Wielu było polskich bohaterów II wojny światowej. Niektórzy z nich umierali zapomniani, niedocenieni, często - co było efektem powojennych realiów - z przypiętą łatką zdrajcy. Ich tragiczny los interesował wówczas jedynie najbliższych. Dopiero po latach mogli odzyskać dobre imię i szacunek potomnych.
Jan Rodowicz był prawdziwym Kolumbem - odważnym patriotą, dla którego ojczyzna stanowiła najwyższą wartość. Jak się jednak okazało, jego życie dla ludowej ojczyzny nie znaczyło tak wiele.
Jan Rodowicz przyszedł na świat 7 marca 1923 roku w Warszawie. Od najmłodszych lat służył w zastępie harcerskim, gdzie wykształcił wielki patriotyzm oraz dużą życiową zaradność. Zawsze uśmiechnięty, niezwykle pogodny, skory do zabawy i pomocy innym. Nie stronił od towarzystwa, lubił się zabawić, ale zawsze trzymał w tym wszystkim umiar. Inteligentny i wysportowany - mógł się podobać koleżankom.
W młodości interesował się naukami ścisłymi i dał się poznać jako zdolny uczeń, którego rozpierała energia. Tuż przed wojną zdał tzw. "małą maturę". Kampania wrześniowa zmusiła go do przerwania edukacji, mimo iż miał ambitne plany kontynuowania nauki i podjęcia w przyszłości studiów. Otoczenie dostrzegało jego talent - interesował się elektrotechniką oraz architekturą, wykazując duże umiejętności na obu polach. Nic zatem dziwnego, że w czasie okupacji nadano mu pseudonim "Anoda", który odzwierciedlał zainteresowania techniczne.
Po wybuchu II wojny światowej Rodowicz zaangażował się w działalność konspiracyjnych organizacji działających w Warszawie. Razem z kolegami harcerzami wszedł w skład Szarych Szeregów, niejako podziemnej kontynuacji szczepów harcerskich. Uczył się również na tajnych kompletach, gdzie zdał maturę. Po wojnie kontynuował naukę na Politechnice Warszawskiej - najpierw na Wydziale Elektrycznym, a później na Wydziale Architektury. Podążał tym samym szlakiem swojego ojca. Inżynier Kazimierz Rodowicz był wykładowcą na warszawskiej Politechnice i cenionym ekspertem w dziedzinie konstrukcji rzecznych. Mógł być dumny z syna - nie tylko wychował go na wspaniałego człowieka, ale i zdolnego naukowca.
Od pierwszych dni okupacji "Anoda" angażował się w działalność Polskiego Podziemia. Początkowo w tzw. małej konspiracji dokonywał aktów sabotażu, malował niepodległościowe znaki. Później coraz aktywniej już w szeregach Związku Walki Zbrojnej i Armii Krajowej. Uczestniczył w wielu sztandarowych akcjach Polskiego Podziemia, w tym Akcji pod Arsenałem, akcji "Celestynów", walkach w Sieczychach.
W latach 1943-44 był zaangażowany w akcje dywersyjne, w tym niszczenie torów kolejowych i niemieckich transportów zaopatrzeniowych. W tym czasie dowodził jednym z plutonów Batalionu "Zośka". Był wszędzie tam, gdzie działo się coś ważnego z punktu widzenia Polskiego Podziemia. Jego zaangażowanie i energię dostrzegali koledzy i przełożeni. Wszyscy wypowiadali się o "Anodzie" z wielkim uznaniem i szacunkiem. Mimo młodego wieku, Rodowicz cieszył się estymą i poważaniem w szeregach Armii Krajowej.
W czasie Powstania Warszawskiego Janek walczył w ramach Zgrupowania "Radosław" na Woli, a później w Śródmieściu. 15 września 1944 roku został ciężko ranny. Kula przeszła tuż nad sercem, przebijając płuco. Nieprzytomny "Anoda" został ewakuowany wraz z żołnierzami 1. Armii Ludowego Wojska Polskiego. Długo dochodził do siebie, ale nie stracił hartu ducha. Aktywnie pracował na rzecz dokumentowania historii Batalionu "Zośka", starał się nawiązywać kontakt z kolegami z AK. Jednocześnie ujawnił się przed komisją weryfikacyjną kierowaną przez komunistyczne władze. Był przeciwnikiem nowych rządów, które prześladowały jego kolegów z Podziemia.
Jeszcze w 1945 roku "Anoda" rozpoczął studia. W 1947 roku przeniósł się na ukochaną architekturę. Miał przed sobą całe życie i, czego można się było spodziewać po skali jego talentu i zapału, wielką karierę. Tymczasem w Wigilię 1948 roku został aresztowany przez komunistyczne służby bezpieczeństwa.
Funkcjonariusze wkroczyli do mieszkania przy ul. Lwowskiej i zabrali Rodowicza na ul. Koszykową, gdzie następnie przez kilka dni był brutalnie przesłuchiwany. Nigdy do końca nie wyjaśniono motywów aresztowania. Być może miało ono związek z antykomunistyczną działalnością "Anody", choć ten nie angażował się szczególnie mocno w funkcjonowanie powojennego podziemia.
Całą sprawę należy określić jako tajemniczą, o czym świadczą także okoliczności śmierci Janka. 7 stycznia 1949 roku we wczesnych godzinach popołudniowych "Anoda" wypadł z okna czwartego piętra budynku, w którym był przesłuchiwany. Chłopaka nie udało się uratować. Dopiero po trzech miesiącach o zdarzeniu poinformowano jego rodzinę. Inż. Rodowicz przeżył szok, dowiadując się o samobójczej śmierci syna. Już wtedy domyślano się, że mógł paść ofiarą morderstwa, a historię z samobójstwem napisano jako przykrywkę dla prawdziwych okoliczności śmierci "Anody".
Ciało AK-owca złożono w anonimowej kwaterze na Cmentarzu Powązkowskim. Gdy rodzina dowiedziała się o miejscu pochówku Janka, dokonano ekshumacji i przeniesiono jego zwłoki do rodzinnego grobu. Po 1989 roku stopniowo przywracano pamięć o bohaterskim żołnierzu katowanym przez komunistów. Jego imię jest dzisiaj synonimem odwagi i męstwa. Dwukrotnie został odznaczony przez prezydentów III RP - najpierw w 1994 roku Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski przez Lecha Wałęsę, a następnie w 2008 roku Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski przez Lecha Kaczyńskiego.
Mateusz Łabuz
Skróty pochodzą od redakcji. Oryginalny tekst można znaleźć na stronie II wojna światowa.