Japońscy kanibale na Chichi Jimie

Walki o Iwo Jimę i Chichi Jimę były bardzo brutalne. Amerykanie, którzy przeżyli operację mieli wiele szczęścia /Wikimedia Commons – repozytorium wolnych zasobów /INTERIA.PL/materiały prasowe
Reklama

Los amerykańskich żołnierzy w japońskich obozach jenieckich był często naznaczony torturami, prześladowaniami i brutalnymi morderstwami. To, co wydarzyło się na Chichi Jimie jest jednak szczególnym przypadkiem barbarzyństwa, które nie znajduje żadnego racjonalnego wytłumaczenia.

Chichi Jima to na pozór spokojna, niewielka wyspeka położona w Archipelagu Ogasawara na Oceanie Spokojnym. W czasie II wojny światowej znajdowała się tutaj japońska baza morska, a w całym archipelagu stacjonowało kilkanaście tysięcy żołnierzy, którzy wspomagali obronę kluczowej w tym rejonie Iwo-Jimy.

Ostatecznie garnizon skapitulował przed Amerykanami w ostatnich tygodniach wojny na Pacyfiku. Żołnierze US Army nie zdawali sobie wówczas sprawy, że ośmiu ich kolegów pojmanych rok wcześniej przez Japończyków skończyło na talerzach grupy oficerów z jednostki gen. Yoshio Tachibany...

Reklama

We wrześniu 1944 roku amerykańscy piloci dokonali nalotu na Chichi Jimę. Dziewięciu z nich zostało zestrzelonych w trakcie operacji, ale tylko ośmiu dostało się do japońskiej niewoli. Ostatnim lotnikiem był George H. W. Bush, który odleciał uszkodzoną maszyną na maksymalną osiągalną odległość od wyspy i rozbił się na wodach Oceanu Spokojnego. Wkrótce dryfującego pilota podjęła amerykańska marynarka. Niewiele brakowało, a przyszły prezydent USA trafiłby do wielkiego kotła, w którym Japończycy gotowali fragmenty ciał jeńców.

Przerażające kulisy zbrodni

Ósemka jego kolegów została wzięta do niewoli. Wobec braku rzetelnej dokumentacji możemy bazować jedynie na częściowo zweryfikowanych informacjach dotyczących ich dalszych losów. Amerykanie byli wielokrotnie torturowani. Na rozkaz majora Sueo Matoby pierwszy z nich, prawdopodobnie radiotelegrafista Marve Mershon został ścięty, a fragmenty jego ciała przyrządzono jako dodatek do uczty dowództwa.

Szczególnym wzięciem cieszyła się wątroba Amerykanina, wycięto także mięsiste fragmenty zwłok. W kolejnych tygodniach podobny los spotkał pozostałych jeńców, przy czym nie wiadomo, ilu z nich ostatecznie trafiło do menu Japończyków. Żaden z ósemki lotników nie przeżył pobytu na Chichi Jimie.

Historię kanibali z Chichi Jimy opisał James Bradley w bestsellerowej książce "Flyboys". Przypadek wzbudził ogromne emocje w Stanach Zjednoczonych, a smaczku dodawał sprawie fakt cudownego ocalenia Busha seniora. W 1946 roku Tachibana stanął przed trybunałem wojskowym i został skazany na śmierć.

Razem z nim powieszono majora Matobę i trzech innych oficerów, którzy z takim zacięciem oprawiali ludzkie mięso. Niewiele brakowało, a sprawcy tej odrażającej zbrodni nie trafiliby pod sąd. Amerykanie odkryli prawdę przypadkowo, zdobywając ukryte dokumenty obciążające członków garnizonu wyspy.

Kanibale na wojnie

Nie był to jedyny udokumentowany przypadek kanibalizmu w czasie II wojny światowej. Dla przykładu raporty z oblężonego Leningradu informowały o zjadaniu ciał zabitych ludzi, a nawet celowym uśmiercaniu dzieci. Wielomilionowa rzesza mieszkańców konała z głodu w przerażających okolicznościach, co oczywiście nie usprawiedliwia podstępnego mordowania niewinnych. O ile przypadek Leninigradu daje się racjonalnie wytłumaczyć, dla incydentu z Chichi Jimy nie ma żadnego usprawiedliwienia.

Historia amerykańskich jeńców wojennych przetrzymywanych przez Japończyków na Chichi Jimie jest tylko jednym z wielu epizodów okropieństw i zbrodni popełnionych w latach 1939-45. Po wojnie alianci wytropili dziesiątki dowódców odpowiedzialnych za nieludzkie traktowanie jeńców. Wielu z nich skazano na śmierć.

Nasuwają się jednak oczywiste pytania - ilu ze zbrodniarzy nie udało się odnaleźć, a o ilu państwa koalicji nigdy się nie dowiedziały, bo ich ofiary nie przeżyły, by relacjonować tragedię kolegów, a dokumentacja nie zawierała tak skrupulatnych adnotacji jak te z Chichi Jimy? Tego nie dowiemy się już nigdy. Możemy mieć jedynie nadzieję, że podobne okropieństwa nie staną się już udziałem ludzkości, choć pobieżna analiza historii wojen każe twierdzić co innego.

Mateusz Łabuz

Skróty pochodzą od redakcji. Oryginalny tekst można znaleźć na stronie II wojna światowa.

SWW
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama