Kot-szpieg, czyli największa wpadka w dziejach CIA

5 lat badań i 20 milionów dolarów - tyle kosztował amerykańskich podatników program "Acoustic Kitty", który próbowało wdrożyć CIA. Naukowcy próbowali zrobić z kotów... prawdziwych agentów wywiadu!

Na ten plan, wbrew pozorom o solidnych podstawach, wpadli eksperci w latach 60. W końcu koty potrafią się świetnie skradać, mogą dostać się w miejsca niedostępne dla człowieka i - co najważniejsze - nikt nie podejrzewa wałęsającego się sierściucha o szpiegowanie dla wrogiego kraju.

To właśnie z tych powodów spece z CIA postanowili wytrenować te zwierzęta na właściwie pełnoprawnych agentów. W jaki sposób koty miały przekazywać informacje Stanom Zjednoczonym?

Otóż one same stały się - w zamierzeniu - przekaźnikami. I to dosłownie. Do testów wybierano najczęściej kotki o jasnym kolorze futra.

Reklama

Następnie, co jest naprawdę drastyczne, umieszczano w ich uszach małe mikrofony, a na całej długości ciała - łącznie z ogonem - montowano antenę.

W okolicach klatki piersiowej zaszywano nadajnik i zasilacz całego osprzętu kociego agenta.

Wbrew pozorom była to ta prostsza część przemiany. Znacznie trudniejsze okazało się wytresowanie kotów, do tego, aby udawały się one tam, gdzie chciał wywiad. Agenci-treserzy okazali się bez szans w starciu w z naturą tych zwierzaków.

Wykonywały one rozkazy wyłącznie wtedy, kiedy nic nie było w stanie odwrócić ich uwagi. Do tego zawsze musiały być one nakarmione i... zaciekawione. Znudzone koty traciły jakiekolwiek chęci do dalszego działania w usługach agencji.

Mimo niepowodzeń CIA postanowiło sprawdzić potencjał kocich-agentów na terenie Stanów Zjednoczonych. Szpieg poruszający się na czterech łapach miał podsłuchać dwóch mężczyzn współpracujących ze Związkiem Radzieckim na ich spotkaniu w Waszyngtonie.

Furgonetka z ludźmi z CIA zaparkowała nieopodal miejsca, gdzie umówiły się osoby będące celami akcji. Rozmowę miał nagrać kot. Agenci wypuścili go i posłali w kierunku ławki, na której siedzieli kolaboranci. Niestety, kot, aby dostać się do nich, musiał przejść przez ulicę. Wybrany do tego zadania sierściuch nie zdążył pokonać nawet kilku metrów - został przejechany przez taksówkę...

To wydarzenie przesądziło o losach całego projektu. Nie trudno się domyślić, że został on skasowany. Nastąpiło to w 1967 r. i jak twierdzi jeden z oficjeli CIA, który zajmował się tym programem "wszystkim kotom usunięto z ciał umieszczoną w nich wcześniej elektronikę, tak aby mogły żyć długo i szczęśliwie poza laboratoriami".

W tym miejscu warto zaznaczyć, iż wszystkie te działania były objęte tajemnicą aż do roku 2001 r.

Jednakże koty nie były jedynymi zwierzętami, które na przestrzeni lat próbowano "zachęcić do współpracy". Według różnych źródeł wywiady na całym świecie eksperymentowały z kontrolowaniem między innymi kretów, kruków, delfinów oraz rekinów. Obecnie pracuje się nad zastąpieniem "odrutowanych" zwierząt ich syntetycznymi odpowiednikami tylko przypominającymi z wyglądu żyjące oryginały.

Amerykańska DARPA (Agencja Zaawansowanych Projektów Badawczych w Obszarze Obronności) przedstawiła już prototypy robota przypominającego kolibra, który może utrzymywać się w powietrzu przez 11 minut oraz ultralekkiej ważki zdolnej do 3 minutowego lotu.

Tymi urządzeniami, w przeciwieństwie do prawdziwych zwierząt, można sterować.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: CIA | wpadka | DARPA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy