Kazimierz Deyna: Świetny gracz, lecz słaby człowiek

Był gwiazdą na boisku, ale i poza nim. Kochał kobiety i hazard. Nie wylewał za kołnierz. Zginął w wypadku samochodowym. W jego krwi stwierdzono 2 promile alkoholu. Wybitnego piłkarza Kazimierza Deynę na łamach magazynu "MaleMen" wspomina jego żona - Mariola.

"Był świetnym graczem na boisku, ale słabym człowiekiem. Sekcja zwłok wykazała dwa promile alkoholu we krwi. Gdyby częściej słuchał żony, pewnie by żył" - mówi Mariola Deyna. Dla niej żywot żony piłkarza nie był usłany różami.

"Nie wyszłabym po raz drugi za Deynę. Życie z gwiazdą jest ciężkie, a mnie chwilami brakowało sił, aby ten ciężar udźwignąć" - przyznaje.

Kazimierz Deyna nie miał łatwego charakteru. Chadzał własnymi ścieżkami, bywało że wychodził po piwo, a wracał dopiero po trzech dniach. Swoisty rekord pobił, gdy nie było go przez trzy tygodnie! Na przeprosiny sprawił małżonce futro z norek i pierścionek ze szmaragdem.

Miał słabość do alkoholu. Wciągnął go hazard. Zbytnio ufał ludziom. Jego menedżer oszukał go na prawie milion dolarów, a on i tak pożyczał ludziom pieniądze, gdyż uważał że tak po prostu trzeba.

Po śmierci, pochowany został w USA. Dopiero po wielu latach jego prochy trafiły do Polski, na cmentarz wojskowy na Powązkach.
"Dojrzałam do tej decyzji. Uszczęśliwiłam kibiców, a on wrócił do domu, czego zawsze pragnął" - wyznaje Mariola Deyna.


Reklama
INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: hazard | alkohol
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy