowych rozpadlinie, wycofali się. O godzinie 14.00 12 maja 1944 r. gen. Anders dał rozkaz do odwrotu.

Posłuchaj korespondencji dziennikarza BBC, nadanej po zakończeniu bitwy:

Raz jeszcze Polacy zaatakowali Monte Cassino 16 maja. W trakcie poprzedniego natarcia dowiedziano się od schwytanych Niemców o niskim morale obrońców. Zażarte kontrataki żołnierzy Wehrmachtu pozwoliły natomiast na zlokalizowanie najsilniejszych punktów oporu. Mimo trwającego cztery dni ostrzału artyleryjskiego Niemcy dalej zaciekle się bronili. Straty polskie, pomimo dużych postępów w natarciu, były ogromne.

Przełom przyniósł 17 maja 1944 r., kiedy to oddziały Wolnych Francuzów przedarły się przez linie obrony na zachód od doliny Liri i zmusiły Niemców do odwrotu do fortyfikacji na Linii Hitlera. Droga na Rzym stała dla Aliantów praktycznie otworem.

Walcząca prawie cały dzień niemiecka 1. Dywizja Spadochronowa otrzymała w nocy z 17 na 18 maja rozkaz dowódcy naczelnego wojsk niemieckich we Włoszech feldmarszałka Alberta Kesselringa, nakazujący opuszczenie klasztoru i wycofanie się na tyły. W przeciwnym razie zostaliby otoczeni przez wojska alianckie. Nad ranem na murach klasztoru trzepotała biała flaga. Wysłany do ruin klasztoru patrol z 12. Pułku Ułanów Podolskich, pod dowództwem ppor. Kazimierza Gurbiela, wziął do niewoli ostatnich dwudziestu rannych Niemców i zatknął na murach proporzec jednostki. Niedługo później obok niego stanęła polska flaga. W południe 18 maja 1944 r. w ruinach klasztoru na Monte Cassino plutonowy Emil Czech odegrał hejnał mariacki. Na wyraźne polecenie gen. Andersa wbito także drzewiec z flagą brytyjską.

W trakcie walk o Monte Cassino poległo 923 żołnierzy 2. Korpusu Polskiego, 2931 zostało rannych, a 345 uznano za zaginionych. Ogólne straty wojska alianckich są dużo wyższe. Szacuje się, że mogą one wynosić nawet sto tysięcy poległych. W bitwie zginęło także około 20 tys. żołnierzy Wehrmachtu...

Marcin Wójcik

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: żołnierze | Niemcy | wojsko | Wojsko Polskie | oddziały | gen | Rzym
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy