Kradzież stulecia: Jak patriota ukradł "Mona Lisę"

W Luwrze prace nigdy nie ustają. Nikt więc nie zwraca zbytniej uwagi na mężczyznę w białym roboczym płaszczu, który wychodzi z muzeum bocznym wyjściem od strony wybrzeża Sekwany. Pod pachą niesie płótno z najsłynniejszą kobietą świata.

Kradzież słynnego obrazu pędzla Leonarda da Vinci (1452-1519), do której dochodzi 21 sierpnia 1911 roku, jest zaskoczeniem dla całego świata. Mona Lisa przepada jak kamień w wodę, policja jest bezsilna. Do Luwru przybywają tłumnie ci, którzy aż do tej pory nie mieli o jakiejś Mona Lisie pojęcia. Teraz chcą zobaczyć przynajmniej puste miejsce, które po niej zostało. Wszyscy przy tym zadają sobie jedno pytanie: gdzie jest słynny obraz?

Damy nikomu nie brakuje

- Jeśli kobieta nie jest ze swym kochankiem, pewnie jest u fotografa - żartuje malarz Louis Béroud (1852-1930) ze strażnikami w Luwrze w środę 22 sierpnia 1911 roku po południu. Zamierza kontynuować pracę nad kopiami słynnych obrazów. Zamiast mistrzowskiego dzieła Leonarda jest tu jednak... pusta ściana!

Reklama

Ponieważ w Luwrze ciągle coś jest przenoszone z miejsca na miejsce, dokumentowane lub fotografowane, z początku nikt z personelu muzeum nie jest zaniepokojony brakiem obrazu. Jeden ze strażników natknie się co prawda na bocznych schodach na pozostawioną tam pustą ramę, ale nie przywiązuje do tego zbytniej wagi. Dopiero około południa zaczyna być jasne, że coś jest nie w porządku. Mona Lisa zniknęła bez śladu.  

Do kogo należy odcisk?

W sierpniu cały Paryż wyjeżdża na urlop. Kiedy dyrektor Luwru Théophile Homolle (1848-1925) otrzymuje w swym domku letniskowym telegram, że ktoś ukradł Mona Lisę, robi jedynie kwaśną minę.

- Ciekawe, kto chce sobie ze mnie zakpić? - zastanawia się, ale nie reaguje. Policja o kradzieży dowiaduje się dopiero wtedy, kiedy złodziej ma już 30 godzin przewagi. Mimo to prefekt policji Louis Lépine (1846-1933) zapewnia dziennikarzy, że sprawca zostanie jak najszybciej ujęty.

Gdzie go jednak szukać? Wyglądał jak jeden z rzemieślników, od których w muzeum aż się roi. Pozostawił co prawda odcisk kciuka na szkle, za którym był obraz, nie należy on jednak do żadnej z 257 osób pracujących w Luwrze. To powoduje powstawanie najróżniejszych teorii, dotyczących tego kto i dlaczego ukradł słynny obraz.



Szpieg czy kawalarz?

Dokonał tego jakiś Niemiec, który chciał zaszkodzić naszym interesom narodowym. Kradzież zlecił bogaty amerykański kolekcjoner. Maczał w niej palce nieznany dowcipniś, który chciał wypróbować czujność strażników. Okazywało się jednak, że są to same fałszywe tropy. Tymczasem francuskie gazety prześcigają się w wyznaczaniu nagrody za ujęcie sprawcy (nawet 10 milionów dzisiejszych euro, co w przeliczeniu wynosi ponad 41 milionów złotych).

Policja otrzymuje mnóstwo najróżniejszych donosów. - Widziałem dwóch mężczyzn, którzy pakowali w gazety obraz Mona Lisy, mówi policjantom jakiś uczeń. Okazuje się, że całą tę historię wymyślił, by uciec z lekcji geografii. Opinia publiczna naciska na policję, która w efekcie koncentruje się na łatwej ofierze. W jej sieci wpada poeta i anarchista Guillaume Apollinaire (1880-1918).  

Z żartownisiami się rozprawimy

Dzieje się tak, ponieważ poeta nieco wcześniej miał kontakt ze złodziejem - przez jakiś czas jako swego asystenta zatrudniał niejakiego Géry’ego Piéreta, który szukał łatwej sławy. Kradł w Luwrze starożytne posążki i namawiał do ich kupna swojego pracodawcę, a także jego przyjaciela Pabla Picassa (1881-1973), który wykorzystał je jako wzór podczas malowania swojego słynnego obrazu Panny z Avignon.

Piéret chwali się wszystkim swym dokonaniem, a wystraszeni Apollinaire i Picasso usiłują szybko zwrócić statuetki. Mimo to 7 września 1911 roku Apollinaire zostaje aresztowany i oskarżony o kradzież Mona Lisy. W więzieniu spędza pięć dni, które naznaczą go już na całe życie. Jego przyjaciółka go opuszcza, a hańby nie zmyje z siebie już nigdy. Czas jednak płynie - przez kolejne dwa lata po sprawcy kradzieży nie ma śladu.

Powrót do domu pierwszą klasą

- Mam dla pana coś, co pana zainteresuje - mówi w grudniu 1913 roku do słynnego florenckiego handlarza dziełami sztuki nieznany mężczyzna, po czym rozpakowuje przed nim znane płótno. Handlarz, który zachowuje w tym momencie trzeźwość umysłu, udaje zainteresowanie, ale po kryjomu informuje policję. Już wkrótce sprzedający zostaje aresztowany. Vincenzo Peruggia (1881-1925) przyznaje się do popełnionego czynu, uzasadniając go tym, że jako patriota chciał tylko zwrócić Włochom to, co do nich należy.

Peruggia, który był szklarzem,  przez dwa lata ukrywał obraz słynnej damy w swoim paryskim mieszkaniu pod łóżkiem. Dostaje za to karę ponad roku więzienia. Tymczasem Mona Lisa w odpowiedniej asyście wraca 31 grudnia 1913 roku do Francji pierwszą klasą pociągu pospiesznego. Witana jest niczym głowa państwa.   

Kradzież wieży Eiffela - dziennikarska kaczka 

Francuscy dziennikarze nie darują policji jej kompromitacji związanej z kradzieżą Mona Lisy. Gazeta Le Dépêche puszcza w świat plotkę, że ktoś ukradł wieżę Eiffela. Obawiamy się tylko jednej rzeczy - że kupi ją jakiś Amerykanin, który będzie chciał ją sobie postawić zamiast komina, parodiują prefekta Lépina, który podczas trwania śledztwa w sprawie kradzieży Mona Lisy mówił o najróżniejszych "wiarygodnych" tropach. 

21 wiek - history
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy